Jeśli znasz zasady gry, masz szansę na wygraną - a gdy wiesz że gra jest dla Ciebie za trudna, możesz z niej zrezygnować. A jeśli posadzą Cię przy stole, każąc grać w grę o której nie masz najmniejszego pojęcia? Oczywista oczywistość, przegrasz. A co jeśli grasz, nie mając świadomości bycia figurą w grze, którą ktoś wykorzystuje dla swojego zwycięstwa i zysku?
A kto kosmicie zabroni?
"Niewiedza jest błogosławieństwem", mówi przysłowie - być może, ale nie w tym przypadku. Cierpienie, rozpacz, zły los; takie są skutki brania udziału w grze, o której nic nie wiemy. Nie rozumiemy tego co się dzieje, co nas spotyka, a może ktoś nami gra używając nas do swych celów? Czy to znowu takie niesprawiedliwe? Przecież my wcale nie musimy, a zabijamy czujące emocje i ból zwierzęta by je zjeść - i mamy na to bardzo rozsądne tłumaczenia. Ktoś kto nami gra, ma bardzo podobne. Czujemy ból? Silne emocje? Chcemy żyć? A zwierzę w rzeźni nie chce? Też chce żyć, ucieka, wyrywa się - boi się panicznie. Ale czy to nam przeszkadza? Usuwamy te niewygodne myśli ze świadomości, podobnie jak nasi oprawcy w stosunku do nas. "Jak na górze, tak na dole" - i owszem. Lew zabija, ponieważ nie ma możliwości wyboru - człowiek ma.
Muchy bym nie skrzywdził, ale pedofila (co do winy którego nie ma wątpliwości, niektórzy to ofiary oskarżeń Pań, które wymieniają brzuchatego gruchota na nowszy model z wtryskiem bezpośrednim) czy kogoś katującego zwierzęta, kto wie - w szale mógłbym i zatłuc. Jestem łagodny i potulny jak baranek, ale pewne czyny wyzwolą we mnie okrucieństwo i bezwzględność. Nasz oprawca może mieć podobne przemyślenia. Taki kosmita, diabeł, żyd, mason czy iluminata myśli sobie tak - może jeść ziemniaki z marcheweczką, kapustkę kiszoną z kluseczkami, a je zwłoki zwierząt (z antybiotykami i sterydami) które umierać nie chciały. Dla swej wygody i próżności zamyka oczy na okrucieństwo i bestialstwo czujących istot - chociaż nie musi. Tłumi okruchy miłości w imię wygody i pełnego brzucha - to i ja mogę! No i wpada w "honorowy" szał, rezając ludzką, obłudną masę. A kto kosmicie zabroni? Dla takiej zaawansowanej istoty z wielką głową, małym ciałem i penisem, ludzie jedzący mięso są jak dla nas pedofile. Dziecko jest bezbronne, zwierzę też. Dziecko nie umie się obronić, zwierzę też. Napastnik nie musi mordować dziecka, a pobożny, zwykły obywatel nie musi kupować mięsa, kreując na nie popyt. Może więc ziemia jest zakładem karnym o zaostrzonym rygorze, ochronką dla tych, którym ochrania się tyłki przed honorowymi zabójcami, złodziejami i podrzynaczami gardeł? Tak sobie na głos myślę, pijąc piwo z zamordowanego chmielu - a przecież mógłbym pić wodę.
Zło, czyli dział kontroli jakości
Wydaje mi się, że wszystko w naszym życiu ma określone prawa i zasady. To uczucie a nie pewność, na którą nie stać nas w świecie, w którym tak naprawdę nie wiemy co kryje się w głębiach oceanów czy głęboko w ziemi, nie wspominając o kosmosie czy umyśle kobiety. Przejrzenie pierwszej lepszej książki do chemii czy fizyki, uważne spojrzenie w hojnie usiane gwiazdami granatowe niebo czy między zgrabne, piekne nogi pobożnej mężatki na turnusie zdrowotnym w Ciechocinku, uświadamia nam niezwykłą precyzję wszystkiego co nas otacza - matematyczny kunszt i nie znającą błędów perfekcję. Otacza nas, oddychamy i poruszamy się po ziemi i w ciele, gdzie nie ma miejsca na błędy, a wszystko idealnie ze sobą współpracuje. Żebym ja mógł napisać felieton, moi czytelnicy go przeczytać a krytycy opluć, musiała zajść wielka liczba zdarzeń ściśle ze sobą współpracujących. Podziwiam i czczę tę synchroniczność, widząc w niej może nie dłoń, stopę czy oddech Boga, ale na pewno jego zamysł, a może dowcip, któż to wie?
