@WscieklyOdbyt: grałem w żakach Gwardii Koszalin, wymyśliłem sobie, że będę pomocnikiem. No ale po pewnym czasie trener przesunął mnie do ataku, a dodatkowo zostałem kapitanem. Stary, wiesz jakie to uczucie? Albo jak zapieprzałem do obrony, żeby bronić naszego 1:0 w meczu z Olimpem Gościno w którym strzeliłem bramę, a skończyło się 1:1 niestety. Ten mecz pamiętam doskonale, są pojedynki o których nie można zapomnieć;-) Kumpel nie strzelił karnego wtedy w II
@WscieklyOdbyt: Oj grało się... też mam cool story - mecz ze Spartą Brodnica (grałem w Starcie Łódź), turniej chyba jakiś, wygrany 5-2 z czego moje 3 bramy, a dwie z bańki :) mecz życia, jeden zresztą z ostatnich w "profesjonalnej" karierze :P
Ale lata wcześniejszego dzieciństwa to zdecydowanie piłka nożna. Moim idolem był David Beckham więc zawsze na treningach czy meczach pod blokiem serwowałem wrzutki i rezerwowałem wykonywanie wszelkich wolnych i
W "warszawę" grało się sporo. Były też nazwy jak "kto nie trafi ten stoi" (ta nazwa to dla tych najuboższych w organ mózgowy) czy w kręciołka gdzie po karnych kręcono tyle razy ile przepuściłeś bramek.
Najlepsze było jak za bramkę robiły dwa plecaki (albo jakieś bluzy) symbolizujące słupki, a i tak ludzie potrafili się kłócić, że była "poprzeczka!" lub, co ciekawsze, "spojenie!", wyobraźnia wtedy granic nie miała :D
eeeeej.... spieprzyliście mi wspomnienia z dzieciństwa. myślałem, że wrzucali mnie na bramkę, bo byłem duży i ciężko było się przebić a nie dlatego, że nie nadawałem się do biegania
Jeszcze była gra na dwóch plejerów tylko, pod pseudonimem (bodajże) "wróbel".
Grało się w to tylko na boisku z murami za bramkami, co by piłka się odbijała od czegoś. Po jednym graczu na połowę boiska, której nie można było przekroczyć i po jednym dotknięciu piłki na "turę". Ciężko to wytłumaczyć ale zabawa przednia.
Aha, u was też najsłabszych stawiano na bramce? Kiedyś stanąłem, pokazałem skillsy (taa :)
@jarzabek: Też świetna gra. Z takich niezobowiązujących jeszcze: boczne ściany bloków były u nas podzielone takimi blachami jakby co piętro, czyli na 5 poziomów i jeszcze jeden taki na górze o wysokości niecałego metra dodatkowy. Kopaliśmy jak najmocniej, żeby piłka trafiła w jak najwyższy poziom i zawsze był dreszczyk emocji czy nie wpadnie na dach, ale wtedy jeszcze mieliśmy za małą siłę uderzenia. Pamiętam te strzały, gdzie zapowiadało się czwarte piętro,
Brakuje mi tu jeszcze "Grecki napaścior" - Nawet gdy gra ze swoimi 5 letnimi siostrami, nie ma oporów by zrobić wślizg w polu karnym, czy wejść "przypadkową nakładką". Mimo bojowego nastawienia, wykorzystuje 1/10 sytuacji.
Panowie, wychodźcie na orliki, bo ostatnie miesiące pustawo :)
@itus: znaczy u mnie orliki są dwa, i bywam tam sporadycznie, ale rezerwacji nie ma przeważnie, ludzie przychodzą pokopać, ale takie boiska ładne ze sztuczną trawą przyszkolne są często puste, w wakacje dzieciaków już więcej, ale rzadko jest z kim grać (mówię o jakichś składach ludzi 15-20lat).
Komentarze (80)
najlepsze
A wracając do tekstu... Mi nigdy nie przeszkadzała pozycja Iwańskiego na boisku ;)
Ale lata wcześniejszego dzieciństwa to zdecydowanie piłka nożna. Moim idolem był David Beckham więc zawsze na treningach czy meczach pod blokiem serwowałem wrzutki i rezerwowałem wykonywanie wszelkich wolnych i
W "warszawę" grało się sporo. Były też nazwy jak "kto nie trafi ten stoi" (ta nazwa to dla tych najuboższych w organ mózgowy) czy w kręciołka gdzie po karnych kręcono tyle razy ile przepuściłeś bramek.
Były jeszcze inne nazwy, ale pozapominałem.
- gracz w Metina,
- gracz w Tibie,
- gracz w WOWa,
- gracz w Diablo.
Jeszcze była gra na dwóch plejerów tylko, pod pseudonimem (bodajże) "wróbel".
Grało się w to tylko na boisku z murami za bramkami, co by piłka się odbijała od czegoś. Po jednym graczu na połowę boiska, której nie można było przekroczyć i po jednym dotknięciu piłki na "turę". Ciężko to wytłumaczyć ale zabawa przednia.
Aha, u was też najsłabszych stawiano na bramce? Kiedyś stanąłem, pokazałem skillsy (taa :)
Panowie, wychodźcie na orliki, bo ostatnie miesiące pustawo :)