Mądry człowiek analizuje swoje błędy, pragnąc wyciągnąć z nich naukę. Pamiętajmy że każdy sukces wyhodowany jest na porażkach i błędach, które wskazują że nie tędy droga; to ważna wiedza. Porażkę trzeba przyjmować z uwielbieniem a nie płaczem, gdyż przez nią zbliżamy się do sukcesu. Jak ja przekułem porażkę w sukces, który Panie nazywają ostatecznym moralnym upadkiem, gówniarstwem i urojeniami żałosnego, emocjonalnie niedorozwiniętego impotenta? Przede wszystkim szczerością wobec siebie, wytrwałością i sumienną pracą.
Zacznijmy od tego, że jak to bywa u młodych, naiwnych (ale przekonanych o swej mądrości) mężczyzn, zakochałem się w kobiecie. Czułem się przy niej dobrze, a zwłaszcza w niej, z czego korzystałem kiedy i jak chciałem (przynęta rozkosznie nęci, aż w którymś momencie szczupak nadziewa się na haczyk). Ponieważ dobrze się przy niej czułem, a stan zakochania "przykrywał" moje problemy, sprawiał że fajnie mi się żyło, co zrodziło stosunki zależności. Byłem już nałogowcem, chociaż jeszcze o tym nie wiedziałem. Im więcej mi zależało, tym sytuacja się zagęszczała; seks zaczął być limitowany, pojawiały się dziwne humorki, sugerowanie że Myszka nie rozwija swego potencjału przeze mnie, że ją ograniczam i nie umiem dać szczęścia, a przecież facet powinien zadbać o swoją kobietę, sprawić by ona dobrze się przy nim czuła. Zaczęła się presja bym przynosił pieniądze, których oczywiście zdobyć nie umiałem, więc koniec końców daruję Państwu opis agonii mej relacji miłosnej; usłyszałem żebym spier... do czego się zastosowałem.
Po jakimś czasie od zdarzenia, gdy człowiek się już napłacze, porzuca bluzgnięciami i płonnymi nadziejami "beze mnie zdechniesz", wypije kilka skrzynek wódki, przychodzi czas na męską decyzję - siadamy i analizujemy, by zdobyć wiedzę na przyszłość. Głupiec nie chce nic badać, zrozumieć; on zamyka się w swojej nienawiści i żalu, pragnieniu zemsty. Niech cały świat widzi jak on cierpi, jak został strasznie skrzywdzony. Można i tak, jednak następne związki nieuka będą podobne - nie zrozumiał siebie, motywacji innej osoby, wymogów sytuacji. Nic nie wie, jest ciemny więc znowu dostanie po tyłku.
Ponieważ jeszcze trochę tego życia mi zostało (statystycznie rzecz ujmując), chcę by nabierało jakości, by nie było bagnem które obserwuję ciągle u innych - muszę zdobyć wiedzę, zrozumienie tego co się stało zamiast kierować się stereotypami i tradycjami. Dlaczego rok czasu byłem wrakiem? Skąd potężna depresja, myśli samobójcze, pragnienie popełnienie morderstwa? Skąd bezlitosny, szarpiący ból w brzuchu? Bez wiedzy o tym co się ze mną stało, wchodzenie w kolejny związek byłoby szaleństwem; drugi raz bym tego nie zniósł. Musiałem wiedzieć co się naprawdę stało - a żeby się tego dowiedzieć, musiałem wyjść ponad swoje osobiste chęci i niechęci, uczciwie się ocenić, nie wybielać.
Seks z dziewczyną, całkiem świeże i nowe doświadczenie, stał się dla mnie największą przyjemnością w życiu. Zachwyt gdy baraszkowałem między jej zgrabnymi udami, wyciszał lęki, problemy, a ja chciałem by było już tak na zawsze. Uzależniłem się od zachwytu i przyjemności, którą Myszka we mnie wzbudzała. W marzeniach układałem z nią swoje życie, wierząc święcie że stan szczęścia (hormonalny stan zakochania) będzie trwał wiecznie, trzymajac nas razem w tej cudownej, euforycznej bańce. Straciłem dystans do niej i do sytuacji; ja i ona w mej wyobraźni, byliśmy jednością. Rozłam nie mógł zaistnieć, ponieważ jak wierzyłem prawdziwa miłość rozpaść się nie może. Sam Pan Bóg połączył nasze serca (i genitalia, bądźmy szczerzy) w pełnym rozkoszy ścisku, a co złączył, nikt nie może rozłączyć.