Dlaczego więc nie rozumiemy naszych klęsk, cierpień i porażek? Czyżby w otaczającym nas oceanie perfekcji, istniała przestrzeń dla bezładu i chaosu? Wątpię w to, chociaż nie mam na to żadnych dowodów. Powątpiewam dlatego, ponieważ wiele niejasnych spraw w życiu i z kobietami, byłem w stanie ująć w pewne prawidłowości. Są to prawa natury, systemu który ma za zadanie rozmnażać życie w każdy możliwy sposób - i na tym możliwości tego układu się kończą. Mamy się rozmnażać, przetrwać wojny, katastrofy i rządy platformy. Jest to gra, w której mężczyźni i kobiety są figurami na szachownicy, a natura jest graczem - po drugiej stronie czarnymi grają siły zła, diaboliczne, albo jeśli użyć korporacyjnego nazewnictwa - dział kontroli jakości, testujący jakość produktu.
Natura, system gdzie nie liczy się nasze szczęście
Samo wgryzienie się w temat związków, podrywu i seksu, uświadamia nam - mimo wrzasków tradycjonalistów, oburzonych Pań i impotentów - hormonalną naturę gry w "miłość". Mamy się rozmnażać, bo im więcej owiec, tym więcej wełny. Im jednomyślniej myślące (czyli bezmyślne) stado, tym mniejsze koszty na pilnujące je pieski. Widzę kobietę - im zdrowsza (gęste włosy, równe, białe zęby, szczupła, pełne biodra), tym większe pożądanie bierze mnie w posiadanie. Chwalę się kią rio w czerwonym metalicu, czytelnikami, napinam cherlawe mięśnie i zmieniam w błazna, by wzbudzić powiew wielkości i rozluźnić mięśnie ud Pięknotki, odprężonej wizją wygody, bezpieczeństwa i wysokiej pozycji społecznej, którą kupi sobie przyjmując Państwa uniżonego sługę w swych wiśniowych komnatach. Ona chce mnie utrzymać przy sobie, gdy zniknie główny motywator - płaski brzuch, zgrabne uda i piękny uśmiech, zatopiony w wodach płodowych potomstwa i pełnej węglowodanów lodówce. Płaczem, groźbami, oskarżeniami o brak miłości, cichymi dniami oraz najstraszniejszą bronią - wieczorną migreną, wymusza na biednej, męskiej kruszynie umowę prawną, która swymi kosztami powstrzymuje go przed ucieczką. I wtedy krajobraz nagle się zmienia, a żyzne pole uprawne zmienia się w ugór.
Natura gra z nami bezwzględnie - kobieta myśli że po ślubie i z dwójką dzieci będzie spełniona i szczęśliwa, a okazuje się że nie jest - gdyż spełnienie to nawyk, koncentracja na pozytywach, a nie jakakolwiek rzecz włącznie ze ślubami, samochodami czy lodówkami. Facet marzy o spełnieniu, ale ukochany synek nie chce być zgodny z wizją ojca, więc się kłócą i często nienawidzą. Ojciec był w biedzie, wypruwa sobie żyły dla dziecka a te tego nie docenia. Był bogaty, chce zdyscyplinować dziecko, a te nienawidzi skąpego zgreda że nie wyskakuje z kasy. Sielankowe obrazki rodem z fejsa, gdzie trzeba się uśmiechać nawet w trakcie bolesnej defekacji, najczęściej są chwaleniem by nie wyszło że nie osiągnęliśmy sukcesu - często nie mają nic wspólnego z ciężkim żywotem.
Kto nami gra?
Telewizja gra ze mną, rozluźniając mnie - a gdy tak się stanie, "instalując" we mnie pragnienie szmelcu, którego nie potrzebuję (by sugestia zadziałała, umysł musi być odprężony, bardzo dokładnie to opisuję w mojej książce "Stosunkowo dobry"). Gra ze mną religia, gnojąca mnie poczuciem winy, by za pieniądze i wiernośc korporacji dawała mi chwilową ulgę, złudę ochrony przed Belzebubem, którego sama w mojej wyobraźni wykreowała.
