Jak ktoś lubi się nudzić to wzięło mnie na wspominki...
Jestem kobietą, pod pięćdziesiątkę, wdową, mam dorosłe dzieci...
Rodzice mnie uczyli że jak będę ciężko pracować to będę żyć na przyzwoitym poziomie. Nie, nie będą gwiazdą rocka, baletnicą, dyrektorem wielkiej korporacji ani innym sławnym i bogatym człowiekiem, gdyż tu ogromną wagę ma los a prawdopodobieństwo wygranej jest znikome. Uczono mnie że aby coś mieć trzeba na to zapracować...że nie da się wygrać tego w żadnej loterii czy konkursie albo zdobyć superokazji ani też nie ma darmowych obiadów itd.
Wyszłam za takiego samego jak ja potomka zubożałej klasy średniej, człowieka, któremu daleko do maczo czy księcia - za swojej 20 już siwiał, w wieku lat 35 był już łysawy, nosił okulary jak denka od butelek, krępy a wzrostu niewiele więcej ode mnie. Był on wychowany według tych samych reguł co ja. Ukończył "nieżyciowy kierunek" czyli chemię, miał prosperującą firmę i około 20 osób pod sobą. Dzięki bogu, bo zanim moje medyczne zakusy zaczęły przynosić jakiś dochód to - jak wspomniałam - on był już dobrze łysawy, a moje włosy zaczęła przyprószać siwizna i pojawiły się pierwsze zmarszczki i tu i tam oboje mieliśmy trochę za dużo. Jak to teraz mówią klasyczny #
przegryw
Znajomi często mówili mężowi - zainwestuj w to czy tamto - forex, waluty itd. będziesz miał więcej i szybciej. A my - takie wapno - więcej i szybciej mieć nie chciało. Tak więc żyliśmy sobie w sektorze SMB. Podczas gdy ci co z nami zaczynali mieli wille pod miastem i sportowe samochody my sprezentowaliśmy sobie mieszkanko w bloku blisko centrum i wygodnego scenika.
Wszyscy się dziwili jak możemy być tak głupi i tchórzliwi...
Później ustawy Wilczka zlikwidowano, przyszedł kryzys i większość z nich musiała swoje wille i samochody sprzedać a my dalej trwaliśmy w swoim przegrywiastym życiu i nasze dzieci razem z nami.
Szczerze mówiąc kryzys nas niewiele obszedł...zgodnie z przykazaniami naszych rodziców, kredytów unikaliśmy jak ognia, sporo oszczędności mieliśmy odłożone w złocie a drugą część na lokatach w zwykłych bankach zamiast Amber Gold (nasi znajomi nadziwić się nie mogli jakie my som gupie że lokatę wybieramy 3% albo 5% zamiast 20-40% w AG). Zaś firma męża działała w nudnym sektorze towarów, które zawsze są potrzebne i na których raczej się nie oszczędza (środki czystości). Nie mieliśmy nawet speca od reklamy - tak nudna była to branża - za to mieliśmy trzech chemików.
I tak oto spędziłam życie przyglądając się ludziom, którzy robią wiele rzeczy, których nie rozumiem i które z punktu widzenia logiki są co najmniej dziwne...
Gdy urodziły się dzieci mieszkanie zamieniliśmy na dom ale nadal mam tego scenika...ma on prawie tyle lat co moje dzieci. Dzieci rzecz jasna jeździły komunikacją miejską zanim nie skończyły tyle lat aby mieć prawo jazdy i nie kupiły sobie własnych samochodów (postanowiliśmy z mężem że nasza pomoc nigdy nie przekroczy 1/5 przedsięwzięcia). Wszystkie śluby odbyły się w tym domu.
Do tego dokupiliśmy sobie domek w lesie i drugiego scenika, porządne meble (mamy je do dziś), trochę praktycznych staroci - jako upiększenie i lokatę kapitału i takie tam bieżące potrzeby. Drugi zakup był konieczny a po pierwszym mieliśmy strasznego kaca moralnego...czy taki zbytek jest nam potrzebny? W końcu to nie Ameryka aby ludzie mieli kilka domów...ale nie trwało to długo bo rodzice nas nauczyli że decyzję się podejmuje i się później z nią żyje bo wyrzuty do niczego nie prowadzą. Bardzo przyjemnie nam się żyło z tą decyzją...zapewne umierać też będzie przyjemnie...mój mąż miał już okazje się o tym przekonać bo w tym domu zmarł...i ja pewnie się o tym przekonam bo sprzedać nie zamierzam mimo że teraz mogłabym dostać za to X razy więcej (nawet nie wiem dokładnie ile).