Byłem radosny mając ją u swego boku; proszę bardzo, niby taki nieudacznik a mam piekną dziewczynę. Jednak uroda ma swą cenę; idąc z nią ulicą, z narastającą wściekłością widziałem, jak mężczyźni się do niej uśmiechają, niektórzy mrugają, co moja ukochana przyjmowała z radością. Cieszyło ją i dowartościowywało zainteresowanie okazywane na ulicy. Siłą kobiety jest jej atrakcyjność, bo tego głównie potrzebuje mężczyzna by poczuć przyjemność nie tylko w trzewiach. To zwykły biznes. Ludzie robią wszystko w jednym celu; by odczuć przyjemność. To bzdura, ja jestem bezinteresowna! Krzykną uduchowione Panie, które dają menelom pieniądze na denaturat. A przyjemność z bycia lepszą od innych? Oni nie dają, a ja proszę, dyszkę dałam nurkowi. Jestem lepsza! Właśnie za to zapłaciłaś - by się dowartościować, zrobić sobie dobrze tanim kosztem. I jeszcze chcesz by Cię za ten cwany biznes chwalić, podziwiać. I owszem, mogę Cię za to pogłaskać... po biuście i udzie. Biczujesz się? Pościsz za świat? Czy za poczucie bycia jego ratowniczym? Za poczucie bycia świętym, lepszym niż inni? W każdym czynie zawarta jest nasza przyjemność, nie da się być całkiem bezinteresownym. Ja daję pieniądze na psy, ponieważ daje mi przyjemność że stać mnie, że sobie zjedzą za moje - ale nie uważam się za bezinteresownego. Płacę za przyjemność sto złotych, a ciepełko w sercu jest kilka dni. Godzina u prostytutki kosztuje dwie stówy, a przyjemność jest chwilowa. Po prostu robię robię sobie dobrze. Nawet gdy za darmo pomagałem ludziom, to miałem z tego zysk - przyjemność że wiem więcej, że kogoś prowadzę, że ktoś mnie szanuje i poważa, słucha. Później zrozumiałem, że można mieć tę przyjemność plus pieniądze, co znacznie zmniejszyło krąg moich znajomych, zwiększyło wrogów, ale ustabilizowało stan finansów.
Mężczyzna czuje się dowartościowany idąc z kobietą za rękę po ulicy, odczuwa miłe doznania gdy na nią patrzy, dotyka i całuje, że nie wspomnę o odważniejszych posunięciach. Kobieta przeważnie nie ma żadnych umiejętności ani logiki, więc by przetrwać i urodzić dzieci które sobie poradzą w życiu, potrzebuje silnego, zaradnego samca. Kluczem do "poczucia bezpieczeństwa" jest atrakcyjność kobiecego ciała, dlatego kobiety im głośniej pokrzykują że "opakowanie" się nie liczy, tym więcej czasu spędzają przed lustrem, upiększając swe ciało. Po co? Ponieważ żądza i zainteresowanie mężczyzny, jest dla niej największą przyjemnością, możliwością przetrwania, wyboru wśród wielu mężczyzn tego najfajniejszego (czyli spełniającego różne pragnienia kobiety). Dodatkowo można mieć "lepszego" chłopa niż koleżanki czy sąsiadki, przez co można poczuć życiowy sukces, pozycję, pomiatać kobietami które są biedniejsze, ponieważ wybrały biedaka bądź nieudacznika. Nie wiem jak Państwo, ale ja znam Panie z nizin które dostały się na "salony", więc widziałem jak wyżywają się na innych, słabszych, biedniejszych. Te Panie zanim wzbogaciły się dzięki pozycji męża, były bardzo miłe i serdeczne. Gdy stały się bogate, zaczęły upadlać ludzi; to dla nich jedyna możliwość poczucia się ważną.
