Usunąć wszystkie sklepiki pod pozorem walki o zdrowe odżywianie uczniów, potem wycofać się z tego wprowadzając jedną sieć sklepików by każdy uczeń jadł to samo. Firma szwagra zarobi.
W latach 90/00 jakoś nikomu nie przeszkadzały szkolne sklepiki, a sprzedawano wtedy gorsze badziewie niż teraz. Natomiast grubych dzieci w szkole było maks jedno na klasę. Główną winę za to, że dzieci teraz tyją ponosi siedzący tryb życia, powszechne zwolnienia z wfu i ogólne #!$%@? rodziców. Kiedyś zostawało się po szkole do późnych godzin, by pograć w piłkę. Teraz dzieciarnia wraca czym prędzej do domu grać w lola/csa, czy inny szajs, by
@bumbon: U mnie na podwórku też jest taka ekipa (wiek podstawówkowy) co lata za gałą, biega, na rowerach i hulajnogach jeździ całymi dniami. I co? Połowa z nich to grubasy.
@baney114: jasne bo zamiast siedziec cale dnie przez PS3 to sie ruszales, grales w noge albo inne rzeczy a dzis masz konsole i siedz bo na kazdym bloku "zakaz gry w pilke".
@ygyfygy: Też to przechodziłem, a potem wracał człowiek #!$%@? z życia i do północy ćwiczył granie i sie uczył na rano do podstawówki. Baj de łej zawsze byłem gruby, jak był czas to latałem po szkole po boisku z kolegami, jeździłem na rowerze czy łaziłem po jakichś okolicznych lasach/ górkach czy po drzewach. Zwolnienie z wf miałem tylko kilka razy, po jakiejś chorobie, albo po złamaniu nabytym podczas grania w piłkę.
@m_i_n: Nie słyszałeś o tych twardych negocjacjach pani minister edukacji? Ucz się od najlepszych. Nikt tak nie jest potrzebny jak ktoś, kto potrafi rozwiązywać problemy.
No to teraz trzeba pozamykać wszystkie budki z jedzeniem dookoła szkół, hipermarkety i mniejsze sklepy. Z kolegami zawsze chodziliśmy na kebsy na przerwach, nic złego jakoś mi się z tego powodu nie stało. Każdy powinien po prostu znać umiar. A wpojenie zasad odżywiania powinno leżeć w gestii rodziców, no ale takie czasy teraz, że rodzice mają #!$%@? i dzieci same się wychowują i robią co im się podoba bez opamiętania
Ta, dzisiaj w autobusie słyszałem rozmowę dwóch pan, jedna trochę przy sobie, druga trochę tęgawa. No i jedna z nich narzekała na to, że jak teraz dziecko ma jeść w szkole makaron z serem, jak nawet cukrem tego nie posypali. Na lekcjach biologii powinno się jednak trochę więcej mówić o kwestiach związanych z dietetyką...
@spunky: uwierz mi, że węglowodany dostarczone przez zboża (bez względu na formę: płatki, kasze, makaron itp.), owoce, czy warzywa działają w organizmie inaczej niż wyizolowany cukier w postaci czystej sacharozy. Węglowodany z makaronu uwolnią się wolniej, na dodatek towarzyszą im inne składniki odżywcze (zwłaszcza w makaronach razowych). Cukier dosypany to już zupełnie inna bajka. Nagły skok jego stężenia we krwi 9a za chwilę nagły spadek), szybkie przesunięcie pH w stronę kwaśnego,
Sprawa jest mi dość bliska gdyż moi rodzice prowadzą taki sklepik. Ostatnie dni sierpnia przed wznowieniem działalności były dość szalone. Wczytywanie się w rozporządzenie, sprawdzanie w hurtowni czy dany produkt mieści się w granicach dozwolonych ilości cukru, tłuszczu i sodu. Zniknęły batony, słodkie napoje, drożdżówki, białe pieczywo, gumy do żucia, cukierki - natomiast pojawiły się owoce (które i tak wcześniej były dostępne ale nie miałby takiego brania jak teraz z braku większego
@nico112: Hot dog z ciemnego pieczywa i parówki z 99% szynki bez ketchupu? Mogę przewidywać całkiem spory koszt produkcji takiego hot-doga, nie opłacalności takiego manewru nawet przy znikomej marży oraz pracochłonność przewyższająca spodziewane zyski.
@virc: Przepraszam również, ale jeśli nie można swoich wspomnień z dzieciństwa oprzeć choćby na takich błahych pierdołach jak guma kulka i oranżada to również współczuje. W którym sterylnym ośrodku badawczym Cię wyprodukowali? :)
Komentarze (187)
najlepsze
[*]
- mamy żabke i kebaba naprzeciwko szkoły
- zamknęli pokój śniadań, w którym można było zjeść np. pierogi i się czegoś nauczyć, idealne jak się chodzi do szkoły muzycznej
- pani i tak sprzeda każdemu "produkty tylko dla pracowników szkoły"
- Wyłączyli automat z kawą i herbatą, hurr durr, biedni licealiści, jeszcze zginą się na śmierć
- "Mamo, kup mi batony do szkoły, bo zamknęli sklepik." "Dobrze"
Nie ma to jak eksperymentować na żywym organizmie, teraz wprowadzimy głupi przepis a potem będziemy walczyć z problemem który sami stworzyliśmy.
A wpojenie zasad odżywiania powinno leżeć w gestii rodziców, no ale takie czasy teraz, że rodzice mają #!$%@? i dzieci same się wychowują i robią co im się podoba bez opamiętania