Olsztyn: Rachunek na ponad 200 zł za 5 minut jazdy hulajnogą Bolta

DVEE
DVEE

W ostatni piątek dostałem telefon od żony i musiałem szybko dotrzeć z pracy do domu. Tego dnia nie miałem auta, więc szedłem do domu piechotą. 

Musiałem być jak najszybciej w domu, więc pomyślałem, że przetestuję jazdę hulajnogą elektryczną, które właśnie pojawiły się w naszym mieście. Zainstalowałem więc aplikację i próbowałem uruchomić pierwszą napotkaną hulajnogę, ale ta za nic nie chciała jechać. Mimo, że naciskałem przycisk, to nie ruszała. Zakończyłem więc przejazd w aplikacji, a system naliczył mi 1,08 zł. Trochę kiepski start, ale pomyślałem, że awarie się zdarzają, więc poszedłem dalej w stronę domu, licząc że kolejna będzie już sprawna. 


Po drodze napotkałem następną hulajnogę. Tę udało się uruchomić i już po chwili cieszyć się jazdą. Ucieszyłem się, że będę dużo szybciej, jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Już po kilkuset przejechanych metrach hulajnoga zwolniła, a po chwili zatrzymała w połowie ulicy. Nie wyjechałem za miasto, czy też do lasu. Nie wiedziałem za bardzo co się dzieje, czy to znów jakaś awaria, jak tej pierwszej, czy może się rozładowała. Mimo kilku prób ruszenia hulajnoga za nic nie chciała jechać. Co jednak istotne system cały czas naliczał opłaty (stawka jest za każdą minutę aktywnego przejazdu). Nacisnąłem więc w aplikacji "zakończ przejazd". Aplikacja poinformowała mnie, że MOŻLIWE będzie naliczenie kary. Słowo klucz, to wg. mnie "możliwe". Nie było żadnej informacji, że kara będzie obligatoryjna. Nie chciałem oczywiście płacić kary, więc anulowałem. To jednak niewiele dało, bo system nadal naliczał mi opłaty za każdą minutę. Była jeszcze opcja pauzy, której użyłem, ta jednak też nie rozwiązywała problemu, bo przejazd był nadal aktywny i opłaty nadal liczono, tylko niższe. Po kilku nieudanych próbach uruchomienia sprzętu oraz zakończenia przejazdu w apce uznałem, że nie mogę przecież zostawić go aktywnego w systemie. Skoro komunikat był o MOŻLIWEJ karze, to uznałem, że przecież w firmie Bolt pracują ludzie i na pewno uda się wyjaśnić całą sytuację na spokojnie i zakończyłem przejazd. Po chwili otrzymałem rachunek na ponad 200 zł (załącznik). Kara została więc naliczona automatycznie. 


Uznałem, iż pomimo, że jestem mocno spóźniony, to nie zostawię hulajnogi w tym miejscu, skoro to jakiś niedozwolony obszar, mimo iż był to normalny odcinek drogi, którą jechałem. Zainicjowałem więc nowy przejazd, licząc że może ta zacznie działać tym razem. Niestety nadal nic, mimo "dodawania gazu". Przeniosłem więc "ręcznie" hulajnogę 100 metrów do tyłu, pomimo że mój dom był w przeciwnym kierunku. Cofnąłem się, bo respektuję to, że pracownicy firmy mają później pewnie jakiś problem, gdy muszą ściągać hulajnogi będące poza obszarem. Hulajnoga nie była więc przeze mnie porzucona. Nie zostawiłem jej w wyłączonym obszarze, a pracownicy na koniec dnia nie musieli jej szukać, bo stanęła w dozwolonej strefie. Dokończyłem drogę do domu pieszo, będąc spóźnionym.


Po całym zdarzeniu zgłosiłem sprawę do supportu Bolta, opisując wszystko kulturalnie, wyjaśniając że aplikacja nie dawała mi znać, czemu hulajnoga nie jedzie, że cofnąłem się i "ręcznie" odstawiłem hulajnogę i prosząc o anulowanie kary. Ku mojemu zdziwieniu odpisano mi, że kara nie zostanie anulowana.


Uważam, że firma wykazała się bardzo mała wyrozumiałością. Po pierwsze hulajnogi są od kilku dni w naszym mieście. Był to mój pierwszy przejazd. Rozumiem, że istnieje regulamin, oraz obszary wyłączone i tak jak wspominałem, dla firmy to zapewne problem, bo pracownicy muszą potem jeździć i zbierać sprzęt spoza dozwolonej strefy. Ja jednak nie porzuciłem hulajnogi, a cały czas byłem przy niej, a po chwili sam odniosłem ją mimo, że nie chciała jechać. Nie zaparkowałem więc jej ani na chwilę poza strefą, a pracownicy nie musieli jej nigdzie szukać, co najwyżej mogłem dojechać do jej krańca.


Jeśli nawet istnieje zabezpieczenie sprawiające, że hulajnoga przestaje jechać przy dojeżdżaniu do końca strefy, to kara powinna być naliczana dopiero powiedzmy 100 metrów dalej. W moim przypadku było to bez sensu, bo nie wiedziałem czy sprzęt się zepsuł, czy rozładował, czy jest jakiś inny problem. Jeśli nawet istnieje takie zabezpieczenie, to użytkownik powinien dostać w momencie zatrzymania hulajnogi jasny komunikat -  powiadomienie na ekranie, że "dojechałeś do końca strefy, zawróć, hulajnoga nie będzie mogła jechać dalej", czy coś w tym rodzaju, tak aby wiedział co się stało.


Na koniec dziwię się w podejściu do sprawy przez Bolta. Znalazłem w sieci kilka osób, które miały taką sama sytuację w innych miastach i... odzyskały pieniądze. Nie wiem jak długo usługa była w ich mieście, nie wiem czy nawet odprowadzili sprzęt do dozwolonej strefy jak ja, czy go porzucili. Na pewno nie jest to dobry start i budowanie relacji z klientem. Jestem przekonany, że takie działanie może wprowadzić w błąd wielu innych użytkowników hulajnóg.

Dziwie się, że firma podchodzi do sprawy w taki sposób. Zamiast budować grono zadowolonych użytkowników, woli zarobić jednorazowo 200 zł na wymierzonej karze. Ja pewnie z ich usług już nie skorzystam.


Myślę, że użytkownicy chcący spróbować jak ja przejazdu powinni mieć na uwadze, że na rachunku, bez możliwości odwołania MOŻLIWE, że zobaczą nie tylko opłatę za hulajnogę.