"Dreszcze" Powalające zdjęcia grup rekonstrukcyjnych

Qminator
Bardzo ciekawy projekt fotograficzny z udziałem grup rekonstrukcyjnych: &quot;Dreszcze&quot;<br /> <br /> <br /> <br /> <br /> <br /> <br /> <br /> <br /> <br /> Zadzwoniła znajoma, Marta Brzezińska. Powiedziała, że na warszawskiej Pradze szykuje się akcja. Zbierają się grupy rekonstruktorów – młodych ludzi odtwarzających konkretne akcje z czasów II wojny światowej. Były to ekipy: Grupa Rekonstrukcji Historycznej Narodowych Sił Zbrojnych, Parasol, Czata 49, Miotła i Gustaw Harnaś. Jeden chłopak przyjechał nawet z Poznania. Wszyscy zjechali na Pragę, przywieźli mundury, sztuczną krew. Gdzie się kupuje taką krew? W specjalistycznych sklepach dla charakteryzatorów. Żona jednego chłopaka akurat rodziła, więc wpadł na akcję, a potem popędził do niej do szpitala. To pokazuje, jaką pasją jest dla tych ludzi odtwarzanie wojennych historii. To nie jest zabawa w wojnę. Oni tym żyją. Chłoną książki, fascynuje ich bohaterstwo, heroizm garstki powstańców, którzy mieli „bezczelność” stanięcia w obronie miasta. Oni żyją tą legendą. Fascynuje ich do tego stopnia, że są w stanie liczyć szwy na mundurze. Mówią: „OK, tak wyglądała oryginalna kurtka. Takie właśnie noszono w 1944 roku”. Jeśli wszystko pasuje, to taki mundur jest „koszer”, jeśli jest jedynie imitacją, tanią podróbą, mówią, że jest „nie-koszer”. Powiem szczerze: bardzo mocno zaangażowałem się w te zdjęcia. Nie znalazłem się tam przypadkowo. To jest też moja historia. Od pewnego czasu hobbystycznie fotografuję grupy rekonstrukcyjne, cieszę się, że wreszcie wśród młodych nastała moda na patriotyzm. Jestem ogromnym zwolennikiem przemycania historii Polski w popkulturze. Dlatego tak porusza mnie płyta hiphopowa L.U.C-a. Gdy jej słucham, jestem bardzo wzruszony. Nie potrafiłbym chyba zrobić takich zdjęć o powstaniach wielkopolskim czy śląskich. Dlaczego? Jestem warszawiakiem. Od kilku pokoleń. Kocham to miasto. Mój pradziadek zginął w pierwszych dniach powstania. Został spalony żywcem w szpitalu. Trafił tam jako ranny. Dziadkowie zostali wywiezieni do Niemiec. Zdjęcia robiłem przez parę godzin. Uwielbiam takie dynamiczne sytuacje. Chciałbym kiedyś spróbować sił jako korespondent wojenny. Jasne, wiem, czym to grozi, ale bardzo pociąga mnie fotografia akcji militarnych. Największą rekonstrukcją wojenną, w jakiej uczestniczyłem było odtworzenie bitwy o Czerniaków. To była potężna akcja, brał w niej udział nawet samolot. To naprawdę robiło wrażenie. Bohaterowie moich zdjęć nie bawią się w wojnę. To nie są młodzi, którzy biegają po lesie, grając w paintball. Członkowie grup rekonstrukcyjnych biorą udział w obchodach państwowych uroczystości, robią warty przy grobach powstańców, organizują zbiórki na cmentarzach, którymi się opiekują, uczą historii dzieciaki w domach dziecka. Wkładają w to całe serce. To żywa historia.<br /> <br /> Po co robię te fotki? Chciałbym, by młodzi ludzie, którzy je zobaczą poczuli na plecach dreszcze.<br /> <br /> Z Jakubem Szymczukiem rozmawiał Marcin Jakimowicz / Gość Niedzielny<br /> <br /> Źródło: <a href="https://www.facebook.com/pages/Jakub-Szymczuk-MIKROBLOG-FOTOREPORTERA/117060251650251" rel="nofollow">https://www.facebook.com/pages/Jakub-Szymczuk-MIKROBLOG-FOTOREPORTERA/117060251650251</a><br /> Strona autora i więcej zdjęć: <a href="//www.silaobrazu.pl/fotoreportaze/rekonstrukcja-historyczna/dreszcze-44/" rel="nofollow">//www.silaobrazu.pl/fotoreportaze/rekonstrukcja-historyczna/dreszcze-44/</a>