Wpis z mikrobloga

Zrezygnowałem z alkoholu na miesiąc – skutki tej decyzji całkiem mnie zaskoczyły.
I mówię Wam: przez ten miesiąc działy się cuda.
Dzień 1
Obudziłem się na sporym kacu. Sylwestra zacząłem od whisky z colą, żeby od razu fajnie się zrelaksować. Potem poszły w ruch moje ukochane krafty. Wypiłem kilka do północy, ale o północy wszedł szampan. Nie wiem jak to się stało, ale wydoiłem sam prawie całą butelkę. Nie to, żeby mi smakował (to był prawdziwy szampan, który dostałem w prezencie) – po prostu piwo mi się skończyło. Już wcześniej wiedziałem, że w weekend nie zrobię nic kreatywnego. W weekendy pisze mi się najlepiej, ale przeleżałem cały dzień czując się jak zżuta guma przyklejona do ławki.
Dzień 2
Poniedziałek. Nie spało mi się najlepiej, w nocy pociłem się i budziłem, rano wstałem zamroczony i lekko podenerwowany. To pokłosie picia i wieku – kac jeszcze nie minął, tylko przeszedł w drugą fazę. Musiałem pójść do pracy. W ciągu dnia poziom cukru we krwi zaczął się stabilizować, kawa pomogła przetrwać, ale nieprzespana noc sprawiła, że miałem trudności z koncentracją i formułowaniem myśli. Sylwestrowy alkohol wypłukał sporo składników odżywczych z mojego organizmu, więc wieczorem zacząłem wyjadać kamień z czajnika, żeby uzupełnić wapń.
Dzień 3
Lepiej mi się spało. Mózg przestawił się w końcu z funkcjonowania na falach alfa, na które przełącza się podczas odpoczynku za dnia, a które uaktywnia podczas snu na rauszu, przez co tak kiepsko wypoczywamy w noc picia, mimo że wydawało nam się, że tak twardo spaliśmy. Lepiej dogaduję się z kolegami z pracy, nie jestem już tak zamulony, znowu sypię błyskotliwymi żartami, cytuję Mickiewicza. Lepiej mi się myśli, w głowie układam plan artykułu, który napiszę w weekend.
Dzień 6
Jestem w bardzo dobrym nastroju. Alkohol zszedł już ze mnie całkowicie, organizm powrócił do formy, wątroba funkcjonuje dużo lepiej, jestem pełen energii i odliczam godziny do weekendu. Czuję, jak wzbiera we mnie fala pomysłów. Chyba zacznę kurs malarstwa.
Dzień 9
Weekend się kończy, nie tknąłem ani kropli alkoholu, mimo że wyszedłem ze znajomymi. Dziwnie na mnie patrzyli, gdy mówiłem, że nie piję. Namawiali mnie, pytali, czy nie jestem chory, więc powiedziałem im po prostu, że nie piję, bo mam tego trochę dość i że też powinni spróbować. Kazali mi #!$%@?ć. Przez to, że wróciłem do domu wcześniej, udało mi się skończyć artykuł – po raz pierwszy od dawna w ciągu jednego weekendu. Zostało mi nawet trochę czasu na inne rzeczy. Zapisałem się na kurs malarstwa.
Dzień 10
Poprawia mi się pamięć. To pierwszy poniedziałek od 2006 roku, kiedy nie obudziłem się podenerwowany.
Dzień 13
Zauważam poprawę wyglądu. Spadł mi poziom tłuszczu, bo nie przyjmuję pustych kalorii z alkoholu i nie uprawiam nocnego obżarstwa, brzuch mi się zmniejsza. W nocy spałem jak dziecko, przyśniło mi się kilka pomysłów na poprawienie działania firmy, podrzuciłem je szefowi. Byłem dzisiaj na pierwszej lekcji malarstwa, wykładowcy nie byli w stanie uwierzyć, że nigdy wcześniej nie malowałem. Przez to, że nie piję i nie jem kebabów nocą, zaczynam oszczędzać coraz więcej kasy.
