Wpis z mikrobloga

@raczejsmutny: tak głosi popularna urbanlegenda. Prawda jest taka, że służby ratownicze mają w dupie naklejki, samochód jest przeglądany zawsze, a zwracają przy tym uwagę raczej na rzeczy typu np. puste nosidełko dla niemowlaka, nie na durną naklejkę na szybie, która tak naprawdę nie znaczy nic. Nie wyobrażam sobie zresztą innej opcji. Nie ma naklejki, to nie szukamy? Jest naklejka = "musi tu gdzieś być dziecko"? Pomijam już zresztą nawet fakt, że
@raczejsmutny: to mit. Co jesli jest naklejka a dziecko w tym czasie nie jedzie z rodzicami? Ratownicy będą szukać do skutku? Albo jeszcze inaczej, nie ma naklejki a jedzie dziecko? Na pewno ratownicy myślą sobie wtedy "o nie ma naklejki, nie szukamy dalej" i idą do domu. O tym ze dziecko jedzie w aucie może informować przede wszystkim fotelik, ale i to nie ma znaczenia bo ratownicy i tak zawsze dokładnie
Pogadamy Mirki i Mirabelki jak będziecie mieć swoje dzieciaki.

Mojej córce zdaża się wymiotować w czasie jazdy, dlatego jeśli musimy jechać po posiłku to zawsze jadę przepisową prędkością, nawet na zabudowanym a w zakręty i ronda wchodzę bardzo powoli.

Taka naklejka daje mi nutkę nadziei, że jakiś Sebix w BMW pomyśli dwa razy zanim mnie obtrąbi i wyprzedzi gestykulując jakim to "debilem" jestem...