Dlaczego nie warto liczyć na państwowy monitoring drogowy…

white_duck
white_duck
Dlaczego nie warto liczyć na państwowy monitoring…
na przykładzie zdarzenia na autostradzie A8 (AOW). GDDKiA kamery ma, ale obywatelowi kij w oko a nie pomoc.

TL;DR już na początku, bo wniosek z poniższej historii jest tylko jeden – umiesz liczyć, licz na siebie, czyli kup sobie rejestrator jazdy bo nawet ten za 150zł będzie sprawniejszy niż gęsta siatka państwowego monitoringu GDDKiA za dziesiątki jak nie setki tysięcy złotych z publicznej kasy.

A teraz właściwa historia.
Dnia 27.05.2015 jechałem autostradą A8, czy też inaczej Autostradową Obwodnicę Wrocławia. Wjechałem na AOW na wjeździe w Łozinie i kierowałem się aż do Autostrady A4. Niestety, do A4 nie dojechałem, podróż skończyła się około 10:50 na 22,4 kilometrze AOW, kawałek za zjazdem Wrocław-Północ.
Cała sytuacja wyglądała tak: na prawym pasie znajdowały się dwa pojazdy ciężarowe z naczepami, na środkowym pasie również znajdował się pojazd ciężarowy z naczepą otwartą (z tego co pamiętam coś jak laweta na ciężki sprzęt), który wyprzedzał te ciężarówki z prawego. Lewy pas był wolny. Zjechałem więc na lewy pas w celu wyprzedzenia tych ciężarówek i gdy zbliżałem się już do ciężarówki ze środkowego pasa, spadły z jej naczepy dwie gumowe maty o długości około 1,5m, szerokości 0,5m i grubości nieco ponad jednego centymetra każda. Nie było nawet czasu na żaden unik, ledwo zdążyłem nacisnąć pedał hamulca. Gumy uderzyły w przód prowadzonego przeze mnie samochodu dotkliwie go uszkadzając ale do tego jeszcze wrócę. Zatrąbiłem, żeby zwrócić uwagę sprawcy, ale nic to nie dało, odjechał/uciekł.
Wiadomo, z początku szok, wstrząs, niedowierzanie, pierwszy poważny drogowy wypadek w życiu. Sprawca ucieka a ostatnie o czym mógłbym pomyśleć to gonienie go rozbitym samochodem, w sytuacji, w której nie wiem co właściwie się stało i jak groźne jest kontynuowanie jazdy w tym stanie. Z rozwalonym przodem zjechałem jak najszybciej na pas awaryjny, żeby nikt przypadkiem we mnie nie wjechał, kazałem pasażerom (mama i siostrzeniec) wyjść za barierki, chwyciłem za trójkąt i zadzwoniłem na policję. W sumie dobrze zrobiłem, bo po pierwsze, z mojego samochodu sypało się szkło i elementy plastikowe, po drugie, jeden metalowy uchwyt zderzaka obrócił się i był niebezpiecznie blisko opony co przy gonieniu sprawcy mogłoby doprowadzić do jej rozcięcia i pewnie nieprzyjemnych skutków.
Przyjechała policja, spisano zeznania i poinformowano mnie o kamerach monitoringu na AOW. Pojawiła się szansa, że pomimo braku numerów rejestracyjnych sprawcy, uda się go złapać.
Zaraz po powrocie do domu sprawdziłem stronę GDDKiA i znalazłem tam kamery z obwodnicy. Było dostępnych kilka obrazów z Wrocław Północ i kolejne kilka kamer z najbliższego mostu. Dokładne miejsce zdarzenia nie było objęte monitoringiem. W każdym razie, wszystkie te kamery pokazywały obraz na stronie internetowej. (Dziwnym jest fakt, że obecnie nie ma już dostępu do tych wszystkich kamer, które były dostępne tamtego dnia. Podejrzewam, że GDDKiA nie chce, żeby jakiś byle obywatel zawracał im dupę jak coś się stanie, nie dla psa kiełbasa.) Chwilę później zadzwoniłem do GDDKiA a ci pokierowali mnie do Centrum Zarządzania Ruchem, gdzie dowiedziałem się tyle, że policja już się z nimi komunikowała i ja jako pokrzywdzony nie mam dostępu do nagrań, ale zostaną zabezpieczone wszystkie nagrania z okolicy i policja będzie je mogła przeanalizować (nie było ani słowa o żadnej awarii.)
Wydawałoby się, że miałem szczęście w nieszczęściu, że wszystko wydarzyło się akurat na bardzo dobrze monitorowanej trasie i jeszcze kamery były bardzo fortunnie ustawione bo kilka jest na zjeździe Wrocław-Północ w każdą stronę a kilka na moście, tuż przed miejscem zdarzenia. Tym samym, gdybym tylko ja zobaczył nagrania z tych miejsc, byłbym w stanie wskazać sprawcę, gdyż między Wrocław-Północ a miejscem zdarzenia nie wyprzedzałem żadnych innych pojazdów ciężarowych, tak więc sprawca poruszałby się chwilę przede mną w tym samym kierunku a do tego jako jedyny wyróżniał się otwartą naczepą.
Niestety, jak się okazało, to wszystko na nic.
Otrzymałem pismo, które załączam poniżej, z którego wynika, że sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy. Skandalicznym jest jednak powód – „Teren AOW jest monitorowany jednak w dniu zdarzenia doszło do awarii systemu”. Jakiej awarii? Magnetowid wciągnął kasetę? Atari się zawiesiło? Operator zasnął nad klawiaturą i głową nacisnął spację zatrzymując nagrywanie? Taśmy zostały zjedzone przez zmutowane szczury? Kpina! System za grubą kasę, na 100% nowoczesny i cyfrowy a jak jest potrzebny, to akurat nie działa. Fotoradary, kamery łapiące przejazdy na czerwonym świetle, to działa idealnie bo tym można przycisnąć obywatela. Obywatel potrzebuje pomocy od państwa – monitoring nie działa. Super.
Kolejna bulwersująca sprawa – całe postępowanie wyjaśniające (nie)prowadzone przez policję. Zostałem raz wezwany w mojej miejscowości na komisariat celem złożenia zeznań, zwykła papierologia, powiedziałem tyle samo co policji na miejscu zdarzenia, ale dowiedziałem się dodatkowo, że Wrocław prowadzi sprawę i mogę być wezwany, żeby zobaczyć nagrania jak sami nie rozpoznają sprawcy (wtedy też nie było słowa o awarii systemu). I tak czekałem, czekałem, aż przyszło pismo o umorzeniu. Ojciec (jako właściciel samochodu) po telefonie na KP Psie Pole dowiedział się, że „nie interesowaliśmy się sprawą”. Aha, czyli jak policja prowadzi postępowanie to trzeba dzień w dzień dzwonić i ponaglać bo inaczej jeszcze człowiek dowie się, że się nie interesował. A telefon im podałem tylko dla wypełniania rubryczki?! Stara moskiewska szkoła, nie można znaleźć winnych, oskarży się ofiary, najpierw za niezapamiętanie tablic, następnie za nieinteresowanie się sprawą. Tyle, że mnie poinformowano, że to ja mam czekać na wyjaśnienia a nie samemu bawić się w detektywa wyręczając przy tym Policję (a nawet jakbym chciał, to GDDKiA i tak nie udostępniłoby mi nagrań bo nie i już, obywatelowi się nie należy). Gdy ja zadzwoniłem na KP Psie Pole dowiedziałem się tylko, że policjanci już w dniu zdarzenia! udali się do GDDKiA i to ci policjanci przekazali, że doszło do awarii systemu. Dziwne, że jak zadzwoniłem do CZR w dniu zdarzenia to nikt mi od razu nie powiedział, że doszło do awarii.

