Chronologicznie rzecz biorąc.
Tematyka dwóch poprzednich historii dobrana została nie bez przyczyny tak, aby przyciągnąć kogokolwiek do obserwowania tagu. Chciałem pokazać charakterystyczne osoby i sytuacje, które łatwo się przyjmują, bo jest w nich trochę smaczków i sytuacji nietypowych, elektryzujących swego czasu opinię publiczną. Można tylko ubolewać, że Szkatuła i jego chłopcy nigdy nie zdołali zelektryzować tejże opinii w takim stopniu jak mama Madzi, no ale historie nieskomplikowane zawsze mają łatwiej.
Skoro już udało się zachęcić do czytania, to w części III opiszę proces dochodzenia Szkatuły do osiągniętej pozycji i postawię tezę na temat ewolucji, jaka musiała zajść w poczynaniach warszawskich gangów celem dostosowania się do coraz skuteczniejszych organów ścigania.
Zgłębiając coraz bardziej temat warszawskiej przestępczości zorganizowanej doszedłem do wniosku, że po 1989 r. można wyróżnić dwa okresy w ich historii. Pierwszy skończył się zatrzymaniem liderów Pruszkowa tj. końcem sierpnia 2000 r., co automatycznie stało się początkiem drugiego. Rozróżnienie takie jest czysto autorskie, ale data ta jest moim zdaniem kluczowa. Dla porządku należy zaznaczyć, że liderów Pruszkowa było 6: Wańka, Parasol, Bolo, Malizna, Słowik i Kajtek. Pierwsi trzej zostali zatrzymani końcem sierpnia 2000 r. właśnie, co musiało być dla nich sporym zaskoczeniem, bo wcale się specjalnie nie ukrywali - zastano ich w domach i szpitalu.
Trzech pozostałych panów zastać się nie udało, ale siła gagnu została złamana. Z całą pewnością jeszcze tego samego dnia wszyscy dowiedzieli się, że ich kompani są w rękach policji i musieli zdać sobie sprawę, że będą następni. Nikt z nich nie był głupi, a wszyscy byli już wcześniej zatrzymywani przez policję. Co z tego? Otóż dotychczas udawało im się jednak przypisać tylko błahe przestępstwa, a w szeregu spraw nic i trzeba było ich wypuścić. Kolejne tak zorganizowane uderzenie policji musiało być jasnym sygnałem, że celem są wszyscy, a dowody w końcu są przekonujące.
Tutaj krótka notka w temacie
W tym momencie skończyła się jedna rzecz: możliwość jawnej działalności gangu. Wszyscy trzej „niezastani” zostali złapani później, ale dużo istotniejsze jest, że nie mogli już w sposób otwarty prowadzić swojej działalności. Po zatrzymaniu wszyscy zostali tymczasowo aresztowani i w areszcie przesiedzieli do końca procesu, co wyłączyło ich na dobrych kilka lat z obiegu. To był początek naprawdę wielkiej operacji policyjnej, ale o niej i tym, jak doszło do skazania Pruszkowa w innym odcinku – temat obecnie studiuję.
Rozbijanie Pruszkowa się zaczęło, a droga do prawomocnych wyroków była jeszcze długa i wyboista, ale pewna pustka wytworzyła się stosunkowo szybko i zapełnienie jej musiało nastąpić. Istotny postęp w całej idei zwalczania przestępczości zorganizowanej był jednak taki, że żadna grupa po Pruszkowie nie mogła działać przez tak długi okres tak jawnie. Przypomnę dla porządku, że czołówka Pruszkowa działała prężnie od roku 1990 do sierpnia 2000. Jeśli przyjrzeć się karierom kolejnych liderów grup przestępczych, to żadnemu nie udało się potem przetrwać na szczycie tak długo.
Dla przykładu Szkatuła kierowniczą rolę zaczął pełnić około roku 2001 r., ale w gruncie rzeczy bardzo niewiele informacji na temat jego wyczynów przedostało się do informacji publicznej.
