Dr Sławomir Mentzen o zasiłkach w przedwojennej i współczesnej Polsce

jasieq91
jasieq91
https://www.facebook.com/slawomirmentzen/posts/1349050098489523

Gdy Polska odzyskała niepodległość, jedną z pierwszych decyzji (jeszcze w 1918 roku) było wprowadzenie zasiłków dla bezrobotnych w miastach. Początkowo miały one formę pieniężną, ale szybko musiano z niej zrezygnować. Okazało się bowiem (któż by się spodziewał!), że rozdawanie zasiłków zwiększa poziom bezrobocia. Przyczyny były dwie: zasiłki zachęcały mieszkańców wsi do przyjazdu do miasta po zapomogę oraz z pracy masowo rezygnowały osoby zarabiające mniej niż wysokość zasiłku.
Zasiłki pieniężne zastąpiono więc wypłatami w naturze. Problemem okazało się to, że zapomogi były nieregularne, w dodatku często w postaci towarów których nikt nie chciał. Beneficjenci pomocy starali się więc otrzymaną żywność sprzedać lub wymienić na tę bardziej potrzebną. Aby ukrócić ten haniebny proceder, wprowadzono kary aresztu (od 1 do 4 tygodni) za handel otrzymaną żywnością.
Cały handel miał być bowiem pod ścisłym nadzorem państwa. W tym celu powstały: Państwowa Centrala Handlowa, Państwowy Urząd Zakupu Artykułów Pierwszej Potrzeby, Państwowy Urząd Handlowy i Główny Urząd Żywnościowy.
Wynikiem działania tych urzędów był oczywiście dynamiczny rozkwit wolnego, czarnego rynku. Dzięki niemu żywność mogła szybko i bez pośrednictwa państwa trafić od jej producenta do konsumenta. Z tym szkodliwym zjawiskiem miał walczyć powołany w 1919 Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją.
Tego typu zmagania z rzeczywistością trwały przez 20 lat. W okresie międzywojennym przetestowaliśmy chyba wszystkie poronione pomysły gospodarcze. Mieliśmy drukowanie pieniędzy, potem hiperinflację, protekcjonizm, cła zaporowe, dopłacanie do eksportu, kontyngenty, limity, licencje na import, reglamentacje dewizowe, monopole państwowe, przeregulowany rynek pracy, wielkie państwowe inwestycje, roboty publiczne, reformy rolne, progresywne podatki, plany pięcioletnie i obowiązkowe ubezpieczenia społeczne.
Dwadzieścia lat kopania się w czoło. Najgorsze jest to, że nie wyciągnęliśmy z tego okresu żadnej nauki. Minęło 100 lat a Polacy dalej żyją tymi samymi złudzeniami. Mamy nawet rząd który bez żenady czerpie pełnymi garściami z przedwojennej myśli gospodarczej.
Czy coś się może nie udać?