Życie na dawnych żaglowcach cz.2
Druga część o życiuna żaglowcu i załodze okrętu liniowego
PMV_Norway z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 75
Druga część o życiuna żaglowcu i załodze okrętu liniowego
PMV_Norway zW dzisiejszej części chciałbym opowiedzieć trochę o samym życiu na dawnym okręcie wojennym.
Jak już wcześniej wspominałem załoga składała się z około 400 do nawet tysiąca osób.
Oczywiście ten tysiąc to absolutnie górna granica i chyba dokonano tego na tylko dwóch okrętach liniowych.
Przekraczanie tej ilości po prostu miłało się z celem, na okręcie robiło się zbyt ciasno. By trochę to wyjaśnić posłużę się przykładem HMS Victory.
W skład całęj załogi, która liczyła 821 osób wchodzili:
- kapitan
- ośmiu mianowanych oficerów (pierwszy, czyli trzeci po Bogu. To on był zawsze prawą ręką kapitana, drugi, który był traktowany jak pies pokładowy i jadał z załogą, nie korzystał w zasadzie z żadnych przywilejów oficerskich, trzeci, odpowiedzialny za kuchnię i prowiantowanie, oficerowie wachtowi, bosman itd)
- 11 oficerów piechoty morskiej (Royal Marines)
- 135 piechurów
- Zdecydowana większość załogi - ponad 500 - to marynarze, którzy żeglowali lub walczyli na statku. Można było tu sklasyfikować w kilku grupach:
- około siedemdziesięciu wykwalifikowanych oficerów (warto zaznaczyć, że każda wachta miała własnego )
- 212 doświadczonych starszych marynarzy
- 193 zwykłych marynarzy
- 87 zwykłych marynarzy bez doświadczenia, którzy często znaleźli się na pokładzie przypadkowo, z własnej głupoty lub przy pomocy pressgangu
.
Generalnie każdy z marynarzy był opłacany odpowiednio do swojego doświadczenia i wartości bojowej. Oczywiście w skład marynarzy walczących na okręcie wchodzili kanonierzy, tzw. Puszkarze o których warto wspomnieć. Służba strzelca (kanoniera) była ciężkim kawałkiem chleba, zreszta jak cała służba na pokładach okrętów Royal Navy. Często przechodzili oni mordercze treningi na sucho, otwieranie ambrazur, przetaczanie dział, markowanie strzału, przeładowywanie itd.
Nadmienić tutaj muszę, że pokłady działowe nie należały do specjalnie wysokich. Na niektórych okrętach marynarz nie był w stanie stanąć wyprostowany na pokładzie, tak więc pracę wykonywano w zasadzie w ciągłym przygarbieniu.
Chciałbym tu wspomnieć jeszcze o osobie chyba najbardziej znienawidzonej na pokładach statków, takimi osobami byli kucharze. Cook najczęściej był kaleki, niedołężny, często stary, a w dodatku nie miał w zasadzie pojęcia o żywieniu grupowym. Dlaczego tak się działo, otóż byli to ludzie z łapanki, którzy często zresztą nie utrzymywali długo swoich posad. Czasem nawet karano ich wyrzuceniem za burtę, co jednak na okrętach RN nie było praktykowane w jakiś częsty sposób.
Skoro jednak wspomniałem o karach to warto może wspomnieć o żelaznej dyscyplinie na okręcie.
Najczęsściej stosowaną karą nawet za drobne przewinienia (jak chociażby przeklinanie) karano przy pomocy „córki kapitana” zwanej również „kotem”. Był to krótki drzewiec zakończony często dziewięcioma rzemieniami, niejednokrotnie moczonymi w słonej wodzie. Kapitan wydawał wyrok od 12 do 36 batów za pijaństwo zuchwalstwo czy zaniedbanie obowiązków. Często za cięższe przewinienia jak bunt, dezercję, czy morderstwo, wimierzano karę chłosty w wysokośći 300 batów, lub po prostu wieszano skazańca na rei. Oczywiście za spanie na wachcie początkowo delikwenta wiązano do masztu, polewając sowicie wodą, by więcej nie zasnął, za recydywę wiadomo – rozmowa z córką kapitana.
Oczywiście to nie były jedyne metody, pozbawiano żołdu czy przydziału grogu (alkoholu), co chyba było najłągodniejszą karą, ale już np za wyciągnięcie noża w sprzeczce z innym marynarzem można było stracić rękę, lub zostać przeciągniętym pod kilem. W zasadzie ciężko mi powiedzieć która z kar była gorsza, wszak życie marynarza bez ręki stawało się mniej dochodowe, mniej sprawny, mniej zarabiał, a znów przeciągnięcie pod kilem nawet w lekkiej formie z burty na burtę, mogło zakończyć się śmiercią na dwa sposoby, szybką przez utopienie się, lub wolną i bolesną poprzez wykrwawienie, czy zakażenie. Karenaż wszak nie odbywał się jakoś cyklicznie dlatego burty statków poniżej linii wodnej porastały spore ilości muszelek i innego świństwa.
Muszę dodać, że każdorazowe wymierzanie kary odbywało się na oczach całej załogi.
No i jeszcze jedno o czym wspomnieć powinienem. Pisałem, że załoga była liczna a okręt w sumie niewielki. No to jak oni się tam cholera mieścili, jak spali?
Otóż spali jak sardynki w hamakach. Rozwieszane one były pod sufitem na każdym pokładzie, spali również na zmianę, 2 osoby na hamak. Tak więc jakoś się mieścili.
W następnej części postaram się opisać trochę jak wyglądała praca na pokładzie, która nigdy się nie kończyła...
Komentarze (75)
najlepsze
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Może kogoś sprowokuje to do zagłębienia się w historię marynistyki.
Temat jest tak obszerny że naprawdę nie wiem jak filtrować informację i co Was może zaciekawić.
Gdy zorientowano się co jest przyczyną szkorbutu w marynarce angielskiej pojawiły się tak zwane limioniarze. Marynarze otrzymywali codziennie do wypicia sok z
No i przydałby się tekst o werbowaniu, bo nie każdy zna termin pressgang. I jakich sztuczek się łapano, żeby wcielić kogoś do marynarki.
Poniżej kufel odwołujący się do jednej z metod.
Trzeba kierować się wytycznymi co do wielu rzeczy, jak chociażby stateczności, a dalej możliwości manewrowych, oporów bocznych itd.
Wiesz możliwe, że podniesienie pokładu o pół metra skutkować by musiało zmianą rozkładu balastu, czy ożeglowania, więc sprawa jest dosyć skomplikowana
@ttbt: przyczyn mogło być wiele. Jedną z nich jest to, że to są pokłady bojowe. Niski pokład oznacza, że na tej samej przestrzeni można nad sobą umieścić np. dwa piętra dział zamiast jednego, a przez to mieć dwa razy więcej dział.
Chodzi o "Terror" Dana Simmonsa jeśli ktoś chciałby wiedzieć
Zdjęcie z pokładu działowego Warriora.
O ile pamiętam nazywali to "kotem o 9 ogonach".
12 czy 36 to już bardzo ciężka kara, 300 to było zakatowanie na śmierć, gdzieś chyba powyżej 70-90 nie każdy przeżywał a powyżej 100 bardzo mało kto.
Za pijaństwo była stosowana kara "upojenia", winnemu wlewano wodę tak długo do gardła aż zwracał ją "czystą jak kryształ". Brzmi niewinnie ale skoro było stosowane w RN to musiało boleć.
Jakby Ci się chciało opisać