Media grają ze mną, mówiąc mi jakie są ideały i mody - bym się źle poczuł. Dążąc do lepszego samopoczucia, będę musiał zmienić swe ciało kremami, tabletkami i operacjami, a także kupić nowe ubrania - kreują mój ból, po czym dają mi coś, co może go zmniejszyć - ale nie zlikwidować, gdyż firma upadnie. Koncerny farmaceutyczne wymyślają choroby, bym kupował produkt, mający mnie przed nimi uchronić. Większość dziecięcych zaburzeń emocjonalnych leczył pasek i surowa dłoń ojca, dziś muszą brać leki psychotropowe, a gdy te zniszczą im zdrowie, staną się wiernymi konsumentami coraz większej ilości lekarstw.
Ludzie udają biednych i smutnych, by wyłudzić w ten sposób pieniądze, uwagę bądź inne zyski. Wampiry emocjonalne (psychopaci, borderline, osobowości narcystyczne) też mają swoją grę, której zwykły człowiek nie rozumie - a często w ogóle nie chce zrozumieć. Dyskutują by wprowadzić przeciwnika w negatywny stan emocjonalny, czerpiąc z tego energię - a naiwny dyskutant dąży do porozumienia czy przekonania potwora, nie rozumiejąc zasad tej gry.
Straszą wojenką
Sprzedajne polityczne prostytutki, straszą mnie ruskimi - bym klaskał gdy kupują okręty podwodne (a ile łapówek przy tym), które w razie wojny może zdążą uciec do UK. Przed drugą wojną światową gdyby Polska kupiła ok. dwóch tysięcy dział ppanc i plot zamiast okręcików w bajorku zwanym Bałtykiem, byłoby bardzo ciekawie. Kto wie co by się stało, gdyby Niemcy ugrzęźli na dodatkowe trzy tygodnie w Polsce, mając zmasakrowane dywizje pancerne - wprawdzie Francuzi za Gdańsk umierać nie chcieli, ale w spocone, osłabione plecy Adolfa mogliby uderzyć. Jednocześnie chwalą Ukraińców, którzy robią świętych z bestialskich morderców moich rodaków w wieku od pół roczku do lat stu.
Na forach grasują firmy PR i wszelkiej maści płatne trolle, przekonujące mnie do racji swego płatnika. Na myśl o wojnie, elity zacierają łapki - ależ kopertówek by dostali, a później pili koniaczek w Londynie, gdy w kraju eksplodowały by pociski i wyli z bólu umierający goje, walczące w interesach narodu jedynie słusznego.
Autorytety wyśmiewają teorie spiskowe, a większość ludzi ucząca się historii (czyli teorii spiskowych, obalania rządów, wywoływania wojen, skrytobójstw) wyśmiewają spisek, chociaż sami chętnie w rodzinie czy pracy spiskują przeciwko szefowi bądź współpracownikowi. Oni mogą - ale znacznie mądrzejsi, bogatsi i potężniejsi już nie. Nie dziwne że ci na szczycie traktują nas jak tępe bydło.
W jakiej grze bierzesz udział?
Przekonują że Korwin, facet współpracujący z PZPR (okupantem, zdrajcami), jeżdżący po świecie gdy inni nie mogli - facet który podpisał lojalkę i nastrzelał bachorów na boku, walczy z systemem - tylko że ci którzy walczyli naprawdę, jak np. rotmistrz Pilecki, kończyli na torturach i zakopani w bezimiennym grobie. A tu proszę, walczy tak mocno, że pełno go w mediach kontrolowanych przez ludzi z dawnego systemu. I człowiek który całe życie gra w brydża, czyli kalkuluje swoje ruchy - zawsze gdy ma coś wygrać, palnie coś przez co przegrywa. Wieloletnie nawyki z gier nie działają... dziwne! A młodzi goje popierają jąkałę - chazara, który namawia ich do zmniejszenia pensji i wolnego rynku, gdzie zwykły człowiek ma konkurować z potężnymi koncernami.
Dziewczyna mówi o miłości, uśmiecha się i przytula gdy coś jej kupię, a milczy i popłakuje gdy nie kupię - a ja godzę się na tę grę, ponieważ boję się opinii innych że jestem sam, oraz wmówiono mi że samotność to coś strasznego.
Jeśli wiem w jakiej grze mnie rozgrywają, mam szansę na swoją własną wygraną, czyli najczęściej ucieczkę od gry. Mogę się też zgodzić na grę, ale zrezygnować gdy koszty przewyższą zyski. Jeśli nie wiem - cierpię. Pomyśl w jakiej grze bierzesz udział. W co grają z Tobą rodzice, rodzina, przyjaciele, żona bądź mąż - uświadom sobie zasady gry, oraz cenę jaką płacisz za uczestnictwo w niej, oraz co jak uważasz, na niej zyskujesz. Ot tak, dla samej wiedzy. Ale nikomu o tym nie mów - ludzie nienawidzą, gdy zaczynasz analizować ich działania i intencje.
