Moje Przygody z Sony Vaio

astorino
astorino
Moje przygody z Sony Vaio

Śledzę wasze "przygody" z firmą Sony więc pomyślałem że podziele się moimi.
6 lat temu zakupiłem Sony Vaio VGN generalnie do użytku w domu i przy biurku w pracy, żadnych ekstremalnych warunków, do pracy noszony w torbie na lapka. Minęły około 4 lata i komputer zaczął się po prostu sypac, dosłownie obudowa. Zaczęło się od tych śmiesznych tulei przy zawiasach gdzie zamontowali z jednej strony włącznik a z drugiej gniazdo do zasilacza. Tuleje po prostu rozsypały się od normalnego otwierana i zamykania matrycy, średnio otwierany i zamykany był dziennie 3-4 razy. Jak widac włacznik jest zamocowany do obudowy silikonem a gniazdo..sami widzicie. Nie pytajcie dlaczego wygląda to tak jak wygląda, mocowanie włącznika uważam za optymalne lecz z gniazdem zasilacza były takie szopki że szkoda gadac. Przerabiałem różne opcje i ta która jest powoduje że degradacja obudowy w okolicach tego miejsca jak narazie nie postępuje.
Wytarta obudowa to mały problem, pękniecie jej nad gniazdem powoduje dalszą degradacje.
Rozmawiałem z fachowcem od materiałoznawstwa i stwierdził że stop z którego są zamocowane tuleje to bardzo krruchy materiał ( nie pamietam nazwy) i zastosowanie go w tak newralgicznym miejscu jest karygodne a jeżeli chodzi o obudowe również tego rodzaju tworzywo jest niedopuszczalne w tego rodzaju sprzęcie.















Moja żona chciała mi zrobic prezent widząc jak wygląda mój komputer to kupiła mi ..........Sony Vaio :) jak to się mówi darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda to przyjąłem prezent i pracuje na nim aż do dnia dzisiejszego...tz 4 dni temu oddałem go do serwisu bo???bo "wysiadły" zawiasy :) Pewnego pięknego dnia wyciągam kompa w pracy, otwieram i cos strzeliło, obudowa matrycy pękła przy zawiasie........ oto zdjęcia 1.5 rocznego lapka