A dlaczego Obamy nie chronią z Ożarowa Mazowieckiego?

topnews
Przy okazji wizyty Baracka Obamy media zarzucają nas informacjami o bohaterskiej postawie BOR, który ramię w ramię z Secret Services chroni przywódcę najpotężniejszego światowego mocarstwa:

Oficer BOR-u będzie adiutantem Baracka Obamy podczas wizyty w Warszawie//www.rmf24.pl/fakty/polska/news-oficer-bor-u-bedzie-adiutantem-baracka-obamy-podczas-wizyty,nId,342061

BOR czeka na Obamę. Warszawę czekają korki //www.tvn24.pl/12690,1704235,0,1,bor-czeka-na-obame-warszawe-czekaja-korki,wiadomosc.html

(więcej każdy sobie wygooglać może)

Szefa tej bohaterskiej jednostki przyjął sam Barack Obama

Prezydent Obama spotkał się z funkcjonariuszami BOR //www.rp.pl/artykul/665228.html

Nie dziwota, jego chłopaki się nieźle poświęcają



Tylko nikt nie pamięta, że ten sam gość jest odpowiedzialny za to, że na Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku nie czekał żaden funkcjonariusz BOR.  Jak słusznie zauważa jeden z blogerów Salonu 24 //maloobiektywny.salon24.pl/310671,barack-obama-lech-kaczynski-przynajmniej-dla-bor (trafiłem przypadkiem). "Borowiki" ubezpieczały Prezydenta Kaczyńskiego z Katynia(ok. 18 km od Smoleńska). Czy Baracka Obamę, przebywającego w Warszawie, Secret Service mogłoby ubezpieczać z Ożarowa Mazowieckiego? Na miejce tragedii pod Smoleńskiem funkcjonariusze podlegli gen. Janickiemu przybyli dopiero o 9.30. Wtedy trwało już dogaszanie wraku TU-154M, a dookoła były rozciągnięte taśmy.

Dla Obamy zamknięto ulice w Warszawie, żeby mu nikt limuzyny "na stłuczkę" nie gwizdnął. A szef BOR otrzymał w listopadzie 2010 od szefa MSZ... medal

To powinna być Polska, ale daję to do grupy polityka, bo taki jest reżim na Wykopie. Ale czy to nie jest krótkie podsumowanie tego jak wygląda stan naszego kraju? Jak polityczne wojenki prowadzą do naszej degradacji w świecie? Czy to nie pokazuje jacy jesteśmy śmieszni i żałośni? Obama i jego chłopcy z Secret Services muszą mieć niezły ubaw patrząc na BOR-owców, którzy zamykają ulice 3 godziny przed przejazdem kolumny.

I jeszcze jedno. Gdyby w cywilizowanym kraju zginął prezydent, to w tym samym dniu szef jednostki go chroniącej podałby się do dymisji. Jeśli nie z poczucia obowiązku to ze strachu przed medialnym linczem.

A u nas? Panie pośle on nazwał pana błaznem. Co pan na to?