Wpis z mikrobloga

Ależ powieść od Twardocha sie zapowiada, po ''Morfinie'' będzie chyba kolejna petarda!

''
Piękne samochody, kobiety, zimna wódka i gorąca krew. Boks, dzielnice nędzy i luksusowe burdele, błoto Woli i eleganckie ulice Śródmieścia. Żydzi i Polacy. Getto ławkowe i walki uliczne. Etniczny, społeczny, religijny i polityczny tygiel Warszawy 1937 roku. A ponad wszystkimi podziałami zasady gangsterskiego świata, w którym siła jest najcenniejszą walutą.

Wszystko zaczyna się w zatłoczonej sali Kina Miejskiego, gdzie rozentuzjazmowana publiczność przygląda się walce bokserskiej. Trwa ostatnie starcie w meczu o drużynowe mistrzostwo stolicy. Polscy kibice dopingują reprezentanta Legii — znanego falangistę Andrzeja Ziembińskiego. Z żydowskich trybun dobiegają okrzyki na cześć zawodnika klubu Makabi Warszawa, Jakuba Szapiry. Ten wieczór należy do niego. Wśród wiwatów jednych i gwizdów drugich, triumfowi Szapiry przyglądają się siedemnastoletni Mojżesz Bernsztajn oraz Kum Kaplica — stary bojownik PPS, socjalista i król warszawskiego półświatka.

Czterdzieści lat później, w Tel Awiwie, emerytowany żołnierz Mosze Inbar pochyla się nad maszyną do pisania, by powrócić do wieczoru, w którym po raz pierwszy ujrzał na ringu pięknego, zuchwałego i niezmiernie pewnego siebie boksera. Wówczas nie wiedział jeszcze, że w 1937 roku to właśnie Szapiro, prawa ręka Kaplicy, zabił jego ojca z powodu niespłaconego długu. Nie przypuszczał też, jak wiele w jego życiu zmieni jeden wieczór i spotkanie z Kumem Kaplicą…

Targani namiętnościami bohaterowie, żywe konflikty i emocje, wciągająca akcja i jej nieprzewidywalne zwroty. Do tego pierwszy w polskiej powojennej literaturze tak ciekawy i wolny od mitologizowania portret żydowskiego bohatera oraz pasjonujące realia Warszawy lat 30. XX wieku. Literacki knock-out.''

#literatura #ksiazki
Pobierz
źródło: comment_36si5Bb4kLDDiPjmeah3fVOvo4XaGuBj.jpg
  • 9
@Obserwator_z_ramienia_ONZ: Wklejałem kiedyś tę zjawiskową okładkę. Brawa za odwagę dla Wydawnictwa Literackiego.

"Morfinę" Twardocha bardzo lubię (choć dostrzegam w tej narracji pewną, no, bo ja wiem, przaśną efektowność), "Dracha" ledwo zmęczyłem. Poprzednie książki Twardocha znam, jedne lubię, inne nie, śledzę jego karierę od samego początku, od dobrze przyjętego przez środowisko fantastyczne "Obłędu rotmistrza von Egern". "Król" zapowiada się świetnie, trzymam kciuki i czekam.
@durielek: lubie te ksiazke: swietne wyczucie jezykowe i stylizacja, to chyba tam pierwszy raz Twardoch postanawia wykorzystac tego specyficznego narratora, znanego z Morfiny, ktory zwraca sie do bohatera w drugiej osobie. Z drugiej strony to skakanie po epokach, od prehistorii po odlegla przyszlosc, miejscami mnie nuzylo. Ale ogolnie bardzo dobra ksiazka.