Polak bogaty jak zachodni Europejczyk? Może, ale najwcześniej... na emeryturze

yarpen26
yarpen26

Polak bogaty jak zachodni Europejczyk? Większość Wykopowiczów doświadczy tego najwcześniej... na emeryturze.


Dużo słyszymy w mediach o postępującym nadganianiu bogatych krajów Europy Zachodniej przez Polskę i część pozostałych państw regionu. Następująca ostatnio eksplozja popularności partii populistycznych i o skłonnościach autorytarnych spotyka się z konsternacją zachodnich mediów, nie pojmujących poziomów postkomunistycznej frustracji. Wysokie słupki rozwoju gospodarczego Polski, Czech, Węgier czy Rumunii powinny przecież uspokoić tamtejszą ludność, że dystans do upragnionego Zachodu jest progresywnie nadrabiany.


Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że przepaść dochodowa pomiędzy Wschodem a Zachodem kontynentu zasypywana jest w stopniu rażąco niewspółmiernym do oczekiwań. Sztandarowe przykłady oszałamiającego boomu ekonomicznego, w ciągu dwóch pokoleń dźwigające narody z często zatrważającej biedy na szczyty rankingów standardów życia, które stały się po II wojnie światowej udziałem Hiszpanii, Irlandii, Korei Południowej czy Włoch, nie powtórzą się w przypadku dawnego bloku wschodniego, który transformuje się już od 30 lat i wiele wskazuje, że dojście do celu zabierze mu co najmniej kolejnych pięćdziesiąt. Patrząc na sprawę realistycznie, współcześni 40-latkowie swoje pierwsze emerytury odbiorą w kraju nadal należącym do Europy drugiej kategorii, ostatkiem sił próbującym zrównać się z Hiszpanią czy Włochami i wzdychając co najwyżej do standardów życia najbogatszej germańskojęzycznej części kontynentu (Niemcy, Skandynawia, Holandia itd.).


Trwający boom wielu z nam mógł zawrócić w głowie, ale spójrzmy prawdzie w oczy: 4-5-procentowy wzrost to nie jest coś do utrzymania na dłuższą metę. Mimo nieustannych deklaracji, polski model rozwoju gospodarczego w dalszym ciągu opiera się na niskokosztowej produkcji, sektor badań i rozwoju pozostaje skandalicznie niedofinansowany. Pułapka średniego rozwoju coraz silniej zaciska palce na naszym gardle i nic nie wskazuje na to, żeby stan ten miał w najbliższych dekadach ulec zmianie, dlatego należy zadać sobie pytanie, jakich słupków wzrostu gospodarczego można się spodziewać – i czy pozwolą nam one na dokonanie upragnionej konwergencji wobec bogatych sąsiadów.


W swojej analizie wziąłem pod uwagę warianty średniorocznego polskiego wzrostu gospodarczego do roku 2070 w stosunku do gospodarek szeregu innych państw Europy. Odkryłem, że najważniejsze nie jest to, o ile procent rocznie rośnie nasza gospodarka, a jaką punktoprocentową przewagę notuje ów wzrost nad tym państw zachodnich. Innymi słowy, gdyby zamiast w pierwszej tabeli polskie PKB urosło np. o 2,25%, a niemieckie o 1,5%, stosunek końcowy nie będzie się drastycznie różnił od tego zaprezentowanego.


Jakiej więc przewagi wzrostu w skali roku potrzebujemy, aby do 2070 r. osiągnąć zadowalające rezultaty?


Wariant I: Polskie PKB rośnie szybciej od innych krajów o 0,75 punktu procentowego w skali roku

595839305977304741424578_4158yXKvfKowkXoaTM25uBiGKJE25AfB.jpg


W sytuacji, w której po 80 latach reform Polska nie osiąga nawet trzech czwartych bogactwa Hiszpanii, kraju jeszcze w czasach stalinowskich na porównywalnym poziomie rozwoju, trudno mówić o jakimkolwiek realnym progresie. Scenariusz całkowicie nieakceptowalny.


Wariant II: Polskie PKB rośnie szybciej od innych krajów o 1 punkt procentowy w skali roku

595839305977304741424578_Z6JyHgtoNiw0tE5u9Q5sydiEFFOpfvpv.jpg


Trochę lepiej, ale w dalszym ciągu Polska co najwyżej liże buty najsłabiej rozwiniętym krajom Południa. Dystans do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji pozostaje ogromny. Scenariusz ten również jest całkowicie nieakceptowalny.


Wariant III: Polskie PKB rośnie szybciej od innych krajów o 1,25 punktu procentowego w skali roku

595839305977304741424578_FwIVroEKq7vCe7PAay09S7EiREfqsUP9.jpg


Nastąpiła rzeczywista poprawa. Dystans do Hiszpanii jest właściwie nadrobiony, udało się też osiągnąć mniej więcej dwie trzecie bogactwa Brytyjczyków i Francuzów, co w setną rocznicę objęcia przez Edwarda Gierka stanowiska I sekretarza PZPR raczej nie stanowi szczególnie wygórowanej ambicji. Na pocieszenie można zaznaczyć, że gdyby trend ten utrzymać przez kolejne lata, w XXII w. Polacy weszliby niemal tak samo bogaci jak spadkobiercy Szekspira i Moliera. Mimo to, społeczeństwo oczekuje zmian szybciej.


