Przebieg kwarantanny i covid-19 na przykładzie Krakowa
Jak w tytule, nic dodać nic ująć
killerlemon z- #
- #
- #
- #
- 139
Jak w tytule, nic dodać nic ująć
killerlemon zCześć wszystkim, chcę opisać jak wygląda przebieg kwarantanny dla osoby, która przechodzi "covid-19", ale raczej w formie grypy,
i jakie to niesie za sobą "systemowe" problemy dla Ciebie.
Przede wszystkim zrobienie testu na "covid-19" jest proste, dzwonisz na infolinię danej placówki np. Szpital Uniwersytecki w Krakowie i tam Cię już pokierują.
Najpierw będzie wywiad przez telefon, możliwe L4 jeśli potrzeba i informacja jak wykonać test.
Trzeba się przygotować na tą wizytę bo doniesienia prasowe (te w Krakowie) nie odbiegają aż tak daleko od prawdy (choć te akurat mówią o Tauron Arena a nie o "uniwersyteckim").
- https://krakow.naszemiasto.pl/...
- https://lifeinkrakow.pl/w-mies...
Organizacja przyjęć zmienia się średnio co 3-5 dni, i przy każdej wizycie była dokładnie taka sama akcja (dez)informacyjna w placówce. Aby nie być gołosłownym, przykład:
- Od samego rana formuje się kolejka, ja przychodzę o 7:30 i kolejka jest juz na 40-50 osób, wykraczająca poza małą salkę w budynku i wychodzi daaaaleko poza budynek. Osoby w budynku są bez rejestracji, ale poza budynkiem już są kierowane do małej budki przed budynkiem do rejestracji. Czyli, jeśli jesteś "cwaniak" to wchodzisz na pewniaka do budynku i omijasz wszystkich, jeśli jesteś układny to stoisz 3-4h w kolejce aby zrobić sobie głupi wymaz bo niestety też nie wiesz do czego prowadzi ta kolejka (a się okazywało że po wtórny wymaz to jest jednak inna kolejka)
- Jako już weteran chcę sobie zrobić 4 wymaz, jestem w budynku przed 7:00 i jestem 2 w kolejce. W okolicach 8:15 wychodzi pewna Pani i mówi że wymazy to już nie tutaj proszę iść do budynku H. Informacji o tym w tym budynku (budynek J) nie było w ogóle, a że nie ma mnie tam codziennie to nie widziałem że jednak budynek H. Po sprawdzeniu o godzinie 8:15 kolejka już na 40-50 osób :/
Przebiegiem choroby tudzież kwarantanny nie będę się zajmował bo nie o tym jest ten wpis. Skrócić można to do:
- "będziesz Pan siedzieć w domu bez żadnych leków i sugestii co robić i magicznie Pan wyzdrowieje, co tydzień zapraszamy na wymaz aż dwa będą negatywne"
Problemy zaczynają się kiedy już odchorowałeś swoje i masz juz ochotę opuścić miejsce izolacji (czy to na skutek kwarantanny czy przebytej choroby, u mnie była kwarantanna na dzień dobry choć chorowałem jak bliska mi osoba).
Rozporządzenia i rekomendacje mówią o uzyskaniu 2 negatywnych testów (PCR-RT). Nic prostszego wydawałoby się więc gdy symptomy ustąpiły,
bardziej ochoczo zacząłem chodzić na wymazy.
# Tydzień 1 - nie miałem wielkich oczekiwań bo chorowałem, miałem objawy więc wynik pozytywny.
# Tydzień 2 - już bez żadnych objawów bo na moje, wyzdrowiałem, ale nadal wynik pozytywny. Bez entuzjazmu ale przyjąłem do wiadomości.
# Tydzień 3 - wynik niejednoznaczny, traktowany jako pozytywny bo nie jest negatywny
# Tydzień 4 - wynik niejednoznaczny, podobnie jak powyżej
# Tyzdień 5 - właśnie zaczynam -__-
Trochę zaczęło mnie to zastanawiać bo tygodnie mijają a ja jak szczur w klatce jestem zamknięty. Czuję się świetnie ale jedyne osoby, z którymi mam kontakt to "Pan z Tesco" (chwała mu za to), który zostawia mi jedzenie pod drzwiami i "Pan Policjant", który codziennie do mnie dzwoni przez domofon czy "siedzę na ( y)".
Postanowiłem zasięgnąć języka bo te wyniki zaczynały mnie zastanawiać.
