Wpis z mikrobloga

Post jest kontynuacją tego wątku. Opisuję paroma słowami ekranizacje prozy H.P. Lovecrafta powstałe w latach 80. Wszystkie spod znaku kina klasy "B", więc jeśli ktoś nie trawi takich filmów, to można już odpuścić czytanie reszty moich wypocin :)


Re-Animator (1985) 8/10

Znów obraz "otwierający" dekadę jest najlepszy. Stuart Gordon* stworzył film, który śmiało może konkurować z najlepszymi klasykami gatunku, np "Martwicą mózgu". Połączenie gore i lekkiego horroru z humorem, to jest to co najbardziej cenię w takich produkcjach.
Dobra rola Jeffreya Combsa, który świetnie pasuje do roli szalonego naukowca. Wizualnie i muzycznie nie mam żadnych zastrzeżeń. Aktorstwo, ogólnie też jest na niezłym poziomie, a przynajmniej nie razi jak to ma czasem miejsce w takich produkcjach.
Film opowiada o naukowcu, który wynalazł "lek na śmierć" tylko nie przetestował go zbyt dokładnie. Akcja skupia się właśnie na dalszych testach. :) Nie będę się rozpisywał o fabule, bo nie chcę spoilerować.

Polecam gorąco. Nawet jeśli to pierwsze zetknięcie z kinem klasy "B", to po tym filmie będzie się wiedziało, czy takie kino się lubi, czy wręcz odwrotnie i lepiej dać sobie spokój.

From Beyond (1986) 7/10

Jeśli Re-Animator przypadł Ci do gustu, warto sprawdzić From Beyond od tego samego reżysera.
Mamy tu właściwie wszystko co w Re-Animatorze, krew, flaki, czarny humor (a nawet Combsa i Crampton). Wydaje mi się, że Gordon próbował stworzyć obraz bardziej perwersyjny i/lub przemycić swoje fantazje. Nie wiem czy do końca się udało, bo cycków chyba jednak więcej jest w poprzednim filmie. :)
Czemu nie 8? Chociaż finałowa scena jest genialna, to wydaje mi się, że film jest bardziej "przegadany" z mniejszą ilością akcji. Fabuła nie podeszła mi tak jak w poprzedniku. Także tutaj mamy naukowca, który tym razem próbuje zgłębić istotę wszechświata (lub posiąść jakieś inne moce z kosmosu sorry nie pamiętam dokładnie). Trochę podchodzi momentami pod sci-fi.

Podsumowując: warto. Chociaż nie jest to dzieło wybitne, mamy do czynienia z solidną produkcją. Jeśli podobał się Re-Animator, pozycja obowiązkowa.

Curse (1987) 4/10

Niestety spory spadek jakości. Mamy tutaj mierne aktorstwo, widać trochę tandety, ogólnie film jest dość słaby. Mocne strony to: nawet nieźle oddany sens opowiadania; Amerykańskie wieśniaki (rednecki w nowomowie :)) z ich akcentem i zachowaniem; prosty (prostacki?) humor. Da się oglądać, jednak raczej odradzam.

Dla koneserów niskobudżetowego kina ujdzie, dla reszty podejrzewam, że mocno niestrawny.

Unnamable (1988) 3/10

Tutaj poziom spada jeszcze bardziej w dół :) Trzeba wziąć poprawkę, że to jest już totalna amatorszczyzna. Aktorstwo na poziomie trudnych spraw. Jednak jest kilka plusów: w niektórych scenach czuć mocno ducha Lovecrafta; niezłe dekoracje; kilka krwawych akcji. Co u mnie skreśliło ten film? Końcowy potwór jest tak kiczowaty i tandetny, że witki opadają. :) Serio, gdyby nie finałowa scena dałbym 4.

Odradzam.

Dark Heritage (1989) 2/10

Przy tej produkcji Klątwa, czy Nienazwane to wysokobudżetowe filmy. :) Lokacje dobierane pod to, żeby wyszło jak najtaniej, aktorzy jakieś totalne nieporozumienie. Jedyny plus, to nieźle pokazany postępujący obłęd u głównego bohatera. Jeśli ktoś okazałby się na tyle odważny, żeby jednak sprawdzić na własnej skórze, ostrzegam, że znalazłem tylko wersje online, bez napisów. Niestety jakość dźwięku na poziomie polskich filmów, albo produkcji studia Troma.

Odradzam po dwakroć ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bride of Re-Animator (1989) 5/10

Powtórka z Re-Animatora. Niby wszystko jest O.K., ale brakuje tego czegoś co mnie oczarowało przy jedynce. Może jest to wina innej reżyserii (B. Yuzna*), może po prostu wtórności tematu. Dwie główne postaci obsadzone przez tych samych aktorów.

