Krótka historia Grzyba - wina bez winnego

P.....s
Witajcie Wykopowicze

Chciałbym Wam dzisiaj przedstawić sprawę, w której to zaistniały ogromne szkody, a nikt nie poczuwa się do winy i nikt nie chce ponieść odpowiedzialności.

WSTĘP:
Mój Brat wraz ze swoją Narzeczoną są właścicielami mieszkania w Warszawie (dzielnica Włochy). Jak to większość rodzin w dzisiejszych czasach, mieszkanie zakupiono za kredyt długookresowy.

Mieszkanie było w bloku, małe, ale własne. Zlokalizowane na granicy Warszawy, w ciszy i spokoju. Mieszkają w nim już blisko 3 lata, mozolnie przystosowując je do życia (remonty, wykończenia, elektryczność, meble itp.).

I – co najważniejsze – spodziewają się w niedługim czasie swojego pierwszego Dziecka.

PUNKT ZWROTNY:
I tak dochodzimy do tego feralnego dnia. 10 kwietnia mój Brat odkrył na suficie, nad zabudową meblową łóżka to, co możecie podziwiać na zdjęciach:













Grzyb.
Rozciąga się na długość 3 metrów i szerokość 1 metra na suficie. Dotknął również samej zabudowy meblowej – wszystkie meblościanki były nim przeżarte. Załączam protokół z oceny powstałych szkód i wymaganych czynności z nimi związanych:





Grzyb ewidentnie powstał z powodu złej konstrukcji mieszkania mojego Brata i tarasu znajdującego się nad nim oraz z powodu zbyt dużej wilgoci. Brat już wcześniej przeprowadzał badania termowizyjne i zgłaszał uwagi, iż mieszkanie jest nienaturalnie zimne. Badanie wykryło liczne kominy termiczne i źle odizolowane fragmenty sufitu. Najgorsza sytuacja była właśnie w pokoju, w którym zadomowił się Grzyb. Pokój ów był zawsze bardzo zimny, co nie powinno mieć absolutnie miejsca. Spółdzielnia pofatygowała się jedynie do zmiany kaloryferów na mocniejsze, jednakże – jak widać – nic to nie dało.

Szkody spowodowane przez grzyba to zniszczona ściana i sufit, cała ogromna zabudowa łóżka.

Przybliżone koszty tego wszystkiego to m.in:
- wszystkie badania przeprowadzone na grzybie (mykologiczne, termowizyjne, oględziny ekspertów itp.) – 2850 zł;
- zakup preparatu grzybobójczego – 250 zł (przed remontem trzeba się całkowicie pozbyć grzyba)
- demontaż mebli i same zniszczone meble – 5250 zł.
- skucie i naprawa ściany – jeszcze nieokreślone, ale nie zatrzyma się na kwocie mniejszej niż 2000 zł

Aktualnie sprawa wygląda tak, iż po zgłoszeniu przez mojego Brata zaistniałej sytuacji do administracji i dewelopera (spółka SOBPOL Sp. z o.o.) sporządzono protokoły i wszelkie badania. Następnie odbyły się rozmowy, wymiana korespondencji między ubezpieczalniami, administracją, deweloperem oraz moim Bratem. Deweloper zadeklarował, iż podejmie się remontu wadliwego tarasu nad mieszkaniem Brata. Nic więcej, żadnych konkretów na temat poniesionych szkód w wyniku grzyba.

Niedawno „odnalazł” się podwykonawca za to wszystko odpowiedzialny – IDZIKOWSKI. Nie wiadomo kto/co to jest, wiadomo tylko, że wybudował taras. I tak cała zabawa z dokumentami, zapytaniami i protokołami zaczęła się od nowa.

KRÓTKIE PODSUMOWANIE SYTUACJI
I tak oto sprawa ciągnie się od kwietnia. Nic nie jest naprawione (pomimo deklaracji SOBPOLu), walka z usunięciem grzyba dopiero się rozpocznie (ze względu na to, iż potrzebne są próbki do badań). Według badań grzyb jest niebezpieczny dla zdrowia normalnej, dorosłej osoby, a przecież zbliża się jeszcze Dziecko…

Pytanie: kto za to zapłaci? Odpowiedź: Brat. Nikt inny nie chce, a szkody muszą zostać naprawione jak najszybciej, z powodu zbliżającego się Dziecka.

Pytanie nr 2: czemu on, a nie np. ubezpieczalnie (Allianz i Generali)? Odpowiedź: zasłaniają się umowami:





Pytanie nr 3: kto jest winnym szkód? Odpowiedź: Wg ekspertów i rzeczoznawców: deweloper, który źle zbudował blok i mieszkanie.

Pytanie nr 4: czy Brat dostanie jakiekolwiek odszkodowanie za całą sytuację i poniesione przez niego koszty? Odpowiedź: Nie wiadomo!
Wszyscy przerzucają się odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację i nikt nie chce zapłacić, tak więc koszty ponoszą na razie mój Brat i jego powiększająca się rodzina. Nie byłoby to tak dotkliwe, gdyby nie to, że Dziecko jest w drodze, co oznacza, iż każde pieniądze się przydadzą.
Istnieje ogromna szansa, iż sprawa zakończy się w sądzie.

Sprawa w toku. Bez morału, lecz tylko z ostrzeżeniem: nawet z umowami nie macie gwarancji, iż sprawiedliwości stanie się zadość.