Wpis z mikrobloga

40 304 - 407 = 39 897

Katowice - Praga

W prawdzie od dłuższego czasu chodziło mi po głowie, by swoje 30 #urodziny uczcić w jakiś rowerowy sposób, jednak nie spodziewałem się że aura pozwoli mi walnąć taką trasę ;) W zasadzie miałem w planach coś podobnego na przyszły rok, no ale padło na ten :)
Z niecierpliwością śledziłem prognozy pogody przez kilka ostatnich dni. Wprawdzie przyszło ochłodzenie, ale nie tak duże jak zapowiadano jeszcze 4-5 dni temu. Po ostatnich wietrznych dniach miało się uspokoić, a i kierunek tej bryzy miał być sprzyjający. Więc decyduję - atak na Pragę; )
Planowałem wyjechać około godziny 3, więc ustawiam budzik na 2 i kładę się około 21. Jakos po północy, po dość nerwowych 3h budzę się i myślę czy nie jechać już. Wstaję i... wracam do łóżka, by po chwili stwierdzić, że wyjeżdżając troszkę wcześniej, bez większej spiny powinno się udać być na miejscu około północy 30 grudnia, czyli w dzień wspomnianych 30 urodzin.

Ostatecznie wyjeżdżam o 1:45. Martwią mnie 2 rzeczy: przebitka przez Kotlinę Kłodzką (a więc i Sudety), oraz że temperatura przyszłej nocy spadnie poniżej zera, co przy sporym zmeczeniu może dać w kość. Ponieważ nie biorę żadnego plecaka czy torby,  na tę ewentualność przytraczam spakowany cienki polar do ramy.

Jako pierwsze miasto pośrednie na cel obieram Nysę. Jedzie się elegancko bo ruch znikomy i cała droga dla mnie ;) Po dotarciu do nyskiego McD, po 140 km robię pierwszy dłuższy postój. Mniej więcej tutaj wita mnie świt i pierwsze widoki na pasmo sudetów.

Ponieważ na trasie znajduje się kilka nowych gmin, mój wyjazd nie polega wyłącznie na ciśnięciu do celu, ale też staram się z grubsza obadać rynki itp.

Dalej kieruję się na Kłodzko i Złoty Stok. Słoneczko świeci elegancko i widoki są przednie jak na tę porę roku. Za Złotym zaczynają się pierwsze większe górki. Nachylenia jednak nie są jakieś bardzo duże, więc jedzie się przyjemnie łykając kolejne długie podjazdy i zjazdy.

Gdzy dojeżdżam do Kudowy - Zdrój, w okolice przejścia granicznego, słońce chyli się już ku zachodowi. Robię małe zakupy i wjeżdżam do Czech.

Od tej pory do Pragi pozostaje mi nieco ponad 150 km nocnej jazdy. Na szczęście nie jest tak zimno jak zapowiadano. Jedynie postoje dłuższe niż 5 minut powodują że krew zaczyna wolniej krążyć i robi się  zimno.
Początkowo jadę główną drogą numer 33 w kierunku Hradec Kralove, jednak narastająca ilość samochodów i przede wszystkim tirów powoduje że robi się niebezpiecznie, szczególnie na odcinkach bez pobocza.
Gdy kolejny z debili wyprzedza mnie na trzeciego z olbrzymią prędkością, postanawiam odbić na boczne wiejskie drogi, choćby kosztem nadłożonego dystansu. Okazuje się, że również kosztem olbrzymiego spadku jakości nawierzchni.
Po kilkudziesięciu km po zadupiach, okazuje się że znów trafiam na tę główną drogę. Na szczęście ruch jest już sporo mniejszy i jedzie się dobrze.
Ogółem w Czechach chyba nie ma płaskich odcinków  dłuższych niż kilka km. Ciągła jazda góra - dół z jednej strony wybija z rytmu, z drugiej jednak nie daje popaść tak łatwo w znużenie :)
Tabliczkę z napisem PRAHA mijam jeszcze 25 km przed celem głównym jakim było stare miasto. Ogrom tego miasta robi na mnie duże wrażenie. Ponieważ leży ono na wielu pagórkach, szczególnie nocą wydaje się być w każdym kierunku rozległe po horyzont.
Ilość ciekawych miejsc i obiektów architektonicznych jest dla mnie nie do pojęcia, a widziałem pewnie zaledwie mały ułamek. Jest tego tyle, że odpuszczam sobie nawet robienie zdjęć, które i tak po ciemku wychodzą kiepsko.

Wszystko fajnie pięknie, satysfakcja jest, ale trzeba przecież jeszcze jakoś wrócić do domu :)

Po dotarciu na dworzec okazuje się, że jedyny sensowny pociąg do Cieszyna pojechał godzinę temu. Dowiaduję się, że kolejny jedzie dopiero o 6:43. W ogóle w godzinach 0:15 - 4 nie kursują ŻADNE pociągi. Tego w tak wielkim mieście się nie spodziewałem.
Postanawiam coś przekąsic i trochę przeczekać na dworcu. Po chwili zostaję wyproszony z dworca, ponieważ we wspomnianych wcześniej godzinach jest on zamykany! Wkurzyłem się bo z braku ruchu zrobiło mi się zimno.
Jakoś przekoczowałem wtrochę jeżdżąc po  mieście itp.
Do Czeskiego Cieszyna jadę pendolino gdzie udaje mi się zdrzemnąć kilka razy po kilkanaście minut. W trakcie jazdy zacząłem też uskuteczniać ten wpis. Obecnie kończę go w małym lokalu po polskiej stronie Cieszyna w oczekiwaniu na pociąg. Tak więc jeszcze jestem w trasie ;)

Z ciekawostek dodam, że przez całe ponad 400 km jazdy nie spotkałem ANI JEDNEGO kolarza.

Podsumowując, tym przejazdem przekroczyłem 15 000 km na rowerze w 2015 roku. Bardzo udanym roku, bo zwiedziłem wiele ciekawych miejsc i przeżyłem sporo przygód. Dwukrotnie przekroczyłem #400km (raz Praga, raz Wiedeń). Dwa razy udało mi się dojechać z Katowic do Warszawy.
Udało mi się 2 razy wyskoczyć w Polskę na ponad tydzień z namiotem u sakwami. Zaliczyłem sporo nowych gmin do #zaliczgmine

No i #festive500 zaliczone w dwóch podejsciach ;)

#rower #100km#200km #300km #400km #byczysnarowerze

Z okazji urodzin dodaję też małe #pokazmorde :)

Endo z zepsutymi danymi plus kilka zdjęć:
https://www.endomondo.com/users/6488624/workouts/650094867

Strava : https://www.strava.com/activities/459297195

Dzięki wszystkim za wspólne kręcenie na równiku w 2015 roku!! :)

#rowerowyrownik
Pobierz byczys - 40 304 - 407 = 39 897

Katowice - Praga

W prawdzie od dłuższego czasu cho...
źródło: comment_LEYdNJW85Nef56wx2V3Df4nZQ4lTTv95.jpg
  • 38