Witam wszystkich!
10 lat temu w wojsku przy okazji wieczornych opowieści o duchach pewien koleś pokazał nam (20 chłopa w pokoju) pewien trik. Dodam, że koleś nic nie ruszał, wszystko kazał wykonywać osobiście. Opis:
Kazał dowolnej osobie zawinąć cztery łyżki w pasma papieru w ten sposób aby łyżka była wewnątrz złożonego na pół papieru.
Następnie łyżki trzeba było ułożyć w krzyż, tak by stykały się górnymi częściami.
Po tym zamykał oczy udając jakieś modły i po chwili osoba która łyżki zwijała miała je odwinąć. I tu następował szok - jedna z łyżek po odwnięciu była na zewnątrz złożonego papieru, tak jakby przez niego przenikła. Udawało się to tak w 90% przypadków.
Następnie koleś odprawiał zaś modły, twierdząc że niby musi odwołać ducha.
Dodam, że ów kolo był wyjątkowo skrytą i tajemniczą osobą. Pomimo prób przekupstwa do końca służby twierdził, że nie może wyjawić jak to działa.
"Seanse" zawsze ogłądało około 20 osób, nawet kadra oficerska i każdy wychodził z naszego pokoju ze szczęką przy ziemi. Raz jednemu kumplowi podczas takiej sesji łzy leciały jakby zobaczył kilo cebuli :) Nie potrafił potem wytłumaczyć dlaczego.
W necie na forach można znaleźć jakieś próby wyjaśnienia tego zjawiska. Zazwyczaj ktoś tłumaczy, że jeden koniec kartki jest krótszy i podczas zwijania łyżka zachodzi na zewnątrz. Jest to bzdura bo sam zwijałem kartki i starałem się idealnie równiutko zwinąć.
Pomimo 10 lat od woja sztuczka mnie wyjątkowo ciekawi i nie mogę znaleźć wyjaśnienia. Może wykopki pomożecie?
Komentarze (5)
najlepsze
W wersji ktora znam potrzeba pieciu lyzeczek uatawionych pod palcami .podczas wykonywania czuc wyrazne mrowienie i najczesciej pod tymi palcami lyzka zostaje odwinieta .
Dodam ze najwieksi kozacy doszukujacy sie sciemy ,starannie zawiazujacy i odwiazujacy ten papier w efekcie koncowym
:)