Wariant IV: Polskie PKB rośnie szybciej od innych krajów o 1,5 punktu procentowego w skali roku

595839305977304741424578_npyhJqfKWARuGCdKlmS7uIX435r6kSeM.jpg


Zmiana względem poprzedniego wariantu prawdopodobnie nie wygląda aż tak dobrze, jak można by się tego spodziewać. Utrzymanie przez pół wieku średniorocznej przewagi nad Niemcami rzędu 1,5 punktu procentowego to gigantyczne wyzwanie, a jak widać nawet tutaj na mecie będziemy musieli się zadowolić zaledwie dwoma trzecimi ich bogactwa. Nadal wyraźny, choć zdecydowanie mniejszy dystans panuje do Wielkiej Brytanii i Francji, przy czym Polska właściwie nie wyróżnia się już niczym na tle Południowców.


Wariant V: Polskie PKB rośnie szybciej od innych krajów o 1,75 punktu procentowego w skali roku

595839305977304741424578_JEu2Z76RieSDOUHl0UnvRHw7xO3Z2DNn.jpg


Pierwszy z wymienionych wariantów, który może wywołać nieśmiały uśmiech na polskiej twarzy; Polskę trudno tu już uznać za kraj na dorobku. Pomijając okresowe pokryzysowe klęski bezrobocia (w rodzaju tych, które dotknęły Hiszpanię, Irlandię czy Włochy), krajowi nad Wisłą raczej nie będzie w tym scenariuszu groziła perspektywa chronicznej stutysięcznej emigracji w skali roku osób w wieku produkcyjnym. Co ważne, przewaga 1,75 punktu procentowego umożliwi już do połowy stulecia bardzo wyraźne skurczenie przepaści do Hiszpanii: w 2050 r. polskie PKB na głowę osiągnie poziom ponad 86% tego notowanego na Costa del Sol.


Wariant VI: Polskie PKB rośnie szybciej od innych krajów o 2 punkty procentowe w skali roku

595839305977304741424578_FFRld6l77XzG3tozMShQoI14zrc9a7oX.jpg


Utrzymanie przewagi rzędu 2 punktów procentowych nad Niemcami do 2077 r. umożliwi nam zrównanie się z gospodarczą lokomotywą kontynentu, co trudno będzie rozpatrywać w kategoriach innych niż zdecydowanego sukcesu. Osiągnięcie go będzie jednak niezwykle trudne, dlatego w tym miejscu zakończymy tę analizę: utrzymanie średniorocznej przewagi wzrostu rzędu 2,25, 2,5, 2,75 czy 3 punktów procentowych przez pół wieku trudno traktować w kategoriach innych niż pobożnych fantazji.


Pytanie brzmi: czy w ogóle mamy podstawy liczyć na warianty lepsze od I bądź II? A może nawet tak umiarkowanym ambicjom nie uda nam się sprostać?


Pamiętajmy, że polski wzrost gospodarczy jest ściśle powiązany z niemieckim, a szerzej – z zachodnioeuropejskim. Zapaść gospodarcza tam pociągnie na dno również i nas. I prawdopodobnie będzie nam dużo trudniej się z niej wydobyć niż partnerom na zachód od Odry. Co więcej na naszą korzyść nie przemawiają również względy geopolityczne. Powojenny sukces Zachodu opierał się przede wszystkim na zażegnaniu groźby wybuchu kolejnej wojny sprowokowanej przez Niemcy. Oczywistym odpowiednikiem Niemiec w naszym regionie jest Rosja, która nie wykazuje jednak żadnych skłonności odwrotu od prowadzenia polityki zagranicznej za pomocą siły. 30 lat po upadku żelaznej kurtyny Polacy, Litwini czy Łotysze nadal muszą realnie brać pod uwagę możliwość, że ich dotychczasowe osiągnięcia w perzynę obrócą lufy czołgów i zrzucane przez samoloty bomby, być może również atomowe. I niestety nie możemy wykluczyć, że w 2070 r. zamiast choćby dobijać do poziomu Hiszpanii i Włoch, będziemy w stosunku do nich jeszcze biedniejsi, niż jesteśmy dzisiaj.


Matematyka oraz chłodna analiza sytuacji pokazują jasno, dlaczego Polacy i mieszkańcy wielu innych krajów naszego regionu, nawet tych utożsamianych z fantastycznymi sukcesami gospodarczymi w ciągu ostatnich trzech dekad, są tak bardzo sfrustrowani. 


Pewien chłop na polnej drodze spotkał wyczerpanego i głodnego wędrowca. Zaprowadził go do swojej chaty, dał jeść i pić, pozwolił się przespać. Na pytanie, dokąd zmierza, tamten odpowiedział, że wyruszył w dziesięciotysięcznomilową wędrówkę po wielki skarb ukryty w górach.

— Powiedzcie, wędrowcze, a ile drogi już tak przeszliście? — zapytał zaciekawiony chłop.

— Dwa i pół tysiąca mil — odparł zrezygnowany wędrowiec. — I tak myślę, czy by nie zawrócić, bo dosyć mam tej tułaczki.

— Jak to?! — zdziwił się chłop. — Przecież macie już za sobą jedną czwartą drogi!

— Tak — odparł tamten, nie podnosząc głowy. — A przede mną trzy czwarte.

— A ile już czasu tak podróżujecie?

— Trzydzieści lat.