Jak szkoły jazdy oszukują uczniów?
Sprawa jest bulwersująca, bo pokazuje jak w łatwy sposób naciągnąć kursantów na kilkaset dodatkowych złotych. Okazuje się, że jest to bajecznie proste i wiele szkół jazdy wykorzystuje źle skonstruowane przepisy do przeciągania kursu na prawo jazdy kat. B w nieskończoność.
Tomasz_T z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 129
Komentarze (129)
najlepsze
Ja miałem jedynie teoretyczny (z tą samą klawiaturą, co na oficjalnym egzaminie), o wewnętrznym praktycznym nie było nawet mowy.
Ha, ha, ha! Jeździć to się człowiek dopiero uczyć zaczyna po zdanym egzaminie, gdyż każdy wie, że egzamin w WORDzie nie ma nic wspólnego z codzienną jazdą. Wpierw należy całkowicie zmienić przebieg egzaminu w WORDzie, a potem dopiero zastanawiać się nad tym, jak uczą szkoły.
A później mamy co oglądać na YouTubie, jak ktoś z automatem wjeżdża w sklep albo na chodnik ;)
Ja w Gdańsku zaobserwowałem to przedłużanie kursu w najtańszych, małych szkołach i tam pewnie ten numer przechodzi (inaczej by się po tej cenie nie opłacało organizować szkoleń).
Ale od odsiewania powinien być moim zdaniem egzamin, nie szkoła.
Nie unoś się tak, bo ci kiedyś żyłka pęknie i będzie problem. O odzyskiwaniu kasy, nie pisałem o Tobie, ale czytania ze zrozumieniem
Na drugi dzień miałem badania lekarskie i szybki kurs pierwszej pomocy. Po 2 dniach zdawałem egzamin wewnętrzny teoretyczny, w którym popełniłem 4 błędy. Instruktor nie przejął się tym, to było tylko dla jego informacji czy mi zależy na tym, czy nie.
Mój instruktor stwierdził, ze bez sensu jest siedzieć i
Ta a oblewanie za serie drobiazgow, bo po 30h jazdy kazdy powinien jezdzic perfekcyjnie to tylko i wylacznie wina szkół.
Mnie oblal za rzecz, ktora moglem zrobic (mi sie wydawalo, ze moglem, ale egzaminatora sie posluchalem i przerwalem egzamin). A sam jadac do osrodka egzaminator 2x najechal na podwojna