Moja przygoda z Vertigo Jazz&Club [Wrocław]

boryspo
boryspo
Witajcie,

Najpierw małe wprowadzenie: w zeszły weekend trwała akcja "Apetyt na Miasto", w ramach której w wybranych restauracjach można było zjeść trzydaniowy obiad za 39zł od głowy. Akcja ciekawa, można poznać nowe lokale, nie przepłacić ;) więc z różowym podjęliśmy decyzja "idziemy".

Wybór ostatecznie padł na "Vertigo Jazz&Club", najbliższy wolny termin niedziela godz. 17.45, wybrane, zapłacone (co ważne - płacimy z góry, w lokalu podajemy tylko nazwisko i kod rezerwacji).

Nadeszła niedziela, docieramy do lokalu, a tu przy wejściu jakaś para się wykłóca. Korzystali z tej samej oferty, a tu nagle się okazało, że wejście wiąże się z kupnem biletu na koncert za 20zł. Czyli w progu dostajesz ofertę nie do odrzucenia - dopłacasz 40zł albo opłacona rezerwacja przepada. Super oferta bulwo.

Co było zrobić, kupiliśmy bilety. Obiad zjedzony, zastrzeżeń nie mam poza deserem innym niż w ofercie, posłuchaliśmy rapowanego jazzu (chyba nie zostanę fanem), a po powrocie wysłałem maila do organizatorów i managera z pytaniem, czy mają rozum i godność człowieka, by stawiać gości w takiej sytuacji.

Na wiele nie liczyłem nauczony doświadczeniem, może przynajmniej na zwrot kosztu biletów. A tu przychodzi zaskakująca odpowiedź:



Myślę, że taką postawę warto promować.