Wpis z mikrobloga

965490 - 100 - 78 - 18 = 965294

Mireczki, gdzie mnie wywiało to ja nawet nie :)
Przyleciałem przedwczoraj i po prawie 6h lotu i 2h skręcania roweru, przepaku majdanu, w końcu wyruszyłem. Z wielkim pustym kartonem ciągnietym na sznurku :D 
Z godzinę krążyłem zanim udało mi się go schować. Zawinąłem go w wielką folię i zakopałem pod suchym wielkimi liśćmi jakiegoś fikusa przy jakimś warsztacie; ) Pozostaje mieć nadzieję, że tam będzie na powrót.
No i ruszam w krainę palm ,wiatrów i dłuuugich podjazdów. Dzień dobiega końca, więc trzeba znaleźć miejsce na nocleg. Podjeżdżam do miasteczka Ingenio i po małych zakupach zaczynam się wspinać wąwozem Guayadeque. Ciągle wieje, jednak jest ciepło ok 20 stopni. Niezła odmiana od naszej zimowej aury :) Po podjechaniu na poziom około 500m, gdy zaczyna już się robić ciemno, chowam się w pobliskich zaroślach i rozbijam na noc. Niedaleko widać światła niewielkiej wsi, w której domy są wykute w skale :)
W nocy wiatr telepie namiotem, więc mam trochę rwany sen. Dodatkowo słyszę wycie psów w stylu wilków do księżyca.
Rano budzi mnie pislanie kogutów. Jest 5 rano, jednak jeszcze do wschodu około 2h, więc jem małe śniadanie i czekam. Niestety zaczyna wiać i padać i to jakby falami. Każdą taką falę słychać jak się zbliża wąwozem około minuty wcześniej. Ciekawe zjawisko :)

Niestety deszcz pada do około 12, ale że nie spieszy mi się nigdzie, to siedzę i czekam. Gdy wychodzi słońce, uświadamiam sobie w jak pięknym miejscu jestem i nie mogę w to uwierzyć do końca; )

Zbieram się i ruszam dalej w górę wąwozu. Wieje niemiłosiernie. Czasem jadę 3km/h :) Po wjechaniu na około 1000m zjeżdżam w dół trochę innym wariantem do Ingenio. Dalej moim celem jest Maspalomas na południu wyspy, gdzie muszę kupić gaz do kuchenki  (w samolocie nie wolno przewozić).
Gdy jadę wzdłuż wybrzeża widzę sporo ludzi w przebraniach. Początkowo myślałem, że to jakaś parada homo się szykuje, jednak okazuje się, że dziś akurat jest karnawał. Jadę pod prąd kilkutysiecznego tłumu na platformach muzycznych.  I tak przez kilka km :)

Po zakupach podjeżdżam kolejnym wąwozem w głąb wyspy na ok 400m. Po dejechaniu do zapory odbijam w stromą szutrową drogę i po kilkuset metrach rozbijam się niedaleko drogi na wzniesieniu, uprzednio trochę karczując teren z suchych zarośli.

Ta noc jest super spokojna. Wiatru zero. Od ciszy piszczy mi w uszach. Na niebie tysiące migoczących gwiazd. Sporo więcej niż widać u nas. Jest pięknie. Rano budzi mnie... księżyc :) Daje tak mocno że rzucam wyraźny cień.

Na dziś zapowiadano opady. Zastanawiam się czy ładować się dalej w tę szutrówkę, czy zjechać asfaltem. Postanawiam jechać dalej. Dobra decyzja. Kamienna drogą prowadzi zboczami wąwozów. Widoki i wiosenne egzotyczne zapachy zapierają dech. To trzeba zobaczyć na zdjęciach. Jadę powoli kontemplując otoczenie; ) Obiad gotuję w skalnej jamie która chroni kuchenkę  od wiatru. Dalej wjeżdżam na asfalt i już główną drogą kontynuuję długi podjazd pod najwyższy szczyt wyspy Pico de Las Nieves. Przepiękne serpentyny i równy jak stół asfalt. A dla kierowców rowerzysta to świętość! Ja przyzwyczajony do naszych kierowców nie wiem co się dzieje. Czemu nie wyprzedza. U nas by trzech się przecisnęło. Serio, nie przesadzam! Kosmos! Raj! Dalej nie dociera do mnie że jestem tu naprawdę.

