"Raz na dwa miesiące ktoś z nas się zabija". Niewielu obchodzi los weterynarzy.
Historia lekarki z Otwocka jest najlepszym przykładem tego, jak Polacy traktują specjalistów weterynarii mówi nam lekarka weterynarii Magda Firlej-Oliwa, która zwraca uwagę na to, jak bardzo obciążający emocjonalnie jest ten zawód.
Kruk_ z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 16
Komentarze (16)
najlepsze
"Weterynarze".
Z bliższych historii, to baba nie chciala robić badań przed zabiegiem, ale sam zabieg chciała. Zwierze się nie wybudziło, więc zaczęła oskarżac gabinet, lekarkę - telefony z różnych numerów, obelgi w internecie, sprawa jest już nawet na policji bo zaczęły latać groźby karalne...
No już nie przesadzajmy.
a to spore emocjonalne obciążenie
a poważniej mówiąc są niewątpliwie lżejsze zawody
pojęcie selekcji naturalnej jest w sumie znane w weterynarii
podlegają mu nie tylko pacjenci weterynaryjni ale również i lekarze weterynarii
...
kluczem do przetrwania w weterynarii wydaje mi się coś co napisał jeden z publikujących książki weterynarzy
nie zacytuję dokładnie ale "do uprawiania tego zawodu nie wystarczy kochać zwierzęta trzeba lubić też i ludzi"
...
fatalne kontakty lekarzy weterynarii z klientami nie wynikają jedynie
w ostatnich 20 latach nastąpił znaczny postęp techniczny w weterynarii
naprawdę dziś weterynaria niemal nie odbiega możliwościami od medycyny ludzkiej
jednak nastąpiła również znaczna alienacja lekarzy weterynarii wobec klientów praktyk weterynaryjnych
klienci traktowani są z wyraźnym lekceważeniem często wręcz z pogardą
mamy wielu lekarzy weterynarii którzy zwyczajnie swoich klientów nie lubią
wręcz nie zauważają tego że żadne zwierzę nie przychodzi