"Śmierć w powietrzu" - Wprost, 1994-08-21

zakowskijan72
zakowskijan72


W związku z aktualnym zainteresowaniem tematem smogu pozwolę sobie przypomnieć jak sprawy komentowano prawie ćwierć wieku temu. Tekst jest kopią artykułu autorstwa Eryka Mistewicza z tygodnika "Wprost", wydanego 21 sierpnia 1994 roku. Pod artykułem dodany jest komentarz "kopisty".

W artykule i komentarzu znajdziemy garść statystyk i prognoz, które moim zdaniem warto skonfrontować z obecną sytuacją. Młodzieży od razu wyjaśniam: cena katalizatora to nie jest błąd.

Źródło: //ftp.icm.edu.pl/packages/spojrzenia/SPO.107
Niestety, internetowe archiwum "Wprost" zaczyna się dopiero na roku 1997.

<>, 21.08.1994, przepisał J.K_uk

Eryk Mistewicz

**ŚMIERĆ W POWIETRZU**


Najbardziej niebezpiecznie jest pomiędzy godziną piątą a dziewiątą rano. Najlepiej pozostać wówczas w domu przy zamkniętym oknie -- radzi Marek Wojtylak z Zakładu Monitoringu i Badan Środowiska w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Od szóstej wzrasta zanieczyszczenie tlenkami azotu, pół godziny później - tlenkami węgla. O siódmej zaczynają dymić kominy fabryczne, a w godzinę później pojawi się dwutlenek siarki.

Sytuacja zmienia się po dziesiątej. Poprawa jest jednak chwilowa. W Warszawie ponowny, wyraźny wzrost zanieczyszczenia powietrza obserwowany jest w czasie popołudniowego szczytu (14-16). Wówczas to na śródmiejskich skrzyżowaniach notuje się najwyższe stężenia składników spalania benzyny. Stężenia tlenku węgla przekraczają wówczas normy o 271 proc., benzenu zaś - o 126 proc.

Z przeprowadzonych niedawno badan monitoringowych wynika, że w większych polskich miastach możemy już mówić o zjawisku smogu fotochemicznego (zwanego też smogiem z Los Angeles), polegającym na wzroście toksycznych stężeń tych substancji w powietrzu podczas zwiększonego ruchu samochodowego rano i po południu. 70 proc. zanieczyszczeń powietrza w Warszawie pochodzi z rur wydechowych.

W ostatnich badaniach SMG/KRC Poland aż 80 proc. respondentów pytanych o zagrożenia ekologiczne stwierdzało, że największym zagrożeniem dla zdrowia ludzi jest zanieczyszczone powietrze (tylko ok. 50 proc. wskazywało na skażoną wodę, zaś ok. 25 proc. - skażoną glebę). Na pytanie: "Czy społeczeństwo powinno być na bieżąco, obiektywnie i rzetelnie informowane o stanie skażenia środowiska", twierdząco odpowiedziało ponad 94 proc. pytanych, odmiennego zdania było mniej niż 2 proc.

Tymczasem próby zainstalowania tablic, na bieżąco informujących mieszkańców największych miast o wielkości skażenia powietrza, natrafiają na sprzeciwy ze strony administracji lokalnej i służb ochrony środowiska. Udostępnianie bieżącej informacji ekologicznej wymusiłoby bowiem na nich w konsekwencji np. wprowadzenie ograniczeń w ruchu pojazdów czy wstrzymanie pracy całych fabrycznych wydziałów przyczyniających się w największym stopniu do zwiększenia emisji trujących związków.

Mimo, że w Krakowie system automatycznego monitoringu powietrza nad miastem działał od 1991 r., wiedza, jaką niósł, nie była szerzej dostępna. Próby uruchomienia tablicy informacyjnej blokował m.in. konserwator zabytków, twierdząc, że tablica zeszpeci miasto. Dopiero od niedawna - podobnie jak w Wiedniu, Pradze, Bratysławie czy Londynie - również w Krakowie i Szczecinie działa system bieżącej informacji o stopniu zanieczyszczenia powietrza. Do ogłaszania stanu ostrzeżenia ("alarmu smogowego") brakuje jednak odpowiedniej nowelizacji ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska. Alarmy smogowe ogłaszano natomiast kilkakrotnie w ciągu ostatniego roku w Pradze i graniczących z Polską ośrodkach przemysłowych północnych Czech.

Zakończone w tym samym czasie na Śląsku badania wykazały ewidentną zależność pomiędzy liczba zgonów a nawet krótkotrwałymi wzrostami stężenia zanieczyszczeń w powietrzu.

Jeden z wyższych urzędników resortu ochrony środowiska twierdzi, że gdyby zastosować zachodnie kryteria, na podstawie których ogłasza się alarmy smogowe, musiałyby szybko zbankrutować szczególnie uciążliwe dla środowiska zakłady, Polska straciłaby atut producenta "zdrowej żywności", zaś mieszkańcy miast byliby poddani sporym niedogodnościom (ograniczenia w ruchu pojazdów, zalecenia pozostania w domach). Tymczasem ucieczka od smogu do szczelnie zamykanego domu może być rozwiązaniem jedynie na krotka metę.