źródło. Słyszał ktoś kiedyś o jednym słynnym skoku/napadzie/zachowaniu/zwyczaju Szkatuły? Raczej nie, a przecież o wyczynach pruszkowskich pisano dziesiątki artykułów i książki, a nawet kręcono filmy i seriale tak dokumentalne, jak i fabularyzowane. Szkatuła raczej materiału na film nie dostarczył, filmu o nim ciężko się spodziewać. I to jest ta różnica. Po rozbiciu Pruszkowa gangi w Polsce nie były już tak medialne i nie mogły działać tak otwarcie. Proces obejmujący największą część działalność gangu Szkatuł będzie się dopiero toczył – prawomocnie zakończy się zapewne za min. 2 lata, wtedy będzie można swobodnie zajrzeć do akt i starać się odtwarzać historię gangu w sposób bardziej szczegółowy.
Pewne rzeczy jednak zostały ustalone, a zatem warto je podsumować. Kluczowe pytanie: jak to się stało, że Szkatuła zdołał objąć schedę po Pruszkowie? Wiadomo, że starało się ją objąć kilka grup i jedną z czołowych stanowił gang dowodzony przez panów Przeszczepa i Bandziorka, w którym pozycja Szkatuły ewoluowała i stopniowo dochodził na szczyt. Bandziorek w 1999 r. znalazł się na celowniku policji i musiał w związku z tym uciekać do Niemiec, a Przeszczep został zatrzymany wraz z 34 członkami swojej grupy -
krótkie info. Zatrzymanie nastąpiło w roku 2001 i mówi się, że to wtedy Szkatuła rozpoczął zbieranie warszawskich niedobitków i budowanie swojej pozycji jako szefa grupy, która potem rozrosła się do wielkich rozmiarów -
źródło. Proces ten trwał i zakończył się powodzeniem, choć strefa wpływów Szkatuły nigdy nie objęła całej Warszawy. Znane są m. in. jego wojny z Korkiem (siedzi obecnie w więzieniu z długimi wyrokami) na Mokotowie, którego zresztą nie przejął pod kontrolę nigdy. Mówi się, że dziś Warszawę kontrolują gangi z Mokotowa i Ożarowa, które przed Szkatułą się nawet w czasach jego największej świetności obroniły. Samą grupę Szkatuły określano jako śródmiejsko-wolską.
Trudno w zasadzie jednoznacznie powiedzieć, dlaczego stworzenie tak dużej grupy – wszyscy podają przykład tzw.
rozkminki w 2006 r., na której pojawiło się 400 osób – udało się akurat Rafałowi S., ale zapewne złożyła się na to mieszanka odpowiedniego wyczucia sytuacji, zmysłu logistyczno-organizacyjnego i pewnej dawki brutalności, która to cecha zawsze w półświatku imponowała i kreowała liderów. Jak zresztą wynika z dostępnej wiedzy Szkatuła nie bał się zarówno brać udziału w strzelaninach na ulicach osobiście, jak i zlecać tych czynności swoim chłopcom. Trudno właściwie wskazać kogoś, kogo mógłby się przestraszyć, skoro, jak już pisałem w poprzednim wpisie, na pewnym etapie zlecił nawet zabójstwo Rympałka. Tak w każdym razie twierdzi prokuratura. Ostatnie zlecenie zabójstwa przypisuje się Szkatule na rok 2009 r., czyli w okresie, kiedy ukrywał się przed policją dość aktywnie, tj. zmieniając wygląd i tożsamość. Inne zarzuty dotyczą także okresu od roku 2008 do zatrzymania w 2011 r.
