Wpis z mikrobloga

Epizod 2.
Honorowy dawca
Tak naprawdę, to gdym chciał cofnąć się do pierwszych fałszerstw musiał bym wrócić do czasów szkolnych kiedy to miesięczne bilety drukowało się na skanerze i przyklejało sreberko... Jednak bądźmy poważni. Swoją drogą to ciekawe skąd wzięła się taka nienawiść do kanarów. Podobno są na drugim miejscu zaraz po kierownikach. Nie żeby to uczucie miało jakiś wpływ na podejmowane działania, ale często staramy się siebie jakoś tłumaczyć, nawet przed samym sobą... W każdym bądź razie do rzeczy.
Jak już wspominałem ojciec działał w zorganizowanej grupie i tak się złożyło, że w sumie większa część rodziny od jego strony miała przeszłość kryminalną. I tak właśnie było z moim kuzynem Marcinem, który krótko po wyjściu z więzienia próbował odnaleźć się w społeczeństwie. Przyjechał kiedyś do Nas, siedzimy przy piwie i narzekamy: "Znowu te #!$%@? kanary"- zagadał. To już 4 mandat w tym miesiącu i tak #!$%@? nie zapłacę! Ja po chwili namysłu zapytałem czy nie chciał bym zostać honorowym dawcą krwi. Po kilku chwilach dał się przekonać. I nie chodziło nawet o zarzuty posługiwania się fałszywymi dokumentami a o mojego ojca, który rzekomo miałby go zabić gdyby dowiedział się że w coś mnie wciąga. No i rzeczywiści ojciec starał się mnie trzymać z dala od tego typu wątków, abym przypadkiem nie poszedł w jego ślady. I jak to w tamtych czasach u mnie bywało plan szybko przekształcił się w dzianie bez zbędnego myślenia (o #!$%@?).
Ojciec kumpla był honorowym dawcą i miał legitymacje, którą postanowiliśmy sobie pożyczyć. Swoją śmieszną prostotą przypominała legitymacje szkolną. Problemem była tylko pieczątka, ale chodziły słuchy że Pan w budce przy dworcu zrobi każdy wzór i o nic nie pyta. Jak się później okazało była to prawda. Treść legitymacji pisałem w Wordzie i drukowałem ją na swojej drukarce atramentowej na papierze grubszej faktury. Wyglądała nawet podobnie . Przekazałem ją kuzynowi. Po kilku dniach dostałem info że działa i że musimy się spotkać.
I jak się pewnie domyślacie zaczęła się masowa produkcja. Sprzedawaliśmy je po 200 zł dzieląc się po równo. Szkoda tylko, że wpadłem na to (a w tamtych czasach raczej się tym po prostu nie przejąłem), że w dość krótkim czasie w małym mieście nagle drastycznie wzrośnie ilość honorowych dawców krwi. Kanary szybko skumały o co chodzi i biznes się skończył, ale sprzedaliśmy ponad 100 legitymacji. Co ciekawsze dokumenty nigdy nie trafiły w ręce policji a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Czyli mówiąc krótko, znowu mi się udało. Nadszedł już więc czas na zarabianie większych pieniędzy.
Epizod 1=> http://www.wykop.pl/wpis/11558372/natknalem-sie-ostatnio-na-takie-oto-coolstory-i-po/
#coolstory #coolstory26
  • 2