Wpis z mikrobloga

Środek pięknego lipcowego lata. Był to kolejny resortowy poranek w hotelowym kompleksie dla dygnitarzy w Arłamowie. Tego dnia nic nie wskazywało na to co wkrótce miało się wydarzyć.

Wraz z żoną Ann - dziennikarką Trybuny Nowojorskiej - opuszczaliśmy właśnie recepcję z myślą o spacerze na oddaloną o 10 km Annapurnę.

Przed wyjściem odzialiśmy się w grube skarpety podarowane nam i udziergane przez samego Leszka Millera. Zjedliśmy syte śniadanie w hotelowej stołówce gdzie akurat prowadzona była kontrola jakości z ramienia sanepidu przez Magdę Gessler, która - w trosce o dobro gości - pochłonęła wszystkie resztki z naszych talerzy oraz całe jedzenie z kuchni! Proszę sobie wyobrazić, że nawet zanurkowała głową we wrzącej wodzie w poszukiwaniu rozgotowanych klusek.

Zdziwiło mnie to zachowanie. "Pewnie się poparzy" - pomyślałem, jednak Magda Gessler wyciągnęła głowę jak gdyby właśnie zachamowała rowerem, a jej lśniące długie włosy nawet nie drgnęły! Dalej były kręcone, pochłaniała jedynie resztki rozgotowanych klusek uprzednio sciągniętych z włosów mlaszcząc przy tym i krzycząc "wyśmienite"!

Po tym wydarzeniu byłem spokojny o jakość serwowanego jedzenia.

Byliśmy już przy wyjściu gdy wraz z Ann usłyszeliśmy dziwne krzyki. Pomyślałem - a cóż to za ambaras!? - wtem naszym oczom w asyście funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa ukazał się Lech Wałęsa. Był zakuty w kajdany, jedna z jego nóg była uwięziona w kłusowniczej puapce na niedźwiedzia. Wiecie takiej samozatrzaskującej się z "ząbkami".

Lech darł się z bólu popijając spirytus, musiał go sporo spożyć gdyż słaniał się na nogach. Krzyczał, że "solidarność to on i ten niedźwiedź też jest jego #!$%@? mać".

Zamyśliłem się... Czy to na pewno legendarny opozycjonista z Gdańska? Jeśli tak to co tutaj robi zakuty w kajdany, uwięziony w niedźwiedziej puapce do tego sponiewierany alkoholem?!

Stałem jak wryty, Ann doszła już na Annapurnę gdzie zbierała kamyki do nowego materiału dla Głosu Nowojorskiego. Ja tym czasem pozostałem w hotelu stawiając sobie za punkt honoru wyjaśnienie sprawy Wałęsy.

Podążyłem za Lechem i funkcjonariuszami, którzy zabrali go do pokoju przesłuchań w podziemiach, nie mogłem wejść do środka, ale przez dziurkę od klucza widziałem, że był to hotelowy skład alkoholi. Miliony litrów alkoholu. Była to jak się okazało cela dla niepokornego opozycjonisty! Cela wyładowana alkoholem!

Z przebiegu rozmowy, a właściwie przesłuchania wywnioskowałem następujące szokujące wręcz fakty:

- Lech był upijany przez władzę ludową

- podczas jednej z alkoholowych libacji zdołał uciec i w poszukiwaniu nowej jakości dla solidarności postanowił wzmocnić ją stadem bieszczadzkich niedźwiedzi!

- udało mu się, jednak podczas jednej z prób werbunku daleko w górach niedźwiedzica zdenerowowana, że Lech błyskawicznie doszedł zaczęła go gonić po bieszczadzkich górach! Natomiast Lech podczas ucieczki wpadł w niedźwiedzie zasieki, sturlał się z pastwiska skąd zabrała go przejeżdżająca Ursusem Służba Bezpieczeństwa.

Nie wiem co było dalej bo przerażony zdobytą wiedzą uciekłem do hotelowego pokoju z miejsca pochłaniając trzy batony i dwie paczki czipsów próbując uspokoić zdenerowanie und adrenalinę.

Następnego dnia wraz z Ann i jej kamykami opuściliśmy Arłamów nigdy do niego nie wracając.

#pasta