2 córki już mają własne dzieci, mieszkają ze mną...chyba wychowaliśmy je na takie same zwapniałe konserwy bo w ogóle nie myślą o wyprowadzce (mimo że pracują) i wszystkie sprawdzamy czy są jakieś ubranka albo inne rzeczy dla dzieci na OLX za kilka złotych albo za darmo, cerujemy dziurki w skarpetkach, oddajemy płaszcze, co roku do reperacji i do pralni, buty do szewców, sukienki zamawiamy sobie u krawców, bo nerwy biorą jak się łazi po tych centrach handlowych (same sobie je projektujemy albo modyfikujemy wykroje z Burdy :D). Tak to robi, żona dyrektora firmy i jej dzieci. Straszne dziady z nas, ale widać to nie przeszkadza przychodzić koleżankom do mojej córki najstarszej (naszej rodzinnej specjalistki ds. mody) jak potrzebują wystrzałowej kiecki na wieczór. ;)
Reasumując - żyłam sobie zawsze jak taki mały szaraczek, nigdy mi nie przeszkadzało że jestem szaraczkiem...nie znam się na ekonomii a zawsze mnie uczono aby nie wymądrzać się i nie kombinować w rzeczach, na których się nie znam, więc słuchałam rodziców i teściów, którzy na ekonomii również się nie znali ale przeżyli kawał życia na przyzwoitym poziomie więc gospodarzyć umieli, i nigdy do głowy mi nie przyszło aby szukać mega okazji i próbować "hakować" system. Do głowy by nie przyszło nikomu z nas.
W rodzinie kłóciliśmy się, dzieciaki czasem dostały klapsa w dupę czy po uszach ścierą. Nikomu nie przyszło na myśl dzwonić po policję albo do "Uwagi". Nasze dzieci nie nienawidzą nas za to że byliśmy zajęci (a bywało tak że córa musiała na podłodze w biurze u męża albo u mnie w gabinecie się bawić cichutko).
AMA pt. "Zwapniała konserwa - zadawajcie pytania". :D
Komentarze (671)
najlepsze
"Wapno" w tym przypadku to chyba jakaś wrodzona skromność. Ogarniasz, piszesz rzeczowo i masz poukładane w głowie, a mało jest teraz takich osób które mają coś do przekazania. I które mają szansę się z tym przebić.
AMA zamieni się zapewne w kącik rozsądnych iżyciowych porad, które mam nadzieję pomogą niejednej, zepsutej przez różne "facebooki", młodej osobie.
Masz swoje pięć minut.
1. czytam, właściwie książki w moim domu to plaga - jest ich mnóstwo wszędzie, nawet w kiblu. :)
2. a co mnie to w sumie obchodzi? Jak się kochają to zdrowia i pomyślności życzę.
@fiziaa: ...
1. Jesteś lekarką z własnym gabinetem? Jakiej specjalizacji?
2. Może niedyskretne pytanie, ale w końcu to AMA: Czy po śmierci męża myślałaś jeszcze o związku?
3. W co najczęściej klikasz na Wypoku?
4. Czy masz jakieś zainteresowania pozazawodowe i pozainternetowe?
1. onkologia
2. nie myślałam, ale wiem że mąż ani dzieci nie miałby nic przeciwko, on był moją bratnią duszą i chyba już zawsze będzie mi go brakowało.
3. w ciekawostki
4. ogródek, antyki, zioła i las (zwłaszcza grzyby)
Wydajesz się być stateczną kobietą. Co cię skłoniło do zaistnienia na portalu ze śmiesznymi obrazkami? Co tu jest takiego, że przyciąga stateczne osoby? Społeczność, multi tematyka czy co?
1. Jako że jesteś onkologiem, jaki mniej więcej % twoich pacjentów to
1. szczerze to nie prowadzę takich statystyk, najczęściej pojawiają się u mnie ludzie będący w wieku najwyższej zapadalności na nowotwory a więc osoby młode - do 25 lat oraz starsze (po 50).
2. jestem za monarchia konstytucyjną i systemem referendalnym, czyli wybieramy króla i on sobie rządzi dożywotnio, do tego wybieramy posłów w lokalnych wyborach bezpośrednich, np. po dwóch z województa i oni też sobie rządzą dopóki ich nie odwołamy
Mam pytanie odnośnie Pani specjalizacji. Ja mam chyba lekką kacerofobię. Nie raz zastanawiałem się nad tym czy jest takie badanie które wykrywa w organizmie raka? Mówiąc wprost idę do lekarza i mówię "Panie lekarz, sprawdź mi pan czy gdzieś mam raka" czy potrzeba do
1. czy zakochała się pani w swoim mężu, czy to był raczej "świadomy" wybór?
2. jak się wyglądały i zmieniały się poszczególne etapy Pani związku z mężem?
czy pożądanie całkiem zanika po 20 latach związku? czy taką parę ludzi łączy coś więcej niż dzieci, kredyt hipoteczny i wspólne przyzwyczajenia?
3.
1. znaliśmy się od dzieciaka...jakoś byliśmy przyzwyczajeni że wszędzie ze sobą łazimy, nie powtarzaliśmy sobie milion razy "kocham cię" - pewnie sprawy były oczywiste. ;)
2. czy jakieś drastyczne zmiany były to nie wiem...chrapał to go wyrzucałam z pokoju aż zrobił sobie operację :D, jak zamieszkaliśmy razem to wiadomo że trzeba było się jakoś dogadać. Kredytu hipotecznego nie mieliśmy ani żadnych innych, ciarki mnie przechodzą na samą myśl...nas łączyło przede