Gdy zauważyłem że inni mężczyźni oglądają się za moją kobietą, wyraźnie mając ochotę by się z nią kochać (pieprzyć ją jak królik) - na scenę dramatu wkroczyła moja zazdrość i strach o utratę przyjemności, którą utożsamiłem z tylko moją kobietą. Strach ciągle rósł, więc cierpiałem coraz mocniej, szarpiąc się, tłumacząc coś i wiele mówiąc. Prosiłem by nie uśmiechała się do mężczyzn zachowujących się w ten sposób, jednak Panie nie słuchają głosu logiki, tylko emocji. Gdy kobieta widzi szarpanie się zazdrosnego faceta, czuje z początku satysfakcję, zadowolenie, rośnie jej ego czyli świadomość własnej atrakcyjności, władzy. Kobieta bawi się naszym cierpieniem, używając go do zbudowania obrazu siebie jako silnej, pięknej, łamiącej męskie serca femme fatale. To oczywiście strasznie się na niej później zemści, ale o tym kobieta nie wie - i nie chce wiedzieć. Gdy facet idzie ulicą, patrzy na auta; gdy idzie kobieta (oczywiście bez czapki w największy mróz, uroda ważniejsza niż zdrowie) patrzy na kierowców, czy się nią interesują. Kobiety są tak "programowane" od dzieciństwa, by zewnętrze, powłoka i ciało było najważniejsze. Nie wiem czy wiesz, ale kobieta popełniając samobójstwo, nigdy nie strzeli sobie w głowę. Podetnie żyły, zatruje - ale głowa musi być ładna "bo co w kostnicy powiedzą". Nawet w największej depresji, rozpaczy - nawet wtedy zewnętrze i wygląd jest najważniejszy. Złodziej krzyczy "łapaj złodzieja!".
Po jakimś czasie zazdrosny partner przestaje bawić, a zaczyna nużyć, nudzić; w końcu budzi obrzydzenie. To trzeba zrozumieć a nie potępiać czy osądzać. Nie można złościć się na czajnik, że nie jest mikrofalówką. Każda rzecz jak i płeć, ma swoje wrodzone umiejętności i że się tak wyrażę, zastosowanie.
Kobieta chce mieć silnego samca, gdyż nadrzędnym celem jej istnienia jest dziecko, oraz sprawienie by te dziecko "ustawiło się" w społeczeństwie. Dlatego Panie nigdy nie robią rewolucji, ponieważ mają wyssaną z mlekiem matki zdolność do dostosowania się do najgorszych nawet warunków. W społeczeństwie muzułmańskim, dumne matki wychowują Ahmedów do traktowania innych kobiet jak szmaty - bo tak każe tradycja. Czy jakaś kobieta zrobiła rewolucję? Nie, po co? Cel jest jeden - dziecko ma się w danym systemie społecznym odnaleźć, dobrze prosperować. A że jest źle? To kobiety nie interesuje. Oczywiście są wyjątki, ale bardzo rzadkie. Np. moja babcia uczyła tatę i jego rodzeństwo, że piosenki śpiewane na cześć Stalina to nieprawda, że nas po prostu okupują i oszukują tanią propagandą, ale z drugiej strony zakazywała walki z systemem, by dzisiejsi demokraci nie zrobili krzywdy dzieciom.
Kobieta jest świetna jeśli chodzi o zajęcie się niemowlakiem, ponieważ sama jest wiecznym dzieckiem, emocjonalną istotą której paplanie dziecka nigdy nie zmęczy; ona je rozumie sercem, duszą. Dlatego kobieta dziecko wychowuje wspaniale do czasu, gdy w dziecku wykształci się umysł, mniej więcej do czwartego roku życia. Wtedy kobieta jako istota emocjonalna, coraz bardziej przestaje rozumieć dziecko, a na scenę wkracza logiczny ojciec. Kobieta daje ciepło emocjonalne, które jest dziecku niezbędne; ale później dziecko chce poznawać samodzielnie świat, i wtedy matka może narobić poważnych szkód; trzeba męskiego samca, ojca który kocha ale i nie szczędzi klapsa. Dla mężczyzny pasje, wędkowanie, składanie modeli jest czymś co ma sens, ponieważ daje zabawę i rozwija wyobraźnię, kreatywność. Dla kobiety sensu nie ma, gdyż liczy się tylko praktyczna strona życia. W wolnych chwilach mąż i syn mają się zająć "konkretami" czyli sprzątaniem, oglądaniem telewizji, prasowaniem, a nie leniuchowaniem, fantazjami i głupotami, które mogą przecież dać kiedyś potężne pieniądze. Z prostych, praktycznych prac fortuny się jeszcze nikt nie dorobił, ale kobiety mają dużą trudność ze zrozumieniem takich zależności. W ten sposób praktyczność kobiety jest idealna, ale dla małych dzieci; później do gry musi wkroczyć ojciec, gdyż dziecko zostanie okaleczone duchowo. Właśnie dlatego homo małżeństwa są niedobre; dziecko zawsze w nich wiele straci. Najcieplejszy nawet facet z luźnym odbytem, pierdzący szelestem a nie gromkim basem wyżartego karkówką wąsatego hetero, nie da niemowlęciu tego ciepła i uczuć które da emocjonalna matka; Nawet najwaleczniejsza feministka szalejąca z przypasanym do bioder dildo, nie da młodemu chłopcu tego co da brzuchaty, wąsaty ale wesoły ojciec.