Dzień 15
Napisałem 5 artykułów, posprzątałem mieszkanie i mieszkania swoich sąsiadów. Wymyśliłem 196 tematów na kolejne teksty. Sąsiedzi zaprosili mnie na piwo – grzecznie odmówiłem, mówiąc, że nie piję i delikatnie sugerując, że może też powinni spróbować. Kazali mi #!$%@?ć.
Dzień 18
Potrącił mnie autobus. Na szczęście tłuszcz zdążył mi spaść do takiego poziomu, że zostały same mięśnie. Autobus poszedł do kasacji.
Dzień 20
Jestem coraz bardziej pewny siebie. Skopałem dupę dwudziestu dresom, którzy zaczepiali grupę studentek. Studentki były pod wrażeniem stanu mojej skóry, a w podzięce za uratowanie oddawały mi się całą noc, rano błagając o więcej. Musiałem odmówić, żeby iść do pracy – byłem teraz wiceprezesem, bo pomysły, które przedstawiłem wcześniej szefowi, zrewolucjonizowały całą branżę i prezes poprosił, bym został jego prawą ręką. Idąc do pracy, zrobiłem zakupy na śniadanie, a gdy ekspedientka zapytała mnie, czy doliczyć reklamówkę, odpowiedziałem „Dziękuję, nie piję”.
Dzień 22
Dzwoniła firma ubezpieczeniowa. Chcieli przerzucić na mnie całą odpowiedzialność za zdarzenie z autobusem. Niecałe pół minuty zajęło mojemu błyskotliwemu umysłowi przekonanie ich, że to nie moja wina. Zaproponowali mi wielomilionowe odszkodowanie i stanowisko dyrektora w swojej instytucji. Odmówiłem. Mam już tyle kasy przez to, że nie piję, że ustawiłem stałe przelewy dla sześćdziesięciu ośmiu organizacji charytatywnych.
Dzień 23
Opracowałem plan pozbycia się głodu i wojen na świecie. Zacząłem czytać Biblię w oryginale i poprawiłem wszystkie błędy wynikające z niepoprawnego tłumaczenia. Papież chce się ze mną spotkać. Nie wiem nawet kiedy zdążyłem nauczyć się aramejskiego.
Dzień 25
Lecąc do papieża swoim prywatnym odrzutowcem, postanowiłem zahaczyć o Szwajcarię, by popracować trochę z Wielkim Zderzaczem Hadronów. Z ciekawości wszedłem do Wielkiego Zderzacza Hadronów, by dowiedzieć się czegoś o pochodzeniu życia. Niestety Wielki Zderzacz nie był w stanie udzielić mi żadnych przydatnych informacji. Trochę się zawiodłem. Pocieszył mnie rozbłysk na niebie – to była gwiazda, która umarła 25 milionów lat temu. Reszta ludzi zobaczy ten rozbłysk dopiero za 100 milionów lat.
Dzień 28
Wróciłem ze spotkania z papieżem. Był pod ogromnym wrażeniem mojego planu naprawy świata. Powiedział, że gdyby nie Jezus, to byłbym najważniejszym człowiekiem w historii. Nie byłem zły na Papę Franka, że tak powiedział – abstynencja uczy skromności. Pozwolił mi mówić do siebie per „Papa Franek”. Zdradził też, że zarekomenduje moją kandydaturę do pokojowej nagrody Nobla. Moje zmysły funkcjonują jak nigdy dotąd.
Dzień 29
Zaczynam widzieć bakterie gołym okiem, słyszę infra- i ultradźwięki, mój mózg jest zdolny wykonywać miliardy operacji na sekundę. Widzę ciągi zdarzeń, bez znaczenia dla zwykłych ludzi, które układają się w logiczną całość i pozwalają mi przewidywać przyszłość. Petru będzie prezydentem.
Dzień 31
Wstrzykiwałem sobie wirusa Eboli, HIV i dżumy. Wciągnąłem nosem kilogram wąglika, spędziłem godzinę w kąpieli z odpadów atomowych. Moje komórki nawet nie zareagowały. Jestem blisko wynalezienia sposobu na nieśmiertelność. Zrozumiałem sens istnienia.

#joemonster #alkohol #pasta
  • 5