Wpis z mikrobloga

tl;dr


o co w ogóle chodzi

Postaram się to wszystko jakoś uporządkować, aczkolwiek pewnie i tak wyjdzie dosyć chaotycznie.

Cóż, to nie jest tak, że po skończeniu z alkoholem życie robi zwrot o 180 stopni. Nie ma żadnej drastycznej zmiany, a świat nie staje się nagle piękniejszy. Przynajmniej w moim przypadku tak nie było, może gdybym przepił 40 lat patrzyłbym na to inaczej. Zmian moim zdaniem należy szukać nieco głębiej.
Bo wiecie, mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic się nie zmieniło, to jednak w pewnym momencie patrząc wstecz zaczynasz dostrzegać, że przez ostatnie kilka miesięcy nie zmarnowałeś żadnego dnia na zdychanie z kacem, nie #!$%@?łeś nic czego przez następne 3 tygodnie byś żałował, ani nie zraniłeś w jakiś idiotyczny sposób żadnej bliskiej ci osoby. Weekendy jakby stały się dłuższe, nagle w sobotę zaskakuje cię fakt, że jutro jednak nie ma poniedziałku. Przestałeś się non-stop #!$%@?ć, nie chodzisz rozdrażniony, nie wściekasz się o jakieś drobnostki, i ogólnie twoje życie stało się jakieś spokojniejsze. Częściej się uśmiechasz. Zniknęły huśtawki emocjonalne i przeplatanie "kocham cię" z "#!$%@?".

I stąd w miarę płynnie przechodzimy do jednego ważnego aspektu, czyli konfrontacji z własnymi problemami, bo teraz nie ma już tak łatwo jak kiedyś.

Dawniej, kiedy coś mi się w życiu sypało, to szedłem się po prostu #!$%@?ć. To było proste. Jak zaczynało mi się przypominać wszystko co #!$%@?łem, wszystkie życiowe porażki i błędne decyzje, to zawsze mogłem uciec. No bo tak naprawdę zapijanie problemów to po prostu forma ucieczki. Uciekamy od tego, z czym nie możemy sobie poradzić, bo tak jest łatwiej. Teraz już zwyczajnie nie mam jak uciekać. Chyba udało mi się w końcu zrozumieć, że pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się poskładać. Czasem trzeba pojąć swoje błędy i ruszyć dalej, starając się ich po prostu więcej nie popełniać.

Też nie wiem na ile jest to zasługa abstynencji, a na ile po prostu przerwy od głębszych relacji damsko-męskich, dzięki której udało mi się trochę psychicznie odpocząć, ale #logikarozowychpaskow - w pewnych aspektach oczywiście - przestała być aż tak nielogiczna jak przedtem. Analizując swoje dotychczasowe relacje z różowymi rozumiem dzisiaj trochę rzeczy, który wtedy za #!$%@? nie mogłem pojąć. Można powiedzieć, że trochę podskoczył mi poziom empatii.

No i przechodząc na moment z kwestii emocjonalnych do fizycznych, krótko w temacie treningów - przez te 4 miesiące zaliczyłem większy progres niż przez ostatni rok, także polecam mocno ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie łapię jakichś mikrourazów, szybciej się regeneruję - podejrzewam że ma to związek z tym, że nie odwadniam regularnie całego organizmu xD

Nadal męczy mnie bezsenność - niektórzy twierdzili że po odstawieniu alkoholu lepiej się wysypiają, ale mnie to na pewno nie dotyczy.

Jeśli chodzi ogólnie o relacje międzyludzkie, to wiele się nie zmieniło. Nadal jestem trochę aspołeczny, nadal widuję się z ludźmi z taką samą częstotliwością jak wcześniej, generalnie spotkania towarzyskie to po prostu to co było minus alkohol. Nie stałem się przez to sztywny ani mniej kontaktowy, przestałem jedynie chodzić na te spotkania, którym celem jest jedynie schlanie się, no bo tam się po prostu nic nie dzieje, ludzie tylko siedzą i walą kolejne kielony, super zabawa #!$%@?. Z kilkoma osobami już kontaktu nie trzymam, no ale to byli tacy "znajomi" tylko od chlania, i tak nic innego razem nie robiliśmy, także żadna strata. W sumie to nawet ich nie lubiłem, nie wiem po #!$%@? się z nimi zadawałem xD Paru znajomych trochę smuci fakt że nie można już ze mną obalić flachy, słyszę co jakiś czas coś w stylu "ej Salieri, to kiedy ty się ze mną w końcu napijesz ;___;", ale też nikt nie wywiera na mnie żadnej presji ani nie próbuje wlewać siłą lub podstępem alkoholu do gardła, więc jest spoko :D

Czy mam czasem ochotę się napić - no mam, zwłaszcza wtedy, kiedy mam jakiś zjazd emocjonalny i czuję że po prostu sobie nie poradzę. Wtedy zaczyna mnie trochę ciągnąć w stronę tego wyjścia ewakuacyjnego zawartego w butelce, ale gdy przypominam sobie, jak kończyły się moje romanse z alkoholem, ile razy tego żałowałem, i dlaczego postanowiłem z tym skończyć, to dochodzę do wniosku, że nie ma #!$%@?, nie wracam. Nie ma do czego, zwyczajnie nie warto. Często czytam sobie w takich momentach ten mój poprzedni wpis, przeglądam komentarze, i wtedy upewniam się w tym, że mam rację. To też takie małe podziękowanie dla wszystkich którzy się tam udzielali, bo jakby nie patrzeć mocno mi pomogliście, dzięki ziomeczki.

W kwestii ogarniania życia jeszcze sporo przede mną, ale chyba w końcu idę w dobrą stronę.

Salut.

Wołam komentujących poprzedni wpis, mam nadzieję że nikogo nie pominąłem:
@ufo99: @HetmanPolnyKoronny: @OldFuckinPyroRex: @erysipelothrix: @laki1: @Fren: @rybak66zuo: @Terebellum: @januszowiebiznesu: @MokrySuchar: @kubaokulicz: @CatHater: @Flypho: @lelek_m: @Klejnot_nilu: @tubbs: @Speeedy: @Jorgu: @Kokon89:

#alkoholizm #abstynencja kilka akapitów można podciągnąć pod #feels i chyba mogę się też otagować jako #wygryw że wytrzymałem xD
  • 7
przestałem jedynie chodzić na te spotkania, którym celem jest jedynie schlanie się, no bo tam się po prostu nic nie dzieje, ludzie tylko siedzą i walą kolejne kielony, super zabawa #!$%@?


To jest chyba najgorsze w co się można wpędzić. Towarzystwo pijące dla samego #!$%@? się. Rozumiem alkohol jako dodatek do imprezy, lampkę do obiadu, kolacji czy po prostu napicie się przy okazji filmu czy rozmowy. Ale wpadnięcie w towarzystwo, którego spotkania
@Salieri_: Trzy miesiące mnie jeszcze tu nie było, poprzedni wpis przeczytałem teraz. Popatrz na to jaki masz bagaż doświadczeń, te siedem lat o ile teraz jesteś mądrzejszy. Nie traktuj ich jak zmarnowanych, one Cię czegoś nauczyły. Nie myśl w sposób taki jak byś coś tracił, Ty teraz zyskujesz. Ja nie piję bo nikt mi nie da tak długiego urlopu, a w sklepach nie ma takiej ilości alkoholu- tak odpowiadam na pytania