Niestety, kobiety jak nas się przekonuje w filmach i książkach, nie są poetkami i wrażliwcami, tylko skoncentrowanymi na "opakowaniu" istotami. Ten podział jest piękny, gdyż taka bezwzględna wobec samca - a pełna ciepła wobec dziecka kobieta, umożliwiła przetrwanie ludzkości w czasach gdy nie było lodówki, pralki i socjalu. Dla mężczyzny zakochanie i miłość może być celem, dla kobiety jest tylko stopniem do prawdziwego celu, jakim jest urodzenie dziecka. Kobieta jest przedstawiana jako patronka sztuki - to nieprawda. Mężczyzna zajmuje się sztuką, gdyż jest bardziej z natury uduchowiony, uwznioślony. Kobiety zadaniem na ziemi jest być praktyczną, przyziemną - jest to konieczne i szlachetne by przetrwało dziecko. Niestety wprowadzono sztuczne podziały, uważając ziemskość za złą i prymitywną, a uwznioślenie jako dobre. Człowiek musi żyć w równowadze, a więc ktoś musi ciągnąć do dołu a ktoś do góry. Jeśli wszyscy będą uwzniośleni, ludzkość zginie.
Mężczyzna zazdrosny, pełny strachu o swoją kobietę, silny nie jest. "Prawdziwy" mężczyzna, czyli tzw. samiec alfa ma wysoki poziom testosteronu i duże libido, więc ma dużo kobiet z którymi kopuluje (i obiecuje ślub). Jeśli walczy o kobietę, to tylko jako o trofeum do powieszenia na ścianie. Kobieta poznając mężczyznę, stosuje różne gierki i prowokacje by go zdenerwować , sprawdzić jak bardzo jest silny. Nadwrażliwy, chętny na tę jedną i związek na całe życie Misiek, zawsze zareaguje nerwowo pokazując że jest słaby - ale może mieć mieszkanie, samochód, zamożną rodzinę, więc on zostaje mężem a ojcem dziecka osiedlowy pijaczek czy kryminalista. Silny mężczyzna traktuje kobietę jak zabawkę, seksownego głupolka skonstruowanego w jednym celu - czyli nie przejmuje się jej dąsami i fochami, ponieważ ma je gdzieś.
Kobieta jest istotą, w której 95% decyzji podejmują emocje (podświadomość) a resztę umysł. Może więc świadomie brzydzić się samcem alfa, jego często widoczną tępotą umysłową i prostactwem, ale decyzję podejmują emocje. Jest twardy samiec? Jest. Nieważne że tysiące lat temu by przetrwał, a teraz jest nieudacznikiem, podświadomość pamięta miliony lat wolnej amerykanki, a nie ostatnie kilkadziesiąt lat prądu i ogrzewanych toalet, które kilka bomb atomowych może nam w każdej chwili zabrać. Emocje uruchamiają seks, by zachęcić silnego samca do zapłodnienia, by się nią i dzieckiem zaopiekował; umysł kobiety się broni przed dopuszczeniem do siebie agresywnego i prymitywnego emocjonalnie samca, ale nie ma szans - emocje zawsze zwyciężą. Zdrada kobiety jest więc często naprawdę nie jej winą - emocje za nią zadecydowały. Oczywiście konsekwencje trzeba ponieść, ale obrażać się czy gardzić nie ma sensu. Łatwo osądzać, gdy emocje nie tłumią całego rozumu. Zresztą mężczyźni także działają emocjonalnie, np. biorąc kredyty na które ich nie stać.
