Wpis z mikrobloga

Po komunii mojego chrześniaka poszliśmy na obiad.
Jedyną osobą, która nie chciała jeść, był mój kuzyn.
- Marku, czemu nie jesz kotlecika? - zapytała jedna z kuzynek, wachlując się nabitym na widelec rozłożystym schabowym.
- Bo nie mam ochoty.
- Marzenka?! Co się Markowi stało? Zawsze lubił sobie podjeść. Wystarczy na niego spojrzeć, he, he.
- Narzeczona go zostawiła - ciotka obwieściła głosem przepełnionym mizerią.
- Mamo, skończ, proszę...
Protesty Marka na nic się nie zdały.
- Niech wszyscy wiedzą, co to znaczy oszustwo. Okrucieństwo. Dewiacja - rozkręcała się ciotka Marzena, by za chwilę zaserwować nam wszystkim opowieść smutniejszą niż widok zakalca w gremialnie przekrojonej babce piaskowej.
W skrócie: mój kuzyn miał dziewczynę. Zrobił jej dziecko, a ona zostawiła go dla innej dziewczyny, z którą - jak się później okazało - uprzednio zaplanowały całe to związkowo-rozpłodowe przedsięwzięcie.
Nie zaskoczył mnie ich fortel, jak również fakt, że Marek nic nie podejrzewał.
Zaskoczyło mnie zaś to, że istnieje na świecie ktoś, kto pragnął spłodzić dziecko z moim kuzynem.
- Czuję się totalnie wydymany - przyznał Marek.
Moim zdaniem, miał prawo. Dosłownie - i w przenośni.
- Te lesbijki to są naprawdę zboczone - stwierdziła ciocia Mariola, każde ze słów soczyście zakąszając kiszonym. - Wiecie, co one takiego robią?
Nadgryziony ogórek dzierżony w dłoni cioci sprawiał, że wcale nie miałam ochoty się dowiedzieć.
- Ruchają się obcasami! - ciocia oznajmiła, z obrzydzeniem wpychając ogórka z powrotem do słoika.
- Jestem bardzo zadowolona z Marka - powiedziała moja mama, dzwoniąc do mnie dzień po komunii.
- Że tak się chłopak dobrze trzyma?
- No co ty, Kasiu. Cieszę się, że jest płodny!
- Myślę, że w zaistniałej sytuacji wolałby jednak nie być płodny.
- E tam. Wiesz, pomyślałam sobie... - mama ściszyła głos bardzo tajemniczo.
- Że?
- Że skoro Marek miał takie przeżycia...
- No?
- To też byś mogła sobie z nim zrobić dziecko! Jak tak sobie myślałam, to w sumie nie jesteście taką bliską rodziną. Istnieje spora szansa, że miałabym zdrowego wnuka.
Nie spodziewałam się, że własna matka będzie mnie namawiać do kazirodztwa.
Z drugiej strony, poczułam się co najmniej jak członkini dynastii Habsburgów.
- Nie chcę mieć dzieci - powiedziałam stanowczo.
- Dziewczyno, to po co ty w ogóle żyjesz?!
Żeby nie było, sama się nad tym czasami zastanawiam.

#truestory #nunkunpisze
  • 185
@drhipis: Najpierw myślałam, że z tym psem to taka metafora i zastanawiałam się, czy chodzi o pomieszanie rejestrów, niskiego z wysokim. Dopiero później ogarnęłam, że był taki wpis xD