Trump, impeachment i ,,sekretne państwo".

Robi_Santone10

1uBwkQmYFwxy1gngYR68g55JO4vxquwA01IG7My.jpg


Trump, impeachment i ,,sekretne państwo"


Kilka tygodni temu ruszył w Izbie Reprezentantów Kongresu USA proces usunięcia
prezydenta Stanów Zjednoczonych z urzędu zwany impeachmentem.
Donald Trump jest czwartym gospodarzem Białego Domu, który dostąpił
tego ,,zaszczytu”. Poprzednio byli to Andrew Johnson, Richard Nixon
i Bill Clinton. Jednak z powodu braku poparcia wymaganej w
Konstytucji większości 2/3 w Senacie żaden z nich nie został faktycznie skazany. 

Republikanie obecnie kontrolują tę izbę Kongresu. Stąd podobnie stanie

 się w przypadku Donalda Trumpa, który pozostanie na urzędzie. Istotne są jednak okoliczności w
jakich ten proces przebiega.


Po raz pierwszy w historii sama Izba Reprezentantów występuje nie
tylko w roli oskarżyciela, lecz również śledczego. Dotychczas
kongresmeni głosowali nad materiałem dowodowym zgromadzonym przez
specjalnie powołanego prokuratora. Tym razem sami przejęli stery
dochodzenia. Posiadający w Izbie większość Demokraci starają się
dowieść, że prezydent Trump złamał Konstytucję dopuszczając się ,,quid pro quo".
Z kolei ich oponenci z Partii Republikańskiej twierdzą, że działania wokół impeachmentu
mają charakter strictepolityczny, gdzie przedstawiciele ,,sekretnego państwa” (deep
state) chcą obalić legalnie wybranego prezydenta.


Czym  jest zatem łaciński termin ,,quid pro quo".
W tłumaczeniu dosłownym oznacza on: rzecz za rzecz. W praktyce
politycznej odnosi się jednak do bardziej przyziemnych rozwiązań:
jeśli ty mnie podrapiesz po plecach, to ja ciebie również...Czyli
– wzajemne wyświadczanie sobie przysług. W polskich realiach
rzecz, którą niewielu potępia. Dlaczego zatem w Stanach
Zjednoczonych przeciwnicy polityczni Trumpa oskarżają go, iż
popełnił poważne przestępstwo dopuszczając się ,,quid pro quo" podczas
kontaktów ze swoim ukraińskim odpowiednikiem. Miał w nich
sugerować, że jeśli znajdzie coś brzydkiego na Josepha Bidena, 

kandydata Demokratów w wyborach prezydenckich w
2020 roku, to Biały Dom będzie wdzięczny i zgodzi się
zrealizować program pomocy wojskowej dla Ukrainy.

W amerykańskiej przestrzeni prawnej używanie ,,quid
pro quo" jest powiązane z korupcją. Większość skazujących wyroków
dotyczących przekupstwa urzędników federalnych ma miejsce na bazie
,,wyświadczania sobie przysług”. Dotyczy to wielu płaszczyzn, w
tym również kontekstu damsko-męskiego (np. awansu podwładnej w
zamian za usługi seksualne). W zdecydowanej większości jednak
chodzi o pozyskanie korzyści finansowych. Liczy się zatem ,,pro”
czyli ,,dlaczego” wykonuje się pewne czynności: dla uzyskania
osobistych korzyści, czy też realizując obowiązki służbowe. W
przypadku prezydenta sprawa jest jeszcze bardziej delikatna. Twórcy
Konstytucji Stanów Zjednoczonych byli szczególnie wrażliwi na
wpływ czynników zewnętrznych na młode państwo. Stąd wyraźnie
zaznaczyli, iż jedną z przyczyn usunięcia prezydenta z urzędu
może być korzystanie przez niego z pomocy zagranicznej celem
doświadczenia korzyści politycznych. Czyn taki wprost
zakwalifikowali jako korupcję, stanowiącą bezpośredni powód
usunięcia prezydenta z urzędu.


Z drugiej strony Republikanie twierdzą, iż ,,quid
pro quo" nie miało miejsca. Natomiast cały proces impeachmentu
to rozgrywka polityczna przedstawicieli ,,sekretnego państwa”.
Termin ten jest używany przez Donalda Trumpa i jego zwolenników od
początku kadencji. Odnosi się on generalnie do szeroko pojętej
sfery administracji urzędników amerykańskich. Główny zarzut im
stawiany dotyczy rzekomej próby zmiany demokratycznego werdyktu
Amerykanów, w którym wybrali oni prezydenta. Zatem warstwa
niewybieralnych i niezadowolonych z tego wyboru urzędników ma prowadzić 

działania zmierzające do zmiany gospodarza Białego
Domu.


Pojęcia ,,sekretnego państwa” można szukać jednak głębiej w historii
innych krajów. Łatwo znaleźć jego korzenie w tureckim terminie ,,derin
devlet". W imperium otomańskim odnosił się on do równoległego systemu
rządów, gdzie osoby, które nie piastowały oficjalnych stanowisk
odgrywały kluczową rolę w definiowaniu i realizacji polityki
państwa. Najczęściej był to system eklektyczny, ewoluujący, w
którym rywalizowali gracze ze sceny politycznej i świata
przestępczego. Nic dziwnego, że prezydent Turcji Erdogan
wielokrotnie odnosił się również do ,,sekretnego państwa”
podzielając obawy Donalda Trumpu. W swoim przypadku miał na myśli
zwolenników lidera religijnego Fethullaha Gülena
oskarżanego o zamach stanu w 2016 roku. Z
pewnością nie powinno się jednak terminu ,,sekretnego państwa”
odnosić do obecnej walki politycznej związanej z impeachmentem
prezydenta USA. Można znaleźć natomiast wiele podobieństw i
zastosowania tego pojęcia w krajach, gdzie formalnie ,,rządzący”
nie rządzą...