Nie jesteśmy wyjątkowym pokoleniem. Jesteśmy specyficznym pokoleniem.
Kilka lat temu wysiadywaliśmy przed komputerami, dziś mimowolnie pochylamy się nad smartfonami, zapomniawszy już dawno w zasadzie po co. Siedzimy bo siedzimy, siedzimy i nic się nie dzieje, jak to mawiał kabaretowy klasyk.
Inny klasyk tejże dziedziny odpowie że „teoretycznie tak”. Bo w zasadzie dzieje się dużo, trzeba tylko na chwilę odciąć się od niewyczerpalnych źródeł dopaminy by móc to dostrzec. Ilu zatrzymało się na „niewyczerpalnych”?
Jakiś czas temu zakończyłem związek. Po prostu. Sypało się od jakiegoś czasu, było za dużo wpływów osób trzecich i alkoholu. Można by rzec że delikatne dryfowanie w stronę szpitala psychiatrycznego, SORu lub patologii. Zakończyłem związek i postanowiłem spojrzeć świadomie na swoje życie i otaczający mnie świat.
Pierwszy odruch - wszystkie jesteście takie same, wszystkie chcecie niewiadomo czego a koniec końców i tak chodzi wam o jedno. Bo przecież gdy ją poznałem to była inna a okazała się kimś innym w takim stopniu że tęskniłem za tamtą pierwszą.
A skąd pewność? Nie zakochujemy się często w konkretnej osobie, zakochujemy się zwykle w wyobrażeniu tych osób a uroda często dodaje w naszych oczach ludziom cech których rzeczywiście nie mają. I nie jest sztuką obwiniać piękne kobiety że są takie a takie, sztuką jest znaleźć dla siebie odpowiednią kobietę.
I tutaj pojawił się drugi odruch - Tinder, Sympatia, Badoo czy jak miałem jeszcze konto na Facebooku to Randki na Facebooku. Nie jestem typem 10/10, taki raczej ziemniaczek 5-6/10. W okularach, początkami siwizny i beżowymi zębami od palenia papierosów. I tak, początkowo byłem niezwykle sfrustrowany brakiem zainteresowania na wcześniej wymienionych platformach. I oczywiście, mogłaby się pojawić argumentacja że wszystkie lecą na lalusiów, bananowców, egzotyków a śmią gardzić ziemniaczkiem-polaczkiem. I szczerze? Na pewno są i takie. Jako gatunek ludzki jesteśmy wzrokowcami. Ja też znam takich co lecą tylko na laleczki, dziane lub kręcą ich tylko Ukrainki. I oni mają do tego prawo.
Co mogłem zrobić? Czy miałem się nadal frustrować, przewijać zdjęcia na apkach, ewentualnie spotykać się z mniej przystojnymi kobietami tylko dlatego że tak jest? Poszedłem nieco inną, bardziej wymagającą ale niezwykle satysfakcjonującą. Jako przedstawiciel specyficznego pokolenia jestem przyzwyczajony że wszystko mam mieć jak najłatwiej, tak jak łatwo zamawiam Ubera, Glovo czy kebaba o trzeciej w nocy na gastro. Jako przedstawiciel specyficznego pokolenia oczekuję że w sieci znajdę wszystko - robotę, kobietę, ulubioną piosenkę czy film.
Postanowiłem to porzucić.
Usunąłem konta na Facebooku, Instagramie, Tinderze, Badoo i Sympatii.
Przestałem palić papierosy i dzięki konsultacjom dietetycznym ważę już 105 a nie jak wcześniej, 117. Zacząłem czytać gazety dzięki czemu odkrywam rzeczy na które nawet bym nie wpadł w Internecie. Wróciłem do czytania książek, dzięki czemu poszerzam słownictwo, wyobraźnię a i ponoć wzrasta moja inteligencja.
I najważniejsze - wyszedłem z domu. Bo to jest nasza plaga i główne źródło frustracji. Siedzimy w domu, wpatrzeni w smartfony, monitory i ekrany i chcemy takiego życia ale nie robimy nic w tym kierunku. Siedzimy, frustrujemy się i uważamy że tak jest bo tak być musi.