Niestety po wjechaniu na przełęcz ok 1000m pogoda się psuje i siąpi prysznicowy deszcz. Po drugiej stronie masywu jest mgła. Myślę czy się wycofać. Jadę dalej.
Największy błąd. Powinienem odpuścić. Myślałem, że taka pogoda jest tylko u góry (wierzchołek był zawsze spowity mgłą) i że wjadę i szybko zjadę znowu do ciepełka. Na około 1700 m leje już ostro i leżą płaty śniegu. Sporo ludzi go dotyka bo widzi pierwszy raz :)
Postanawiam odpuścić szczyt i zjeżdżać. W tym miejscu miałem już prawie 2000m przewyższenia na zaledwie 50km.
Zjeżdżam w dół. Zaczyna się piekło w moim małym raju. Wieje i leje okrutnie. Zjazd mnie wychładza.  Chcę już być niżej. Palce na klamkach marzną błyskawicznie. Ledwo je zaciskam. Byle niżej, byle niżej. Tam będzie lepiej. Skręciłem w złą drogę. Znów jakiś podjazd. Tylko nie to! Jestem przemoczony i zziębnięty. Ciężko mi kręcić pod górę bo nie czuję mięśni. Telepie mną i kierownicą na boki. W końcu zjazd. Chowam się na przystanku na ok 1500m. Ubieram spodnie przeciwdeszczowe i długie rękawiczki. Szybko gotuję słodką herbatę telepiąc się cały. Trochę lepiej.
Dalej na dół a tam nic lepiej. W końcu po kilkudziesięciu km zjazdu jestem na wybrzeżu. Duże miasto. Nie wiem nawet jakie. Wpadam na stację na szybkie zakupy. Gościu patrzy na mnie jak na ufo i coś gada po Hiszpańsku.
Trzeba szukać miejsca pod namiot.  A tylko miasto i miasto. 2h szukania po ciemku w deszczu. Myślę nad hotelem. Wjeżdżam na ślepo  pod jakąś górę gdzie jest kilka domków. Jest po 22. Zauważam jakąś osobę wchodzącą do domku. Pukam. Otwiera dziewczyna. Pytam po angielsku czy mogę się rozbić obok garażu i że rano znikam. Zgadza się. Wychodzą jeszcze jej znajomi i dają mi klucze z garażu. Proponują kolację, ale dziękuję. Klucz z garażu biorę i rozkładam swój majdan w środku. Ściągam z siebie ten gnój i po ugotowaniu kolacji idę spać na ławie. Ufff było dość krytycznie. Nauczka na przyszłość.
Rano suszę buty nad kuchenka, ładuję baterię i zgodnie z ustaleniami chowam klucz pod kamień. Zostawiam też liścik z podziękowaniami.
Jadę do Las Palmas gdzie postanawiam zrobić dzień na relaksie, krążąc trochę po mieście polując na WiFi.

Tu jest pięknie i polecam każdemu! Raj rowerzystów. Szczególnie tereny  w głąb wyspy. Przede mną dalsze 3 dni eksploracji wyspy. Mam nadzieję, że już tylko z pozytywnymi wątkami :)
Reszta relacji już po powrocie, bo z netem kiepsko i baterię też oszczędzam.
Pozdrowienia Mireczki z Gran Canaria! :)
Linki do Endo gdzie jest więcej zdjęć:

https://www.endomondo.com/users/6488624/workouts/678912059
https://www.endomondo.com/users/6488624/workouts/679864357
https://www.endomondo.com/users/6488624/workouts/679887450

#100km #byczysnarowerze #rower #podrozerowerowe

#rowerowyrownik #ruszkatowice
byczys - 965490 - 100 - 78 - 18 = 965294

Mireczki, gdzie mnie wywiało to ja nawet ni...

źródło: comment_bvlKRAt9GIkZrUS2Z7l4OUgoTjkhEH5q.jpg

Pobierz
  • 28