Wpis z mikrobloga

A tak przypomniała mi się stara moja historią, nie wiem czy to #coolstory czy raczej nudna, nie będzie jakiejś puenty, od po prostu zwykła historia nazwijmy to "młodego ja". (będzie długie)

Dawno dawno temu chciałem zobaczyć na żywca zorzę, śledziłem sobie dlatego gwiezdną prognozę pogody, i upragnienie wyczekiwałem na "ten" moment, aż któregoś dnia, patrzę na prognozę a tu w ciągu najbliższych kilku dniach miała być zorza.

Podjarałem się na maksa, stworzyłem szybki plan, który skrzętnie zanotowałem w moim zeszyciku, czyli, godziny pociągów, nazwy hosteli, akademików itp. gdzie można tanio spać (nie miałem wtedy wysokiego budżetu ;) ), kompletnie wszystko.

Cały plan wielkiej podróży do zorzy był gotowy , czyli, tanimi liniami lotczymi do Sztokholmu, tam jak już miałem być to nocna impreza, potem spanie w jakimś młodzieżowym schronisku, w dzień jakieś zwiedzanie, no bo do Finlandii trzeba jechać nocnym promem to to ten imprezowy.
Potem "szybki" pociąg na północ i witaj Laponio :D

Plan powrotu zakładał, jazdę przed Estonię, Tallin, tam tez parę dni, i wracamy busem do Polski, prosty dobry plan.

Przy okazji jakiś dzieciak od znajomych dowiedział się, że jadę do Mikołaja powiedział w klasie, i dostałem kilkanaście listów do wrzucenia do skrzynki Świętego Mikołaja.

Szybko zebrałem potrzebny ekwipunek, śpiwór (jak by co), jakieś żarcie długoterminowe, jak by ceny "północne" ceny miały mnie przygnieść itd.

To było dawno (i głupi byłem) i oczywiście nie uwzględniłem, że tanie linie lotnicze lądują daleko od miasta, że tak powiem I już pierwsze pieniąchory poszły się walić.

Sztokholm początek
Najpierw nocleg, potem impreza, prosty plan ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I w tym momencie uświadamiam sobie, że mój zajebisty zeszycik ze wszystkimi moimi notatkami, noclegami szlag trafił, i został w domu.

No nic, to dla mnie żaden problem, pamiętałem mniej więcej ulicę i na mapie (bardzo mniej więcej gdzie to jest).
Jest już późny wieczór, trzeba szybko działać, bo nie zdążę na żadną imprezę.
Wbijam na metro, patrze jak głupi na mapkę metra i ni #!$%@? nie ogarniam gdzie mam jechać oprócz, że "jesteś tu", szwedzkie oznaczenia nic nie pomagają.

Patrzę się jak debil, nie ma ludzi w około, i naglę patrzę, a tu jakiś ciemnoskóry "Szwed" do mnie idzie, myślę sobie, no ładnie, jeszcze mi kosę sprzeda, uciekać czy przyjąć pozę do walki?
Nic nie zrobiłem stałem i patrzyłem jak idzie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A on do minie po ładnie po angielsku, "can I help you",
No to mu moją bardzo łamaną (wtedy zrozumiałem, że szkoła nie uczy angielskiego) angielszczyzną tłumaczę gdzie mniej więcej chcę jechać.
Gość wytłumaczył mi mniej więcej o tych strefach, gdzie jechać itd. i widzę, że to gdzieś na "końcu metra" ale dojeżdża.

Idę kupić bilety, patrzę, a tu nie ma nikogo, co by można było kupić, z napisu załapałem, że jak nie ma to można wchodzić (może tak nie było , ale tak mi się wydawało), not o przeskoczyłem i pojechałem metrem, W metrze co prawda nachodziły mnie myśli, jak ja się wygadam, wytłumaczę i udowodnię, że tam nikogo nie było, no ale udało się..dojechałem.

Sztokholm krótka historia noclegu
Patrzę zadupie, nazwa ulicy się mniej więcej zgadza (wg. moich wyobrażeń przynajmniej), myślę sobie, nie znam adresu, ale chyba zauważę jak to będę mijał, miało to być jakieś młodzieżowe schronisko, czy coś takiego.
Idę wzdłuż tej ulicy,
idę...
idę..
koniec ulicy, noclegu brak...
No to wracam powoli, może przegapiłem..
dalej brak.

Zmieniam szybko plan, trzeba znaleźć szybko tanią alternatywę.
Wracam na metro.. a tu niemiła niespodzianka, metro zamknięte, i piszą, że (parafrazując) na zadupiach, w godzinach nocnych nie da się tam wejść.

Miałem, wybór, albo spać w tym korytarzu metra, w końcu tak kloszardzi robią i przeżywają (był jakoś listopad) no i miałem tę przewagę, że miałem śpiwór, albo iść na pieszo gdzieś do centrum.
Po szybkiej analizie, odrzuciłem wersję spania w "metrze".

Wymyśliłem, genialny plan.

Sztokholm by night

Zamiast mojej genialnej imprezy, stwierdziłem, że mniej więcej wiem gdzie jestem na mapie, (mapy nie miałem przy sobie, jak debil) i mniej więcej, wiem gdzie jest port z promami, więc tam sobie już pójdę.

No i poszedłem, sześć godzin spaceru z plecackiem na plecach, jakoś o świcie doszedłem, do promów.

Sztokholm by day
No ale zaraz, przecież dziennym promem niema sensu jechać, jedna impreza mnie już minęła. Więc czekam na prom.
Fajna łazienka była z prysznicem (chyba dla małych dzieci) to tam się jakoś umyłem, itd.).

Już nie miałem ochoty na wielkie podróże, więc po prostu sobie tam siedziałem.
Zadało do mnie parę razy paru Finów pytali dokąd jadę itd., a ja mówię, że zobaczyć "aurora borealis", a Ci tylko patrzylil na mnie i pytali "na narty?" później się dowiedziałem (Tak przynajmniej wywnioskowałem, że raczej mówią nortern lilghts).
A może gównianie to wymawiałem, :P

Spanie mnie brało, bałem się usnąć, bo mnie okradną albo coś, więc walczyłem, tak walczyłem aż miałem jakieś halucynacje.
Wedy chyba padłem na parę minut.

W końcu prom przypłynął.

Prom
Przed promem trzeba było jeszcze paszporty, coś się gość mnie zapytał, chciałem coś wydukać po angielsku (teraz mi się to wydaje śmieszne, ale wtedy było straszne), ale patrzy na paszport, i ładnie po polsku do mnie zagaduje, szacun :).

Na kabinę mnie nie było stać wtedy (z reszta może i było, ale myślałem, ze będę od startu imprezować), to wziąłem "siedzenia lotnicze", schowałem bagaże (do przechowalni i na tych siedzeniach pierwsze 3 h, się przespałem.

ok,
Ciąg dalszy nastąpi, teraz muszę przerwać.

#truestory #zorza #wyprawa
  • 7