Bez najmniejszych wątpliwości kontrola budżetu prowadzona przez rewizorów partyjnych byłaby skuteczna i od razu okazało by się, że nie trzeba kupować biletów po najwyższej możliwej cenie - kancelaria Sejmu - ani robić prepaidów na bilety lotnicze, podczas gdy podróż jest wykonywana służbowym samochodem. Polacy są przedsiębiorczy, ale owo przedsiębranie, zapobiegliwość biznesowa, zdolność do zarabiania pieniędzy tam gdzie innym nie wychodzi nie powinno się nam mylić z innymi ludzkimi skłonnościami. Tymi bardziej wstydliwymi
Pomysł w założeniu dobry, tylko konstytucyjnie wątpliwy - deputowani są przedstawicielami narodu (wyborców) a nie partii. Niezależnie od tego, mówimy o publicznych pieniądzach. Dlaczego mają one być inaczej rozliczane, niż pieniądze przedsiębiorców? Niech urzędy - od prezydenta, przez parlament po sołtysa - rozliczają się z kilometrówek według ustawy o podatku od towarów i usług. Niech prowadzą ewidencję pojazdu, spisują stany liczników przed i po podróży, rejestrują liczbę przejechanych kilometrów, wpisują nazwiska osób
Na wszystkie partie jako podatnicy przeznaczamy rok w rok ponad 50 milionów złotych. Gdyby opinia publiczna miała łatwiejszy dostęp do raportów o wykorzystywaniu środków partyjnych, być może duża część ludzi zastanowiłaby się dwa razy przed postawieniem X w wyborach.
Komentarze (6)
najlepsze
Trzeba tak tworzyć prawo i przepisy, żeby dawać jak najmniejsze pole do kombinowania i nadużyć.
Już partyjni bonzowie przypilnowaliby swojej kasy. Żaden z szeregowych posłów nawet nie pomyślałby o kombinowaniu!