Szok i niedowierzanie, przeżyjmy jeszcze raz piękne polskie zwycięstwo :)

Resenbrink

Jeśli sądzisz, że z polską piłką nie może być gorzej - jesteś w błędzie. Już kiedyś było. I wtedy przyszedł jeden mecz, który zmienił wszystko...



Jest 1 stycznia 2000 roku, obowiązki trenera polskiej reprezentacji objął właśnie Jerzy Engel, szerzej nieznany menedżer Polonii Warszawa. Jego wybór jest dużym zaskoczeniem - faworytami dziennikarzy i kibiców byli Franciszek Smuda i Henryk Kasperczak.
Trener obiecuje "futbol na tak", ale wyniki kadry w meczach towarzyskich są bardzo słabe - 0:3 z Hiszpanią, 0:1 z Francją, 0:0 z Węgrami, 0:0 z Finlandią, 1:3 z Holandią, 1:1 z Rumunią. Bramka strzelona Holendrom przez Pawła Kryszałowicza jest pierwszą zdobytą przez polską reprezentację od 661 minut - nie potrafiliśmy zdobyć bramki przez 11 godzin gry!
Przed meczem z Rumunią polskie obywatelstwo uzyskuje Emanuel Olisadebe - pierwszy czarnoskóry piłkarz w historii naszej reprezentacji i już w debiucie ratuje nam remis w Bukareszcie.

Fakty są jednak nieubłagane - przed pierwszym meczem eliminacyjnym w Kijowie z Ukrainą mamy za sobą passę 11 meczów bez zwycięstwa, a ostatnią ekipą jaką udało nam się pokonać ponad rok wcześniej (i to zaledwie 3:2) był Luksemburg.
A w ataku rywali duet marzeń - Andrij Szewczenko (gwiazda AC Milan, 24 bramki w Serie A) oraz Sergiej Rebrow (właśnie kupiony przez Tottenham za 18 milionów dolarów".

Rozpoczyna się spotkanie i... czego w tym meczu nie było... Zresztą zobaczcie sami.
Rzęsisty deszcz, szybka bramka Polaków i szybka utrata prowadzenia, kolejny gol Olisadebe w strasznym zamieszaniu podbramkowym, ataki Ukraińców po przerwie, piękne prostopadłe podanie Marka Koźmińskiego i bramka Radka Kałużnego, przestrzelony karny Juskowiaka, ekwilibrystyczne wybicie piłki z linii bramkowej przez Tomka Kłosa...


Wygraliśmy ten mecz 3:1 i rozpoczęliśmy triumfalny marsz na Mistrzostwa Świata do Korei i Japonii - po 16 latach znowu zakwalifikowaliśmy się na wielką piłkarską imprezę...
Nadzieja umiera ostatnia