źródło. Burzy to nieco teorię o tym, że nikt po Pruszkowie nie utrzymał się na szczycie równie długo, ale na obronę swojej koncepcji podnieść mogę dwie kwestie. Zaznaczany już fakt medialności, czy też jej braku u pana Szkatuły oraz fundamentalną różnicę w stanie świadomości liderów. Liderzy Pruszkowa byli przekonani o tym, że są bezkarni. Okoliczności ich zatrzymania pokazują, że rozumowali w ten sposób, że nawet kolejne zamknięcie będzie przejściowe, bo wynajmie się adwokata, który znajdzie lekarza, który wypisze takie papiery, że sąd ich wypuści. Dlatego też nie było specjalnej potrzeby ukrywania się. Tymczasem Szkatuła miał przeczucie, że jeśli już zostanie zatrzymany, to szybko z więzienia nie wyjdzie. Stąd wszystkie zabiegi maskujące.
W działalności Rafała S. można wyróżnić dwie fazy. Do połowy ubiegłego dziesięciolecia – walka o wpływy, potem spijanie śmietanki i kierowanie prężną grupą. Czym się panowie trudnili? Poza wspomnianymi zabójstwami gang trudnił się dość typową działalnością, tj. rozbojami, haraczami, wymuszeniami w różnym kształcie i swoją dyscypliną koronną – handlem narkotykami. O ile samemu Szkatule w najnowszym procesie prokurator będzie chciał udowodnić obrót 1300 kg marihuany, 80 kg heroiny i 40 kg kokainy (źródło jw.), o tyle całej grupie, tylko w okresie od roku 2008 do 2011 przypisuje się 3,7 tony marihuany, ponad 500 kg amfetaminy, 300 kg kokainy i blisko 250 kg heroiny.
źródło. Kilogramy, których ująć w zarzuty się nie dało pozostawić można tylko wyobraźni. Kilogramy, jakimi obrócono przed rokiem 2008 również.
pokaż spoiler z tego miejsca należy po raz kolejny wyrazić wyrazy uznania dla Rafała Pasztelańskiego, który o tej tematyce pisze najwięcej i w dużym stopniu to na bazie jego opracować powstają te wpisy. Staram się jednak wplatać wątki z innych źródeł oraz własne, ale Pasztelański siłą rzeczy jest głównym źródłem.
Nieprzyjaciele Szkatuły.
W poprzednich wpisach – dostępne pod tagiem - ciągle kręciłem się wokoło Szkatuły i tym razem nie będzie inaczej, z tą różnicą, że postaram się tu domknąć wszystkie rozpoczęte wątki, tak aby następnym razem móc popisać o innej gwieździe.
Ostatni wpis zakończyłem akapitem jak poniżej i od rozwinięcia tego wątku zacznę wpis niniejszy.
„W działalności Rafała S. można wyróżnić dwie fazy. Do połowy ubiegłego dziesięciolecia – walka o wpływy, potem spijanie śmietanki i kierowanie prężną grupą. Czym się panowie trudnili? Poza wspomnianymi zabójstwami gang trudnił się dość typową działalnością, tj. rozbojami, haraczami, wymuszeniami w różnym kształcie i swoją dyscypliną koronną – handlem narkotykami. O ile samemu Szkatule w najnowszym procesie prokurator będzie chciał udowodnić obrót 1300 kg marihuany, 80 kg heroiny i 40 kg kokainy (źródło jw.), o tyle całej grupie, tylko w okresie od roku 2008 do 2011 przypisuje się 3,7 tony marihuany, ponad 500 kg amfetaminy, 300 kg kokainy i blisko 250 kg heroiny. źródło. Kilogramy, których ująć w zarzuty się nie dało pozostawić można tylko wyobraźni. Kilogramy, jakimi obrócono przed rokiem 2008 również.”
