Wpis z mikrobloga

Dziś będzie trochę o Mazdzie, a trochę o moim autorskim sposobie na intratny związek…
W ostatnim odcinku #garazowebojeadasia dekapitowałem B6T… można chyba tak powiedzieć? W każdym razie silnik został pozbawiony na dłuższą chwilę głowicy, a zamarłe w bezruchu grzybki zaworów olśniło niewidziane od lat światło słoneczne… zupełnie jak typowego Mirka, który nieopatrznie wyszedł z piwnicy po nowy hardware. Ich pokryte warstwą nagaru lica przypominały trochę skórę wujka Mietka po całym dniu roboty przy Polonezie. Ten sam odcień i struktura. Wróżyło to trochę stopień szczelności porównywalny do oferowanego przez zwieracze wspomnianego wcześniej krewnego, który solidnie opił udaną wymianę wału...

Wróżba okazała się być trafną. Po prysznicu z WD-40 i odpowiednich manewrach kołami rozrządu, wychodziło, że do remontu nadają się właściwie wszystkie. Nie pozostało mi więc nic innego jak zawieść górną część serduszka Magdaleny do warsztatu jednego z braci, o których wspominałem we wcześniejszym wpisie. Tak też uczyniłem, by po kilku dniach móc zobaczyć taką różnicę. Z miną kota ze Shreka i nowymi pokładami energii począłem kontynuować swe garażowe potyczki. Tutaj jeszcze kilka fotek splanowanej głowicy. Tu, dla porównania, przed.

Potencjalny winowajca niedostatecznej kompresji na wszystkich, czterech cylindrach został odnaleziony i wskazany palcem. Nie było jednak powiedziane, że działał w pojedynkę.Blok silnika nadal wisiał sobie na poduszkach więc wypadało go sprawdzić by za celowe uznać dalszą rozbiórkę. Na próbę olejową, ze względu na brak głowicy (co trochę „utrudniałoby” uzyskanie właściwej kompresji w cylindrze) było ciapkę za późno… tzn. w tym samym stopniu „ciapkę za późno”, co ciapkę za późno jest na aborcję 14letniego gówniarza, który regularnie przynosi marne oceny z pszyry i w dodatku pyskuje.

Plan brzmiał tak: zalewam naftą cylindry, wkładam twarz pod silnik i obserwuję. Leci? Źle. Nie leci? Dobrze. Wcześniej wypadało jednak zdjąć miskę olejową, by móc przyjrzeć się ewentualnym wyciekom nieco dokładniej niż Schroedinger swemu zdechłemu bądź nie, kotu.

Czynność z gatunku banalnie prostych. Pozornie. W swym dzienniku, tego dnia zapisałem:

„Co za syf. Miska olejowa w GTXie. Szcza tak, że można by sobie urządzić olejową fontannę, jeśli ktoś lubi zabawy z przepalonym olejem. Z drugiej strony nie mogę jej zdjąć, bo Czech nawpierdzielał na łączeniu tyle silikonu (gość miał totalną awersję do stosowania uszczelek), że wiązanie rozerwać może chyba tylko reakcja jądrowa. Od półtorej godziny wygląda to tak:
1)napierdzielam młotkiem w przecinak, aby #!$%@?ę podważyć (w dozwolonym miejscu oczywiście :D) 2) włażę pod auto mamrocząc pod nosem "#!$%@? przecież to niemożliwe, to się musi trzymać na czymś jeszcze."
3) niczego nie znajduję
4) niczego nie znajduję
5) wymontowuję kolejne elementy, aby mieć lepszy dostęp, by jeszcze mocniej napierdzielać młotkiem
6) znów włażę pod auto mamrocząc to samo co w punkcie drugim i tak w koło Macieju.

Uwaga, teraz rada sercowa. Oto jak skutecznie wyrywac #rozowepaski:
Gdyby ktoś kiedyś chciał się intratnie związać na stałe np. poznał laskę totalnie nie ze swojej ligi i wiedział, że kwestią czasu jest kiedy kapnie się jakim przegrywem jesteś i #!$%@? z bogatym przystojniakiem, posmaruj sobie tym silikonem wewnętrzną część dłoni i chwyć ją za rękę - będzie twoja na zawsze!!!

Głupia sprawa. Po zabawie ze strunami do gitary, nitro i innymi ciekawostkami okazało się, że… faktycznie przeoczyłem jedną ze śrub. Nie wiem jakim cudem, ale przeoczyłem. #!$%@? mieszał się z radością. Przystąpiłem do testów szczelności.

Szcza. Wyrok mógł być zatem tylko jeden. Dół do roboty. Czy skończy się na pierścieniach? W jakim stanie jest wał? Wszystko dopiero miało się okazać, ale zapadła już decyzja. Ściągam, a komorę silnika robimy na bóstwo!

Gdybyście wtedy widzieli ten blok… właściwie to przed przystąpieniem do pracy, powinienem wystąpić o przeprowadzenie badań archeologicznych, bo w centymetrowej warstwie oleju, smaru, płynów ustrojowych i innego szlamu, tkwić mogły prawdziwe cuda. Kumpel nabijał się, że skrobiąc tę maź, być może rozwiążemy zagadkę zaginionego malezyjskiego Boeinga 777…

O tym jednak, następnym razem!

a tutaj wrzucam jeszcze linki do poprzednich części przygód Madzi i moich:
część 1
część 2
część 3

#motoryzacja #carboners #jdm #mazda #garazowebojeadasia #youngtimer #samochody #mechanikasamochodowa #mechanika #cytrynigumiak oraz gościnnie: #zwiazki #gorzkiezale
  • 6