Wyszedłem z domu i odkryłem cudowny świat. Wystarczy tylko nie wkładać słuchawek do uszu i nie lampić się w telefon. Wystarczy wyjść z domu i otworzyć się na ludzi - i może to zrobić każdy, nawet taki typ jak ja, mieszkający na zadupiu.
Staram się raz w miesiącu być w kinie, na wydarzeniu kulturalnym i w restauracji. Nagle okazuje się że może znaleźć kobietę wszędzie. Czy może lubującą się w poezji pracownicę stacji benzynowej?
A może roześmianą od ucha do ucha słodką trzpiotkę z kina studyjnego? Kelnerkę uwielbiającą Coltrane’a i Casillero Del Diablo? A może nęcącą okularnicę o iksowatych nogach buszującą w księgarni?
Można i wiem że ze swoim wyglądem na Facebooku, Tinderze i innych bagnach nawet bym nie zwrócił na siebie uwagi, zwłaszcza w zalewie wiadomości bezpardonowo namawiających do seksu.
Dalej, wyszedłem z domu i od czasu do czasu, pracując w korpo (i nie zarabiając nawet 5k na czysto) tam również poznaję. I naturalnie że są tam korposzczurzyce które może wyglądają jak Królowe Nocy ale które gdy otwierały usta by coś powiedzieć to zwykle robiłem się miękki i nie chodziło o ich stan uzębienia. Ale tam również kryją się prawdziwe perełki - kochające adrenalinę motocyklistki, gustownie ubrane makijażystki albo doświadczone kolekcjonerki płyt winylowych.
Zamiast płakać nad rzekomą sprzedajnością i rozwiązłością kobiet lepiej po prostu wyjść z domu i zagadać. I tutaj, mogę się założyć, duża część facetów, zapewne polegnie. Bo potrafią tańczyć na klawiaturze ale już mają problem z szermierką słowną - a w skrócie potrafią być kozakami w sieci a w świecie rzeczywistym przemykają pod ścianami nie mając nic ciekawego do powiedzenia. Też taki byłem.
Jak to zmienić? To jak z przestaniem palenia - trzeba chcieć i nie trzeba tworzyć wymówek. I wyjść z domu, również przy okazji ze strefy komfortu. By móc zagadać trzeba mieć o czym, trzeba znać sztukę dowcipu, ironii i zaciekawienia, nikt nie lubi smutnych nudziarzy silących się na sarkazm (tak jak żaden facet nie lubi smutnych nudziar próbujących w sarkastyczny sposób narzekać na świat).
A co jeśli już jesteś smutnym nudziarzem silącym się na sarkazm? Na początek usuń Facebooka i zajrzyj do księgarni - potem pójdzie już z górki.
Komentarze (21)
najlepsze
I wystarczy. Daruj sobie następne bo poziom bełkotu wywala poza skalę.
Aczkolwiek życzę Ci abyś kiedyś zrobił swoje pierwsze wyjście z mroku ( ͡° ͜ʖ ͡°)
czyli nie bądź autystykiem i bądź dynamiczny. Brzmi jakby to była cecha nabyta a nie wrodzona xD Pamiętniczek jakiegoś typa, dla którego przegryw to wychodzenie z domu rzadziej niż raz w miesiącu. 2/10 bo odpowiedziałem.
Jeśli ktoś wychodzi z domu rzadziej niż raz w miesiącu i obwinia o to innych to zdecydowanie jest przegrywem albo ma problemy ze zdrowiem psychicznym (jak chociażby ICD-10: F40.1)
A może tak opowiesz o tym poznawaniu, bo ja w kinie byłem i nie poznałem. Ile ze sobą się spotykaliście?
No i tutaj pies pogrzebany, bo piszesz, że "poznajesz kobiety" - z twojego wpisu wynika tylko tyle, jakbyś znajdywał koleżanki do pogadania xD
Nie mam parcia na związki czy wielkie miłości.
Dzisiaj słuchawki mi się rozładowały w trakcie spaceru przez miasto. Jakoś nie zauważyłem żadnej różnicy
A co takiego jest magicznego w tych księgarniach? Odwiedzam je stosunkowo często
Komentarz usunięty przez autora