Ewolucja grup zorganizowanych, o której mówiłem w poprzednim wpisie miała miejsce także na polu konkretnych rodzajów przestępstw, jakimi grupy te się trudnią. W pierwszej grupie wskazać można rozboje, kradzieże rozbójnicze i wymuszenia rozbójnicze (potocznie rozumiane jako haracze). Ilość tych przestępstw spada w skali kraju (ok. 50000 w roku 2000, ok. 20000 w roku 2013) -
źródło – na co na pewno niebagatelny wpływ miał upadek modelu pruszkowskiego działalności grupy. Policja w walce z tego rodzaju czynami stała się coraz skuteczniejsza, a i pokrzywdzeni nimi nauczyli się zgłaszać takie przypadki i przestali się bać składać zeznania. Oczywiście nie wszyscy, oczywiście wymuszenia ciągle się zdarzają, ale nie stanowią już z pewnością głównego źródła dochodów grupy. Ewolucja ta moim zdaniem miała miejsce z kilku powodów. Po rozbiciu Pruszkowa policja, czy prokuratura szeroko zaczęła korzystać z instytucji świadków koronnych, a im przecież zeznawanie na ten temat przychodziło z łatwością. Poza tym przestępstwa rozbójnicze mają to do siebie, że uczestniczą w nich napastnicy i ofiary. Jeżeli któryś z napastników zdecyduje się na sypanie, to podane przez niego okoliczności zdarzenia są konfrontowane z relacją pokrzywdzonego, który często może nawet nie wiedzieć, kto konkretnie do niego przyszedł, ale dzięki opisowi szczegółów samego zdarzenia daje prokuratorowi dysponującemu zeznaniami skruszonego możliwość połączenia faktów i obudowania zdarzenia przynajmniej dwoma relacjami. A to jest już przed sądem spora wartość i spora przewaga prokuratora.
Ryzyko wpadki nie jest więc małe, a że przestępstwo takie wiąże się z użyciem przemocy, to i kara z tego tytułu jest wyższa, bo sądy na przestępstwa z bronią w ręku patrzą okiem dość surowym. Inna jest też atmosfera. Kilkanaście lat temu haracz był normą, panowało poczucie bezkarności. Dzisiaj trzeba się nachodzić. Nie mówiąc już porwaniu się na większego przedsiębiorcę, dla którego rozbicie szyby w lokalu nie jest wielką stratą, wielkich przeszkód w działalności to u niego nie spowoduje, a i powodów do obaw taki nie posiada. Brak zjawiska skali powoduje też, że haraczowanie staje się coraz mniej intratne. Kwoty do zgarnięcia są stosunkowo nieduże, a zdecydowanie konkretniejsze zyski przynosi handel narkotykami, o którym za chwilę. Szkoda zatem puszczać parę w wymuszenia, skoro można zająć się biznesem mniej ryzykownym, a bardziej dochodowym.
W drugiej części artykułu kilka trafnych uwag
A co z rozbojami? Sprawa również nie jest prosta, a problemów nie brakuje. Przede wszystkim kwestia odpowiedniego zysku. Koło jest tu w pewnym sensie zamknięte. Odpowiednio duży skok wymaga współdziałania kilku osób, a z kolei kilka osób wymaga odpowiednio dużego skoku, żeby był on dochodowy dla każdej. Trzeba zatem porwać się na poważniejszą kasę. A to same problemy. Po pierwsze poważniejszą kasę mało kto już wozi sam. Agencji ochrony mamy w kraju całą masę, a konwojowanie gotówki to dla nich część chleba powszedniego. Innych kosztowności też samemu raczej się nie wozi.
Oczywiście nawet konwój nie jest gwarancją nietykalności, czego najlepszym ostatnio przykładem stał się
napad w Wólce Kosowskiej pod Warszawą. Jest za to niemal stuprocentową gwarancją, że tak spektakularny napad zostanie rozliczony. Przede wszystkim wynika to z ilości śladów, jakie się zostawia i trudności logistycznych w samym przygotowaniu akcji. Po pierwsze monitoring i świadkowie. Jak uniknąć wpadki w związku z nimi? Warto nie używać swojego samochodu. Kradzież/wynajem/kupno jednorazowego auta – to zostawia ślady. Po drugie trzeba działać dość brutalnie i z zaskoczenia. Żeby działać brutalnie i z zaskoczenia potrzeba kilku osób i świetnej znajomości tak zwyczajów konwojentów, jak i miejsca ataku. To wszystko zostawia ślady i pomaga policji w zebraniu dowodów i ustalaniu przebiegu zdarzenia. Im więcej osób, tym większe ryzyko, że któraś w końcu przy przesłuchaniu zmięknie. No i w końcu kwestia determinacji. Tak głośne sprawy mobilizują policję do sprawniejszych działań i intensywniejszych poszukiwań. A umówmy się: operacyjnie policja wie dużo i szybko, jest tylko potem kwestia przełożenia tego na dowody dla sądu.
