Wpis z mikrobloga

Strasznie mnie #!$%@?ło, gdy dzieciaki w podstawówce obchodziły w klasie urodziny. Rodzice dzieciaka albo sam dzieciak wpadał na świetny pomysł, aby przynieść do klasy 30 cukierków Dumle i mieć publicznie odśpiewane sto lat. Brakowało mu atencji, brakowało mu #!$%@? znajomych, chciał się pochwalić czy co? Nie wiem. Berbeć zadowolony szedł do szkoły i przed rozpoczęciem zajęć szeptał coś na ucho wychowawczyni. I potem dochodziło do tego znakomitego momentu na początku lekcji, gdy wychowawczyni zerka porozumiewawczo na dzieciaka, a ten wstaje z uprzednio misternie przygotowaną paczką cukierków i ku wielkiemu zaskoczeniu wychodzi na środek klasy. I tu zaczynał się festiwal żenady, bo każdy, obojętnie czy lubi czy nie lubi solenizanta, czy w ogóle mówi do niego 'cześć', czy nie, musiał wstać i chóralnie odśpiewać 'stooo laaaat, stooo laaaat niech żyje żyjeeee nam'. Jakby tego było mało to potem atencyjny dzieciak podchodził do każdego indywidualnie i przy solennej ciszy trzeba było mu złożyć jakże szczere życzenia, aby pobrać roztopionego cukierka Dumle. Ileż to razy przerabiałem ten scenariusz, gdy 10 czy 11-letnie dziewczyny z klasy do których nigdy nie mówiłem nawet 'cześć', podchodziły do mnie z cukierkiem chcąc życzeń, a tego samego dnia po południu jak widziałem je na podwórku i przełamując lody mówiłem 'cześć' to nie odpowiadały, o nie, byłem im potrzebny tylko do zaspokojenia swojego pisklęcego ego. Tak samo było z tymi chłopakami z klasy, z którymi się nie zadajesz, nie podajesz ręki bo należy do innej paczki, ale nieee, mimo że dzień wcześniej rzucaliście w siebie śnieżkami z nienawiścią na twarzy to w dzień urodzin galowo ubrany bękart podchodzi i chce życzeń, by 3 godziny później znowu lepić piguły. Ja tam nigdy nic nie przynosiłem, bo wolałem jednak szczere życzenia od strażników domowego ogniska i najbliższych znajomych, niż takie rozpychanie się łokciami "mam #!$%@? urodziny a ty mi złożysz życzenia, gnoju jeden'. Przez lata edukacji udawałem więc, że urodziny mam w wakacje, bojąc się, że w dniu mych urodzin któryś kumpel-Mati krzyknie: "a Klaudiusz to ma dzisiaj urodziny psze pani! :D". #!$%@?, to by była dopiero żenada, jakby mi odśpiewali sto lat a potem pani spytałaby: "no Klaudiuszku czym nas poczęstujesz?" a ja bym odparł, że stołówka jest na parterze. Ci co obchodzili publicznie urodziny to byli dziwni ludzie, na pewno wyrośli na pracowników cukierni, urzędników państwowych lub podludzi.
#oswiadczenie #boldupy #dumle #szkola #gorzkiezale #bekazpodludzi
  • 36
@Jurny_Baribal: ja piernicze pamiętam, aż poczułem tą żenadę na sobie. Kiedyś w 2 klasie podstawówki mieliśmy kalendarz który składał się tylko z dat z urodzinami uczniów. Nie wiecie jak się bałem że nadejdzie ten dzień, kiedy będę musiał przynieść cukierki, bo wszyscy będą wiedzieć że mam urodziny. Na szczęście jednak dwa dni przed urodzinami zachorowałem i nigdy nie przyniosłem cuksów, a teraz czytając Twój post, mogę iść przez życie z podniesioną
@Jurny_Baribal: Nie miałem aż takiego problemu, bo mam urodziny w wakacje, ale wciąż musiałem uczestniczyć w tym spektaklu. Chociaż w podstawówce jeszcze można rozumieć, lecz u mnie niektórzy przynosili cukierki w technikum, 18-latki #!$%@?. Na szczęście wtedy już bez śpiewania "sto lat", ale wciąż trzeba było powiedzieć te cholerne "wszystkiego najlepszego" by odebrać cuksa.
@Jurny_Baribal: Przechodziłem przez to samo, z tym że u mnie w klasie miałem urodziny w ten sam dzień z innym gościem(Krzysiek). Pamiętam jak zawsze mama dawała mi cukierki, a ja chowałem je sobie do szafki żeby mieć dla bliskich znajomych i siebie. Jak Krzysiek wychodził na środek klasy w urodziny to pani z automatu prosiła mnie też żebym podszedł i. Zażenowanie jak po odśpiewaniu sto lat on szedł w klasę z
@Jurny_Baribal: Ja jebię. Tagujesz #bekazpodludzi, bo dzieciaki przynosiły cukierki do szkoły. Jakoś nie bardzo widzę w czym te małolaty miałyby być gorsze od Ciebie wylewającego swoje żale w internetach w najwyraźniej już dorosłym życiu. Sam jakoś wybitnie też za tą tradycją nie szalałem, ale mimo wszystko zapamiętałem to jako coś pozytywnego, a nie koszmar, który miałby mnie jeszcze nawiedzać po latach. Proponuję zamknąć ten etap swojego życia. Zapomnieć, że małe