Jak mając dwa bilety dostać mandat za jazdę bez biletu w Polsce

C.....r
C.....r
Mirki dziś podzielę się z Wami sposobem jak dostać mandat za przejazd Kolejami Mazowieckimi w obrębie drugiej strefy warszawskiej posiadając przy sobie dwa bilety. O ile w tym zajściu jest też troche mojej winy i gapiostwa to chcialbym pokazać jak uczciwość w tym kraju nie popłaca... Kiedy znalazłem się na stacji Dworzec Wschodni miałem przy sobie skasowany bilet przesiadkowy 75 minutowy ZTM (którym btw. nie raz jechałem Kolejami Mazowieckimi w strone lotniska, dlatego nie spodziewałem się problemów podczas przejazdu do Warszawy-Anin) i wygasłą dzień wcześniej kartę miejską, która pozwala na podróż kolejami w ramach tak zwanego "wspólnego biletu".
Pomyślałem, że nie będzie żadnego problemu z przejazdem na bilecie ztm, ale mimo wszystko doładowałem kartę miejską i pobiegłem na pociąg. Gdy już byłem dwie stację przed moją wysiadką przyszedł kontroler biletów i zażądał biletu. Przedstawiłem bilet przesiadkowy i dopiero wtedy dowiedziałem się, że taki bilet nie obowiązuje w tych pociągach i dopiero na bilecie dobowym mogę sobie jeździć kolejami. Myślę no dobra mam jeszcze karte miejską. Pokazuję kartę i okazuje się, że owszem jest doładowana, ale nie została aktywowana... Kontroler już zaczyna wypisywać mandat, a ja prezentuje dowód ze ledwo 20 minut temu kupiłem miejską i ze po prostu zapomnialem jej aktywować ponad to nie widziałem nigdzie kasownika w pociągu czy tam stacji, a biletomat akurat mi jej nie aktywował. Kontroler odpowiada, że to nie jego biznes. Dostaję mandat i odwołuje się. Po 3 tygodniach dostaję odpowiedź, że muszę uiścić opłatę 100 zł czyli tak jakbym jechał bez żadnego kupionego biletu, a wydałem wtedy 50zł na kartę miejską i kilka złotych na bilet ztm... Zdaję sobie sprawę, że wg regulaminu należy mi się mandat, ale zastanawiam się czy trzeba było mnie potraktować jak typowego pasażera, który jechał na gapę i czy kontroler nie mógłby mi aktywować swieżo kupionego biletu karty miejskiej. Cóż taki mamy klimat, trzeba załatać dziurę budżetową. A wisienką na torcie są spojrzenia babć w przedziale i szepty, że "cwaniaczek chciał jechać na gapę..."