Podobne komplikacje występują w przypadku gotówki niekonwojowanej. Człowiek przewożący swoje kosztowności sam też się przecież z faktem tym nie obnosi i ustalenie gdzie i kiedy okoliczności do dokonania napadu będą sprzyjające wymaga albo wystawienia ofiary przez osobę trzecią, albo długiej obserwacji. A przecież trzeba wyczekać moment, kiedy zysk ze skoku będzie największy. A przecież trzeba się w czasie akcji komunikować. Czym jak nie telefonem, który zostawia po sobie ślady najwyraźniejsze? Wszystko to są problemy, przed którymi planujący napad stają i muszą rozwiązać. I wszystko to są działania zostawiające tropy. Napady doskonałe z pewnością ciągle się zdarzają, ale rosnąca skuteczność policji znacząco je ograniczyła i wypchnęła poza nawias zainteresowania grup przestępczych.
Co zatem pozostaje biznesem naprawdę dobrym? Naturalnie narkotyki. Wojna nie do wygrania. Biznes tak dochodowy, że kiedy zamykają jednego, na następce czekać nie trzeba w zasadzie w ogóle. Zwalczanie poważnej przestępczości narkotykowej to domena CBŚ, ale nawet tam panowie wiedzą, że walczą z wiatrakami. Podczas jednego z wykładów na studiach (takie zajęcia prowadzone cały semestr przez zaproszonych policjantów) przyszedł do nas pan z CBŚ właśnie, pracujący w jednej z komórek narkotykowych, którego zdaniem w Polsce przejmuje się ok. 10-20% napływających na rynek substancji odurzających.
Skąd się biorą narkotyki? Mawiają i piszą, że do kraju wiedzie 5 szlaków narkotykowych:
- drogą morską i powietrzną do Polski przemycana jest kokaina z Ameryki Południowej oraz marihuana i haszysz z Afryki,
- heroina oraz marihuana i haszysz pochodzenia azjatyckiego (Azja Południowo-Zachodnia) przemycane są drogą lądową,
- w przypadku heroiny pochodzącej z krajów tzw. Złotego Półksiężyca (Afganistan, Pakistan, Iran) przemyt odbywa się tzw. szlakiem bałkańskim (Turcja—Bułgaria—Rumunia—Węgry) bądź przez terytorium byłego ZSRR, najwięcej heroiny trafia do Polski z Afganistanu,
- tą samą trasą trafia do Polski heroina z tzw. Złotego Trójkąta (Birma – Laos – Tajlandia), przy czym mniejsze ilości przemycane są także drogą powietrzną,
- przez terytorium Niemiec trafia do Polski marihuana przemycana z Holandii drogą lądową.
źródło
ciąg dalszy w powiązanych lub
pod tym linkiem
Komentarze (35)
najlepsze
W mordzie każdy mocny.
Co studiujesz?
Komentarz usunięty przez moderatora
@benyowsky: widocznie braklo dowodow i srodkow. Wtedy, w sierpniu 2000, glowne dzialania skierowano przeciwko zarzadowi i czolowce Pruszkowa sensu stricte. To oni trzesli jednak Warszawa i trzymali wszystkich w ryzach. Byli pierwszym, glowngm celem. Kiedy ich zabraklo rozpoczela sie walka. Sam piszesz, ze grupa Korka byla silna, wiec w tej walce sobie dobrze poradzila i zyskala
Komentarz usunięty przez moderatora