Najnowszy, jeszcze nie publikowany raport Najwyższej Izby Kontroli stwierdza, że obecnie jedynie 10 proc. spośród 1600 przedsiębiorstw posiada urządzenia do redukcji zanieczyszczeń gazowych.

Istniejące i instalowane w ostatnich latach filtry cechują się niską sprawnością (zaledwie od 56 do 72 proc.). Obniża się zdolność redukcji zanieczyszczeń pyłowych. Z danych GUS wynika, że każdego roku do atmosfery emitujemy 1.6 mln ton pyłów, 1 mln ton dwutlenku azotu i 360 mln ton przyczyniającego się do zwieszenia efektu cieplarnianego dwutlenku węgla. Te dane lokują Polskę w niechlubnej czołówce państw europejskich.

Raport NIK stwierdza bezwład służb ochrony środowiska podległych wojewodom: 30 proc. z 71 dużych zakładów produkcyjnych nie posiada decyzji o poziomie dopuszczalnej emisji zanieczyszczeń do atmosfery (w tym znajdujące się na liście "80 największych trucicieli" Zakłady Azotowe we Włocławku, Elektrownia "Turów" i Zakłady Tworzyw Sztucznych "Erg"). W związku z tym nie mogą być one obciążane karami z tytułu nadmiernego zanieczyszczenia środowiska.

Okazało się też, że tylko 3 spośród 23 wydziałów ochrony środowiska dysponują pełną i aktualna wiedza o podmiotach gospodarczych zlokalizowanych na swym terenie, a emitujących zanieczyszczenia do atmosfery. Najczęściej wykazy były niekompletne, a Urząd Wojewódzki w Łodzi rejestru trucicieli nie prowadził w ogóle.

Inspektorzy NIK stwierdzają jednoznacznie, że przedsiębiorstwom o wiele bardziej opłaca się truć środowisko niż je chronić.

Opłaty za wprowadzenie zanieczyszczeń do powietrza maja wymiar wręcz symboliczny, stanowiąc ok. 0.5 proc. kosztów materiałowych. Zbyt niskie stawki opłat karnych w żaden sposób nie mogły być bodźcem ekonomicznym do podjęcia działań na rzecz ograniczenia emisji szkodliwych substancji. NIK stwierdza, że w żadnym województwie opłatami za zanieczyszczenie powietrza nie objęto wszystkich trucicieli.

Dyrekcja Zakładów Azotowych SA w Tarnowie w ogóle nie uwzględnia w planach rozwoju firmy podjęcia jakichkolwiek inicjatyw mających na celu ochronę środowiska. Z wcześniejszego programu ograniczania emisji gazów i pyłów do atmosfery poszczególne punkty były skreślane lub ich realizacje przesuwano w czasie. Zakłady wolały "zapłacić za powietrze" minimalna kwotę, w dodatku płatność te odroczyć, niż wydać miliardy na inwestycje ochronne. Te zaś przedsiębiorstwa, które serio potraktowały zapewnienia resortu i rządu o "poważanym podejściu do ochrony środowiska" i zdecydowały się na inwestycje proekologiczne - głośna sprawa elektrowni "Jaworzno III" - przegrały. Nie są konkurencyjne, a ich dyrekcje zmagają się ze zmasowaną krytyką związków zawodowych.

W ostatnim czasie niepokojąco zmniejszyła się też liczba zamówień na urządzenia do ochrony powietrza składanych u producentów. "Konwent" SA w Końskich wobec zmniejszenia popytu, zmniejszył produkcje odpylaczy filtracyjnych, zaś "Rawent" SA w Skierniewicach -- największy dotychczas wytwórca części elektrofiltrów - zmuszony został do produkowania m.in. pokryw luków okrętowych.

Leśnicy ostrzegają, że jeśli nie nastąpi skuteczne ograniczenie emisji zanieczyszczeń do atmosfery, to najpóźniej w ciągu 25-30 lat znikną w Polsce ostatnie skupiska drzew iglastych (dziś tylko 8 proc. drzewostanu uznać można za zdrowe). W ziarnach zbóż stwierdza się wielokrotne przekroczenie dopuszczalnych stężeń metali ciężkich: fluoru, formaldehydu, substancji smołowych. Prof. Mieczysław Chorąży ze Ślaskiej Akademii Medycznej twierdzi, że na terenie województwa katowickiego "drobnoziarniste zanieczyszczenia powietrza posiadają wysoką aktywność mutagenną i uszkadzają materiał genetyczny". Stopień zanieczyszczenia nad miejskimi aglomeracjami trzystoma szczególnie groźnymi związkami studwudziestokrotnie przekracza dopuszczalne normy.




