Teoria spiskowa czy prawda o Euro?

LukaszB
Wiecie, co jest najśmieszniejsze w tym całym europejskim bajzlu, zwanym potocznie kryzysem strefy euro?
Raz, że właściwie żadnego kryzysu nie ma - i tu Żakowski ma rację. To nie jest już żaden kryzys. To jest po prostu nowy europejski ład, który czas po prostu przyjąć do wiadomości
i nauczyć się w nim funkcjonować. Właściwie to szacun, że ktoś zechciał to łaskawie tak otwarcie wyartykułować.

Ale drugie jest jeszcze bardziej tragikomiczne: całe te gówno,
w jakie wpakowaliśmy się właśnie po uszy, jest w prostej drodze logicznym skutkiem trwającego nieustannie od zakończenia IIWŚ strachu Europy przez Niemcami. Ni mniej ni więcej, tylko właśnie strach przed Niemcami stworzył ten nasz obecny europejski porządek. Wot, taki paradoks, że to z lęków przed niemiecką potęgą ekonomiczną i polityczną powstawały przecież od zarania te wszystkie wspólnoty europejskie, unie takie i śmakie, których zwieńczeniem i wisienką na torcie wspólnego bezpieczeństwa miała być waluta euro. Eurobajzel miał być tym, co powinno ochronić świat przed niemiecka dominacją po wsze czasy.

Ludzie w powszechnej swojej nieświadomości i zbiorowej niepamięci uważają dziś, że zjednoczenie Niemiec było właściwie zwykłą formalnością, prostą konsekwencją rozpadu imperium sowieckiego i w gruncie rzeczy nie było o czym gadać. A było wręcz przeciwnie. Europa wpadła wtedy w stupor i stan panicznej biegunki, którą zdołały jakoś załagodzić tylko Stany Zjednoczone, wymachując na zmianę kijem i marchewką. Gdyby to zależało wyłącznie od Francji czy Wielkiej Brytanii, nadal mielibyśmy granicę z NRD. Nawet nasz poczciwy euroentuzjasta Mazowiecki rozrabiał jak pijany zając, ku oburzeniu Kohla i zgorszeniu Ameryki, awanturując się o krzesła i samoloty na konferencji 2+4. Zachowywał się, nie przymierzając, jak jakiś Kaczyński, czego mu Helmut nigdy nie wybaczył.

Tak więc Europa srała ze strachu na myśl o zjednoczonych Niemczech, a najbardziej przed potęgą marki niemieckiej, a nie było innego sposobu na pozbawieniu Niemców ich waluty, jak wprowadzenie wspólnych pieniędzy dla reszty Europy.

Wszyscy chcieli dobrze, a wyszło jak zawsze - w efekcie teraz reszta Europy ma w swoich portfelach DM, tyle, że pod nową nazwą.

I właściwie trudno o to obarczać winą Niemcy. Niemcy nie musieli niczego szczególnego robić. Wystarczyło, że konsekwentnie i niezmiennie pozostawali Niemcami. Przy całej mojej skłonności do paranoi nie umiem sobie wyobrazić takiego spisku, który zdołałby zaprojektować kryzys walutowy na kontynentalną skalę. To cała reszta zgłupiała, uwierzywszy chyba sama w końcu w swoją własną ideologiczną retorykę, która na początku miała tylko maskować antyniemiecki charakter UE.

Wiadomo jest jednak, kto tym "kryzysem" zarządzał, gdy już do niego doszło. I jako się rzekło, żadnego kryzysu w istocie nie ma. Niemcy przeżywają największy, rekordowy spadek bezrobocia od 1990 roku i największy od tego czasu przyrost miejsc pracy.

Głupio wyszło, co nie? [p]

Źródło:
https://www.facebook.com/pitupituonline/posts/10151325975704424