Trochę się wahałem czy warto wrzucać to znalezisko bo to zdecydowanie gorzkie żale, ale po ponownym obejrzeniu materiałów uznałem że warto kolejny raz pokazać jak przewoźnicy podchodzą do klienta.
Jak komuś nie chce się czytać to na końcu tl;dr
31.12.12, w sylwestra wracałem z dziewczyną do Wrocławia ze Zgorzelca. Standardowo, Przewozy Regionalne, pociąg o 13:37 z ujazdu (żeby nie musieć stać). Jest to RE 5793 kursujący między Dreznem a Wrocławiem.
Ludzi na stacji ujazd mniej niż zwykle, ale i tak sporo, 13:37 przyjechał pociąg. Jeden wagon, wypełniony prawie po brzegi szwabami. Wsiadając na pierwszej polskiej stacji, nie udało mi się zająć miejsca, musiałem stać (pierwszy raz mi się tak zdarzyło a trochę już podróżuję tym pociągiem). No ale ok, co tam, młody jestem, przeżyję te dwie godzinki.
Jedziemy, kolejna stacja Zgorzelec Miasto - tu już było chyba trochę więcej osób niż zwykle, w pociągu miejsc siedzących brak, kilkadziesiąt osób stoi, ale póki co nie jest jeszcze źle.
Prawdziwa masakra zaczęła się dopiero w Bolesławcu, stałem przy drzwiach i widziałem jak konduktor opieprzał chłopaka wchodzącego z drugiej strony wagonu że nie może drzwi zamknąć bo gość "wystaje" (miał plecak). Ale cóż poradzić, po prostu nie mógł się zmieścić.
Od bolesławca jechaliśmy już tak ściśnięci że nie dało się ruszyć, ja byłem ściśnięty w rogu, między ścianą a drzwiami. Dalej była stacja w Legnicy, nie będę opowiadać - mam filmik (przepraszam za amerykański format, ale to i tak cud że udało mi się coś nagrać):
Część ludzi od razu sobie odpuściła.
A teraz najlepsze:
Około 15:10 zatrzymaliśmy się w Miękinie - normalnie ten pociąg się tam nie zatrzymuje. Po chwili postoju wyłączono silniki, zgasły światła, po prostu wyłączyli pociąg. Nie działały drzwi, nie było klimatyzacji. Staliśmy tak z 15 minut, 300-400 osób, ściśnięte w jednym wagonie, w wyłączonym pociągu, bez możliwości wyjścia, bez informacji co się dzieje. Całe szczęście że co jakiś czas ktoś rzucił jakimś żartem to obyło się bez problemów czy paniki.
Po tych 15 minutach maszynista/konduktor przepychał się przez tłum żeby otworzyć awaryjnie drzwi. Dotarcie do drzwi szło mu dość opornie, ścisk był taki że przy schodzeniu ze schodków potknął się i kobieta stojąca obok mnie wyłapała mocno z łokcia w nos. Ale tyle dobrego że otworzył drzwi, parę osób wyszło, zrobiło się trochę luzu, i napłynęło świeżego powietrza.
Dowiedzieliśmy się wtedy też że, o ironio, silnik się przegrzał i póki co nigdzie nie pojedziemy. Po paru minutach i próbach przywrócenia pociągu do życia, powiedzieli przez mikrofon żebyśmy wyszli, niedługo będzie następny do Wrocławia.
Co robić, każą, to każą, wszyscy wyszli. Jakoś o 15:40-15:50 przyjechał inny pociąg jadący do Wrocławia, niestety nie wiem co to było. Jak nas zobaczyli konduktorzy to się dosłownie za głowy złapali, ale pożartowali sobie z załogą z naszego pociągu i humorki dopisały.
No ale dobra, przyjechał ten pociąg, miejsc siedzących też już tam praktycznie nie było, cała ekipa od nas próbuje się do niego władować. Trwało to kilkanaście minut, ilu się upchało, tylu pojechało, w pewnym momencie po prostu ruszyli i część z nas została na peronie.
Kolejny pociąg o 17:20~, panowie z zepsutego wagonu przynajmniej nam otworzyli drzwi żebyśmy nie marzli na dworze, więc razem z kilkunastoma innymi osobami wsiedliśmy. Jakoś przed 17 udało im się uruchomić maszynę i pojechaliśmy (na nowym dworze byliśmy o 17, 1.5h po czasie). Sylwester zjebany, po takim dniu nawet mi się bawić nie chciało i dlatego zostaliśmy w domu, a ja mogłem obserwować obliczanie na mikroblogu :)
Wrzucam jeszcze 2 nieciekawe filmiki z przesiadki:
Wiem że takie sytuacje to pewnie norma, ale IMHO należy to nagłaśniać. Bo żeby w sylwestra, w południe, na trasie do Wrocławia dać jeden wagon to się w pale nie mieści...
tl;dr
Dali jeden wagon w sylwestra na trasie z Drezna do Wrocławia, jechało nim w szczytowym momencie 300-400 osób, parę nieprzyjemnych sytuacji, a później pociąg się zepsuł przed samym Wrocławiem :< 90% ludzi się przesiadło do innego, reszta została, o 17 jakoś dotarliśmy do celu.
Komentarze (126)
najlepsze
@Kiro:
No jak mnie wk@@#ia takie gadanie...
Czy rzeczywiście opóźnienie pociągu i problemy z miejscem wpływają na Ciebie aż tak źle, że chodzisz rozstrojony przez kolejne 24h i aż rezygnujesz z sylwestra?
Czy jakbyś na niego jednak poszedł to z każdym przechyleniem kieliszka myślałbyś "ja p@#!$#!ę no taki %#@!owy ten pociąg był że nie wytrzymam!"?
Komentarz usunięty przez moderatora
Mój błąd, niedoczytałem :P Ja jechałem o godzinie 18:08 bodajże i to co tam widziałem to istny armagedon.
-Jechaliśmy z Arabem
-Dobrze, że nie wybuchliśmy :p