Bardzo szybko się okazuje (i proponuje sprawdzić samemu także) że "sanepid" zarówno
- powiatowy (https://pssekrakow.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=32&Itemid=129), jak i
- wojewódzki (https://wsse.krakow.pl/page/wojewodzka-stacja-sanitarno-epidemiologiczna-w-krakowie/)
umywają ręce z chwilą gdy "test na covid-19" wyjdzie pozytywny. Od tego momentu piecze nad Tobą przejmuje placówka szpitala, w moim przypadku Szpital Uniwersytecki w Krakowie (https://www.su.krakow.pl/jednostki/oddzialy-kliniczne/oddzial-kliniczny-chorob-zakaznych).
Nie dzieje się to samoczynnie, trzeba udać sie do placówki aby "wzięli Cię pod swoje skrzydłą". "Sanepidy" umywają także ręce aby komentować sytuację mówiąc wprost "że podążają zarządzeniem ministersta" i mają być dwa negatywne, koniec kropka.
(już bez przytaczania konkretnej osoby, osoba z którą miałem przyjemność rozmawiać z jednego z "sanepidów" przyznała że trzymanie ludzi na kwarantannie tak długo mocno mija się z celem i nie ma uzasadnienia medycznego wedle tej osoby ;) pewnie nie jest lekarzem i... i wogóle co ona może wiedzieć, pracuje tylko w "sanepidzie")
Słowo komentarza trzeba poświęcić infolinii "sanepidu", szczególnie tego powiatowego. Praktyki infolinii są tak przykre, że nadmienię tylko mój ulubiony:
- dodzwaniasz się na infolinię i dowiadujesz się że jestes 20 w kolejce, czekasz dosłownie 2h 30minut aż będziesz 1 i wtedy Cię rozłącza (sprawdzone 3 razy dokładnie taki sam scenariusz)
- numery telefonu podane na stronie (dla zaznajomionych z numerami telefonu z przedziału ...448-451) notorycznie nie działają, a telefon 24h to niestety niesmaczny żart.
Skoro nie "sanepid", to w szpitalu dowiem się co i jak.
Na opis mojej sytacji, pytania i tłumaczenia, dowiedzieć się mogłem "że podążają zarządzeniem ministersta" i mają być dwa negatywne, koniec kropka.
W Ministerstwie przemiła Pani na opis mojej sytuacji odniosła się do reguły "dwóch negatywów", ale gdy podrążyć temat i zdobyc wyjaśnienie dlaczego akurat 2, czy jest to związane z tym że po przebytej chorobie nadal zarażam, mimo dużej motywacji ze strony Pani, doszliśmy do konkluzji że MZ podzleca analizy i przyklepuje swoją pieczątkę. Rekomendacje te pochodzą z PZH, Państwowego Zakładu Higieny i tam najlepiej sprawdzić. Pytając o rekomendacje WHO podobnie (o tym za chwilę).
Strona (https://www.pzh.gov.pl/instytut/kontakt/) nawigacyjnie jest słaba, ale jest chociaż numer na centrale.
Na centrali na pytanie z kim mogę porozmawiać o rekomendacjach do MZ na temat testów "RNA" i wykrywania "covid-19" polecili dzwonić na "wirusologię" pod numer +22 5121 230.
To brzmi konkretnie więc dowiem się wszystkiego. Podczas rozmowy z pewną Panią diagnostą z tego wydziału wyjaśniłem swoją sytuację i dostałem odpowiedź że skoro wynik jest "nierozstrzygający" to wirus tam jest i trzeba robić wiecej testów... aż do dwóch negatywnych.
Na moje pytanie, "czy mam rozumieć że skoro wynik jest taki to znaczy że aktywnie zarażam mimo przebytej choroby? [tak/nie]" Pani nie chciała odpowiedzieć i nie chciała też podać swojego imienia i nazwiska, ale kwarantannę sugerowała kontynuować. Obiecała, że musi coś skonsultować i że oddzwoni.
I faktycznie oddzwoniła, ale nie Pani diagnosta, a kierownik działu, która w odróżnieniu od poprzedniej Pani bardzo rzeczowo odpowiedziała na moje pytania i jestem jej bardzo wdzięczny za ta rozmowę. Na moje pytanie postawione tak jak powyżej uzyskałem odpowiedz:
"Test pokazuje, że wirus jest obecny. Nie mówi o jego stanie czy jest aktywny i zaraża czy nieaktywny i jest usuwany jako śmieci z organizmu",
ni mniej ni więcej i dla mnie jest to informacja niezwykle istotna. Dodała także że *na ogól* (to jest bardzo ważne) wirusem można zarażać tak ok. 14 dni. Zdarzają się przypadki dłużej ale standardowo przyjmuje się 14 dni (podkreślam, tak to zrozumiałem ja po tej rozmowie).