Dla fanów jedynki, jednak nic specjalnego.

*



#filmy #film #horror #lovecraft
  • 17
@sejsmita:
Nie chciałem dawać 2 spoilerów na koniec i wyszło chyba nieczytelnie.

Kowboje są akurat Gordona. Obejrzałem, bo gra tam Hopper, po opisie też wydawał się nawet spoko. Po włączeniu pierwsze rozczarowanie, czyli pasteloza i takie najbardziej tandetne wnętrza statków w klimacie lat 90 (nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, zobacz sobie jakiś urywek to zrozumiesz :)). Fabuła jest mocno szablonowa, kretyńska. Dosłowne pokazanie ich jako kierowców ciężarówek (trakerów?).
@Duke_Nukem: A jednak Kowbojów widziałem. Dotarło do mnie po Twoim streszczeniu. Faktycznie taki sobie, ale coś tam musiało mi się spodobać, bo oceniłem ciut wyżej.

Society dawno widziałem, ale pamiętam. Ciężko finał zapomnieć. :D


Potomstwo to jest dla Ciebie "must see". Genialne. Mój ulubiony film Cronenberga.
@sejsmita: Dobrze pamiętasz "Cichą noc" :)
Z tym kasowaniem ocen myślałem, że to jakaś teoria spiskowa. Jednak co jakiś czas okazuje się, że filmy które byłem prawie pewien, że oceniłem mają "brak oceny". Ostatnio szukałem jakiejś komedii przez FW to chyba z 10 filmów musiałem ocenić. Najgorzej jest jak nie pamiętam kompletnie filmu, włączam i gdzieś po 15-20min okazuje się, że widziałem, a film może 5/10. Oglądam i tak do końca
@Duke_Nukem: Żadna teoria spiskowa. Specjalnie to #!$%@? robią, żeby siać paranoję wśród użytkowników. Zgadali się z jakimś lobby psychoterapeutów, czy innych dekli od mózgo-suplementów. Zdarzyło mi się co najmniej kilkanaście razy.

Kogo następnego obierasz za cel po Cronenbergu?
@sejsmita: Nie oglądam tak, że jeden reżyser i jazda wszystko po kolei. W ostatnim czasie nadrabiałem trochę DePalme, Woo, ale mniej więcej 1 miesięcznie, żeby nie zbrzydło.
Pierwszego Cronenberga widziałem chyba dekadę temu. :) Zresztą wszystkiego nie obejrzałem, może się w końcu przełamię i zapodam Wschodnie obietnice i Niebezpieczną metodę.
Mam kilku reżyserów, z których biorę po trochu, żeby mnie nie męczyło, że ciągle jeden styl, aktorzy itp. Do tego dochodzą
@sejsmita: Również oglądałem całkiem niedawno Blow out, a wcześniej oryginał. Czytałem bardzo pochlebne recenzje na temat oryginału, jednak dla mnie był średni. Blow out całkiem spoko. Ostatnio jeszcze widziałem Fajerwerki próżności (niezły, był dobry moment w stylu "he didn do nothin, he was a god boy" :)), oraz chyba już 2 raz Wise guys (mocno średni, ale jako niewymagająca komedia ujdzie). Poza tym lubię jego filmy gangsterskie.
Jego produkcje, są dobre,
Czytałem bardzo pochlebne recenzje na temat oryginału, jednak dla mnie był średni.


@Duke_Nukem: Dokładnie mój punkt widzenia. Też czytałem o nim i o jego filmach. Rozumiem, że facet często-gęsto sięga po hołdy, pastisze i inne nawiązania - widzę to w jego filmach -, robi to też względnie finezyjnie, ale nie wydaje mi się by to był jedyny powód, dla którego stawiany jest na podium. Albo po prostu "nie mój" reżyser, albo
@sejsmita: Chodziło mi o to, że "Blow Up" De Palmy bardziej podobał mi się od "Powiększenia" z 1966. Był to może nie dosłowny, ale jednak remake.

Tak na marginesie jeszcze mogę polecić "Holidays" z tego roku. Niedawno wyszedł w dobrej jakości, napisy na razie są tylko angielskie. Film jest podzielony na segmenty, tak, jak np Southbound. Nie są ze sobą połączone w żaden sposób, oprócz tego, że dzieją się (jak można
@Duke_Nukem: Dodany do listy, obejrzę na pewno. Chociaż nie wiem kiedy. Ostatnio nie mam czasu, nawet bordo mi zabrali. ;] A filmy to w większości powtórki - znalazłem sklep na zasadzie elektronicznego lumpeksu z DVD po 5-10 zł, pełno skarbów tam jest, np.: Nocne zło, Straceni Chłopcy, Śmierć i dziewczyna, Mud. Mnóstwo fajnych filmów.