[Dopiski wczasowicza dyżurnego].
W tym samym numerze <> - nie mylimy się, jest to ów osławiony numer z Madonną i Dzieciątkiem w maskach gazowych - są jeszcze inne artykuły na tematy ekologiczne i kilka rubryk zawierających szczegóły techniczne - np., że w 1993 r. z pomiarów smogu w miastach wynika, że Kraków zajmuje drugie miejsce, zaraz za Bogatynią, a przed Koninem, Dąbrową Górniczą, Jaworznem, Bytomiem, itd. Jeśli oczarowany kafejkami w okolicy Rynku Czytelnik się zdziwi, to trudno. Przez wiele lat dojeżdżałem do pracy Alejami Trzech Wieszczy, kilkanaście dni temu przejeżdżałem znowu i balem się oddychać...

Ponad trzydzieści procent trucizny w powietrzu jest skutkiem ruchu samochodowego, a ten w ciągu najbliższych lat wzrośnie dwukrotnie. Wprowadza się ustawy o nierejestrowaniu samochodów bez katalizatora, ale zwalnia się z niej malucha oraz cinquecento, których jest bardzo dużo. Polonezy na razie są sprzedawane również bez katalizatora, kupujący niechętnie życzy sobie wydać dodatkowe 20 mln złotych. Benzyna bezołowiowa nie jest zresztą specjalnie tańsza od super. Samochody spędzają swój roboczy dzień w korkach, w godzinach szczytu cały Kraków to jeden olbrzymi korek, pół Ślaska też.

Pisaliśmy w <> już dwa, czy trzy razy o sprawach ekologii w Polsce. Co jakiś czas jedna, lub dwie gazety w Polsce biją na alarm, potem wszystko cichnie. Administracja i jej agendy robią czasami "numery" wręcz Hollywoodzkie: Sanepid w Katowicach ulepszył na własną rękę tzw. wskaźnik W-15 - wskaźnik piętnastu najbardziej szkodliwych związków w atmosferze. Dla Ślaska przyjęto NDS (poziom najwyższego dopuszczalnego stężenia; normę alarmową) dla tlenku węgla - 18-krotnie wyższy, a dla paskudnie rakotwórczego benzopirenu - 10-krotnie wyższy niż dla reszty kraju. W sprawozdaniu dla Sejmiku Ślaskiego Sanepid się bronił twierdzeniem, że normy na Śląsku "zostały zaostrzone bez żadnego naukowego uzasadnienia". Gdy prof. Chorąży ujawniał zmiany genetyczne u mieszkańców Górnego Ślaska, Andrzej Sośnierz, dyr. Wydz. Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach dał mu odpór, oświadczając, jak podano: "Upowszechnienie danych o zmianach chromosomalnych do niczego nie prowadzi. To w ogóle nie jest informacja, bo jeszcze nie zbadano, co takie zmiany powodują, czy są szkodliwe dla organizmu. Przecież cala ewolucja dokonała się dzięki zmianom kodu genetycznego".

Może p. Sośnierz jest już tym Nowym Człowiekiem? No to do przodu. <> nie pisze o wielu sprawach, o których kiedyś by warto więcej. O tym, że jesteśmy czołowym producentem dioksyn w Europie. Że wykładniczo rośnie w Polsce liczba alergików (sam mam zaszczyt być przynależny...). Że zbiorniki wody pitnej giną. Nie wspomnieli o ostatnim zrzucie mazutu do morza w okolicy Międzyzdrojów, lokalnej katastrofie, której administracja przyglądała się z założonymi rekami. W ogóle, albo rzadko pisze się o tym, Że na skutek zapadania się terenu na obszarach miejskich Katowic, w piwnicach niektórych domów zbiera się stęchła, zatruta woda. ("Cóż pan chce, dom stoi, fundamenty mocne").

Lekarze ze Ślaska alarmują, że płody ludzkie zatruwane są metalami ciężkimi już w łożysku. Jeden mój znajomy ginekolog i położnik, który przeprowadził sporo cięć cesarskich powiedział mi, że ich liczba niepokojąco rośnie, organizm matki próbuje cudów, ścianki macicy stały się znacznie grubsze, ale niestety mięśnie słabsze. Średnia waga noworodków w Katowicach spada regularnie. Chłopcy: 1976 - 3320g, 1985 - 3220g, 1992 - 3180g. Dziewczynki: 1876 - 3270g, 1985 - 3140g, 1992 - 3080g.

Tak, tak. Wypowiadając się w sprawie tej nieszczęsnej okładki biskup Pieronek powiedział dosłownie, że ludzie karleją. Chodziło mu o to, że nie odróżniają sacrum od profanum. Tak powiedział biskup, sam słyszałem, słowo honoru, nic nie przekręciłem. Rozumiemy, że ponieważ dla Episkopatu świętością jest życie, zwłaszcza nienarodzone, wnioskujemy, że biskup Pieronek, w odróżnieniu od większości osób zabierających głos w sprawie okładki, przeczytał treść tygodnika i zapoznał się z podanymi wyżej danymi statystycznymi. Gdyby szanowny Czytelnik miał wątpliwości, to przyznaję, że miało to być zgryźliwe. Ale bez żadnego zgryźliwego uśmiechu, wręcz przeciwnie. Wiec może zakończmy cytatem z Norwida: "gdy człowiek o ratunek wola -- ornat drze się w pasy i związuje rany".
J.K_uk