Byłem słaby, więc umysł dziewczyny nadal mnie lubił, ale emocje się mną brzydziły. Słaby samiec nie zapewni przetrwania - co jest oczywiście prawdą, bo z natury jestem nieudacznikiem. Co dalej? Mamy dwa typy porad. Jeden to Panie powszechnie nam radzące, głównie pod postacią atrakcyjnych psycholożek po prywatnych studiach. Panie te twierdzą że trzeba rozmawiać, wyjść gdzieś, sprzątać w domu by odciążyć kobietę... to wszystko nieprawda. Takie rady zniszczyły niejeden związek, są kłamstwem. Jest tylko jeden parametr udanego związku - to w jakiej szufladce zakwalifikuje Cię podświadomość kobiety, czyli jej emocje. Jeśli zostaniesz uznany za samca alfa, nie musisz robić sobie manicure, starać się zaskakiwać kobiety, wykosztowywać się na nią, chodzić w rurkach, czerwonych okularach i robić z siebie modnej pokraki. Decyzja została już podjęta, więc korzystaj - jeśli natomiast uznany zostaniesz za męską cipkę (zazdrość, złość, strach), to żadna z rzeczy proponowanych przez Panie psycholożki nie zadziała. Żadna. Zamiast słuchać tego nowomodnego bełkotu, poczytaj moją książkę "Stosunkowo dobry", ona Ci w bardzo czytelny i prosty sposób wytłumaczy, jak działa podświadomość.
Źle rozegrałem partię szachów, zostałem zmieciony z szachownicy. Błąd który popełniłem, to uczynienie ze związku celu swego życia. Dlaczego tak zrobiłem? Ponieważ dawał mi przyjemność, wprowadzał mnie w dobry nastrój, tłumił lęki i dawał powera do życia. Niestety, im bardziej na czymś ci zależy, tym większy strach że to stracisz. Każda miłość do czegoś co może zniknąć, ma w sobie strach i nienawiść. Tego nie wiedziałem; ale się dość szybko dowiedziałem.
Do kobiety trzeba podejść z takim nastawieniem, że mam świadomość że może mnie zdradzić, zostawić w każdej chwili - i jak mówi doświadczenie życiowe, będzie to zawsze ta najgorsza chwila gdy wszystko stracimy. Takie nastawienie może pozornie wydać się potworne (a ich autor zranionym przez kobietę mścicielem, żałosnym i pustym gnojkiem), ale dzięki niemu ratujesz swoją kobietę przed depresją, furią, rozpaczą, która niechybnie za jakiś czas się pojawi jako reakcja na brak szczęścia. Ona też chce szczęścia, ale Ty jej go nie dasz, bo nie masz takiej mocy; euforię dają hormony by ludzie się zakochiwali i rozmnażali, co zdaniem naukowców utrzymuje się do dwóch, max trzech lat. Jeśli to rozumiesz, musisz być też świadomy że trzeba zrobić testy DNA i spisać intercyzę. Kobiety takie zachowanie przeraża, ale i pokazuje że nie zostałeś do końca zdobyty. Kobiety kochają władzę, więc uruchamiają seks by Cię przekonać do swej miłości.
Prawda jest taka, że musisz wiele wymagać od swej kobiety, traktować ją zawsze z dystansem, nie zgadzać się na poniżające Cię, głupie zachowania które w istocie testują Twoją męskość, wprowadzić żelazną konsekwencję i kary psychiczne (bo za cielesne pójdziesz siedzieć). Masz traktować kobietę jak dziecko, bo tak się zachowuje i tak myśli.
Myślisz że samiec alfa pozwoliłby sobie na drwinki z siebie? A w życiu. Dlatego on się opędza od kobiet, bo wszystkich chętnych nie przerobi. Kobieta z natury lubi, gdy facet decyduje, zarządza - bo do takiej roli został przez naturę stworzony. Tymczasem Panie uroiły sobie, że są lepsze od mężczyzn. Chcą ich praw, ale odrzucają wiążące się z nimi konsekwencje. Chcą być uznane za mądre i szlachetne, ale po kilku związkach widzisz że wszystkie są takie same, są jak klony; te same słowa krytyki, pochwały, te same zapewnienia że prostaka to ona by nawet kijem nie ruszyła, że to co piszę jest płytkie i puste a ja jestem gówniarzem emocjonalnym. I gdy się nasłuchasz tych "prawd życiowych", uważaj byś w nie nie uwierzył. Po prostu rozejrzyj się wokół siebie, poczytaj fora co piszą zrozpaczeni ludzie w związkach. Kobiety mówią jedno, a drugie robią. Nigdy nie można być pewnym ich wierności, ponieważ celem jest dziecko a nie mężczyzna. Jeśli to wiesz, to nie wkładaj całego siebie w związek, w relację z drugą osobą, bo zostanie Ci to wszystko odebrane. Kochać masz siebie, bo z sobą jesteś od urodzenia do śmierci, oraz dzieci - a kobiety przychodzą i odchodzą. Dopiero po wielu latach zrozumiałem, że nie ma tej jednej jedynej, jest tylko stan miłości który czujesz, albo go nie ma. I tyle.