A więc sam test nie określa czy stanowię zagrożenie po przebytej chorobie, informuje że części wirusa mam w organizmie (i nie jest to dziwne, w końcu chorowałem na niego ale czy to jest dostateczna przesłanka aby trzymać mnie w domu przez bóg wie ile tygodni?). Również ustaliłem, że ten dział bezpośrednio nie ustalają reguł do zarządzeń i rekomendacji, tu otrzymałem kolejną cenną informację w łańcuszku gdzie zadzwonić. Sprawa jest oczywista, "epidemiologia".
A dokładniej do jednej osoby z grona profesorów w tym dziale. Podobnie jak przy mojej ostatniej rozmowie, konkret i profesjonalizm, nie rozmawiam z osobami, które beznamiętnie powtarzają regułkę "dwa testy negatywne".
Zwrócono uwagę, że sytuacja nie jest typowa i otrzymałem parę sugestii i możliwych rozwiązań.
Odniesiono się także do mojego punktu odnośnie rekomendacji WHO (https://www.who.int/news-room/commentaries/detail/criteria-for-releasing-covid-19-patients-from-isolation) gdzie WHO sugeruje wypuszczanie osób z kwarantanny pod pewnymi kryteriami.
Z mojej strony, ciągle jestem na izolacji domowej czekając na zbawienne dwa negatywy ale być może jest światełko w tunelu, które pozwoli sprawę wyjaśnić.
Natomiast patrząc na powyższe, chciałem uczulić potencjalnych "petentów systemu" jak to wygląda gdy już masz test zrobiony.
#krakow #covid19 #koronawirus #covid
Komentarze (139)
najlepsze
Tak btw to czy ja dobrze rozumiem że po "przechorowaniu" trzeba się udać osobiście do szpitala w celu oddania wymazu żeby sprawdzić czy wciąż trzeba byc w izolacji? I to nawet wielokrotnie?
Pierwszy wymaz był z dekretu sanepidu, przyjechali do mnie do domu, a ja już wtedy przechorowałem swoje i objawy minęły ¯\_(ツ)_/¯ dlatego nie myślałem że będzie tak źle później.
Ja się dałam totalnie uziemić. Chorobę przechodziliśmy z mężem na przełomie lipca i sierpnia, mieliśmy wtedy urlop, więc sami się odizolowaliśmy. Przed powrotem męża do pracy miał wymóg, że musi na koszt pracodawcy zrobić test. Nie miał już żadnych objawów, mimo to wynik pozytywny. Pomijam tu całe absurdy
Poza tym samorząd lokalny ma wytyczone z ministerstw i namiestników rządowych na województwo
Wiadomo jaki regiony zawyżają całe województwo( ͡° ͜ʖ ͡°)
Z drugiej strony pewnie nas to kiedyś ugryzie w dupę jak więcej ludzi się dowie jakie cyrki się odwalają i co trzeba przejść żeby wyjść z kwarantanny to nikt nie będzie się zgłaszał z objawami tylko 2 APAPy i do roboty.
W MIESZKANIU BEZ OPCJI WYJŚCIA, SAM, PRZEZ MINIMUM 40 DNI, BEZ PERSPEKTYW
żaden z moich znajomych, kolegów z pracy nie pójdzie już na badanie i tyle. I to jest większe ryzyko niż wypuszczenie kogoś po 30 dniach.
Po ulicach, na basenach, w saunach jest masa ludzi np. z WZW. Może ich też trzeba zamknąć w
U mnie dokładnie takie same obserwacje, siedzę w domu już ponad miesiąc, test robiłem prywatnie (i to był błąd) jak straciłem węch i smak. Sanepid zadzwonił do mnie po 10 (!!) dniach i kazał dzwonić do Szpitala Uniwersyteckiego, bo jestem chory więc mam być pod opieką lekarza z oddziału zakaźnego. Oczywiście nie da się tam dodzwonić przez większość
Najlepsze było, jak się okazało, że pobierali od niego próbki, wychodziły wyniki pozytywne, ale one nie dotarły nigdy do stacji poboru.
Teoretycznie wczoraj miał minusa, 2 test robią mu jutro. W sprawę zaangażowana jest już policja.
Facet ma duży dom i działke, więc luz. Co by było jakby to spotkało robaczka z chowu blokowego?