Cała sprawa jest dla mnie o tyle oburzająca, że po pierwsze, policja nawet nie próbowała się wykazać a po drugie, czuję, że GDDKiA robi mnie w wała. Gdybym tymi gumami dostał w szybę i zginął wtedy też jedni i drudzy powiedzieliby tylko „przykra sprawa” i żyliby dalej. Gdyby doszło do karambolu, byłoby na pewno kilka ofiar, ale co tam, przykra sprawa. Przykra sprawa, spadła mi kanapka. Przykra sprawa… ktoś miał wypadek, który mógł się bardzo źle skończyć, ale tylko dzięki szczęściu w nieszczęściu skończyło się na uszkodzeniach samochodu. Po co policja ma się zajmować taką sprawą, lepiej czaić się po krzakach z Iskrami, urządzać sobie polowania na rowerzystów jadących po chodnikach i łapać ludzi pijących piwo pod chmurką nad rzeką. Ooo tak to się można wykazać, patrzcie państwo, „to serve and protect”, a nie szukaniem jakiegoś tam debila, który nie potrafił zabezpieczyć ładunku i tym samym mógł doprowadzić do tragedii. Gdyby te gumy spadły na jakiegoś polityka w rządowej limuzynie to poruszono by niebo i ziemię, żeby znaleźć sprawcę, ale zwykłego obywatela można mieć gdzieś!

Sprawy oczywiście tak nie zostawię i skieruję odpowiednie wnioski do sądu i prokuratury. A obecnie jeżdżę nawet na najkrótszych odcinkach z wideorejestratorem a i pod ręką mam zawsze CB. Jak nie można liczyć na państwo to trzeba liczyć na siebie.

Właściwie TL;DR: na mój samochód spadły gumy z naczepy ciężarówki na AOW. Nie zapamiętałem tablic, GDDKiA twierdzi, że akurat tego wyjątkowego dnia była awaria systemu monitoringu a policja nie zrobiła absolutnie nic poza przesłuchaniem mnie, żeby sprawcę znaleźć. Sprawę umorzono i tyle, przykra sprawa, nic więcej.

Zniszczenia samochodu to: uszkodzona maska i prawy błotnik, pęknięty w kilku miejscach pas przedni, uszkodzone wentylatory i klaksony, uszkodzona płyta pod silnikiem, połamany zderzak i grill, zbite obie lampy, oba kierunkowskazy i zniszczone prawe światło pozycyjne. Urwany kierunkowskaz na prawym błotniku, pogięta tablica. Ślady uderzenia na prawych przednich drzwiach i progu. HDI orzekło szkodę całkowitą.

Pismo:



Zdjęcia z miejsca zdarzenia:







A oto gumy, którymi dostałem:







Pozdrawiam i życzę wszystkim, żeby nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji.

pokaż spoiler No może poza leniwymi policjantami, dla których taka sprawa jest nie warta prowadzenia i poza ludźmi z GDDKiA odpowiedzialnymi za monitoring, im może co kilometr spadać na samochód fortepian.