Komentarze (23)
najlepsze
Ja z kolei obawiam się, że @samiec specjalnie wymyślił sobie, że Ty to ja, @reniferrudy to @Ferred, a @Ferred to też Ty etc etc., żeby nie czytać i nie analizować swoich błędów. Osoba ta ma zawyżoną samoocenę, dlatego jeśli coś skrobniemy to tylko dla własnej zabawy :)
Propozycja jest ciągle aktualna, ale ja nie mam żadnych złudzeń, że @samiec z niej skorzysta lub przynajmniej coś załapie.
Jemu jest dobrze
Obok stałych elementów (reklama, wściekłe Panie, Korwin, religia) panuje tu wprost niewyobrażalny bełkot, w którym luźne wątki wyskakują jak gołębie z kapelusza cyrkowego magika.
Brak w tym ładu, sensu i nie wiadomo do czego zmierza.
Dawno nie zakopywałem niczego z tak czystym sumieniem :)
Autor,uważający się za znanego pisarza,dzieli czytających jego felietoniki na czytelników-tych co może nawet kiedyś wykopią jego dziełko,oraz na krytyków-którzy tylko potrafią opluć to, co on w pocie czoła i z ogromną ambicją, wypracował.Nie wiem do której grupy @samiec zalicza moją skromną osobę,ale
@samiec nie zauważa, że nasze uwagi trochę różnią się od tego, co proponuje jego wymyślony @oset :)
Tym gorzej dla niego samego.
Dzieląc na takich i takich sam sobie daje świadectwo, bo widać jak nie przyjmuje konstruktywnej krytyki pod żadną postacią :)
Łatwiej mu by było, gdyby mógł nas wszystkich wrzucić do jednego wora chamstwa jakim popisywał się ten właśnie jego czytelnik: @oset i mamutowski w jednym.
Jaki @samiec jest biedny :)
Tak chwali się tymi liczbami, setkami, popularnością, a kiedy przydałoby się go obronić to zostaje sam lub decydują się na to @mamutowski, który ma widoczne problemy osobowościowe oraz @samica, o której też niewiele można korzystnego powiedzieć.
Sam odzywać się nie chce, a loża siedzi w kącie :)
'Loża' w narożniku robi owijki z bandaży w oczekiwaniu na skórzane rękawice.
Poczekamy - będą 'świeże' bany ;)
Ale zawsze można poznać zasady 'mistrzowskiej gry'. Należy w tym celu wpłacić stawkę wejściową( kupić wszystkie książki w pakiecie),
To mógłby być tak bardzo upragniony przez @samca SUKCES! :)
Zaczynamy od sceny ciąży, kiedy matka beszta najpodlej jak umie swojego męża, a dziecko podświadomie to notuje i już wie jaki będzie mieć cel w życiu. Tym celem będzie duchowy rozwój i nauczanie, że WSZYSTKIE kobiety są takie same.
Scena druga. Pojawia się wróg! Jest bogaty, wykształcony, ma pełną rodzinę. Teraz dziecko już notuje w podświadomości, że taki ktoś MUSI
Proszę, mamy w szeregach drugiego Tuwima lub Sztaudyngera; wreszcie dobry kierunek... :)
Wszystko można podważyć dowcipną satyrą. Śmiech w takiej formie kwestionuje określone założenia, poglądy itd, pokazując drugie, ukryte znaczenie i jednocześnie absurdalność samych założeń. Trzeba mieć wiele zdrowego dystansu do siebie, by zmierzyć się z własną karykaturą widzianą oczami innych. @samiec tej cechy nie posiada i boi się inteligentnej kpiny jak diabeł święconej wody.
:)
No bardzo pięknie :)
I to co pisała @Ferred, śmiech jest bardzo skutecznym narzędziem, szczególnie wobec kogoś, kogo poziom poczucia humoru nie wykracza poza skojarzenia analno-defekacyjne :)
Nie uważam, żeby @samiec docenił subtelność satyry, śmieszność gry słownej lub pomysł :D
Myśląc o tym filmie, scenariuszu, scenografii, reżyserskich scenach kombinuję, że będę się musiał zwolnić z pracy, by sie temu poświęcić. Rozważam też rozejście się z moją kobietą, porzucenie rodziny,