Wpis z mikrobloga

#tldr
Historia z dnia dzisiejszego.
Jak poznałem swoją ostatnią (nie pierwszą) miłość. Przyszła żonę, przyszłą matkę moich dzieci.

Czas akcji - 14.02.2017 (dziś) godz.18:10 - ok. 19:00
Miejsce akcji #leicester #uk znana sieciówka fast foodowa.

Musiałem po pracy pojechać do centrum po małe zakupy, chcąc zdążyć przed zamknięciem sklepów nawet nic nie zjadłem i pojechałem głodny.

Po zrobieniu zakupów postanowiłem wstąpić do sieciówki fast foodowej na szybkie zapchanie się.

Wchodzę, widzę że jest kolejka a za ladą tylko jedna kasjerka, ciul tam, poczekam. Aż tak bardzo mi się nie spieszy.

Moja kolej, wyjmuję jedną słuchawkę z ucha i zamawiam burgera w zestawie z frytkami, pepsi bez lodu. Za kasą jakaś hinduska średniego wieku przyjmuje zamówienie ale zdaje się zupełnie mnie nie słucha co do niej mówię. Widać po niej że zestresowana. Dwa razy powtórzyłem jej co chcę i że pepsi bez lodu.

Czekam 10 minut, czekam 15 minut. Zaczynam się niecierpliwić. Po 20 minutach dostaje zamówienie zawinięte w torbę i pepsi (oczywiście z lodem).

Siadam, wyjmuję jedzenie i widzę, że dostałem kanapkę nie tą którą zamówiłem, dostałem inną, funta tańszą (chociaż zapłaciłem więcej) i kanapka ta była zawinięta w papierek od kanapki którą chciałem.

Myślę sobie OK, zdarza się, ruch mają, kobita sama stoi na kasie, na kuchni tylko jedna osoba (widzę przez lufcik między regałami) shit happens, mogli się pomylić.
Kto mnie zna ten wie, że raczej bywam asertywny, podchodzę więc do lady do kobity przy kasie i mówię jej, że to nie jest ta kanapka którą zamawiałem i wręczam jej nie tkniętą, nie ugryzioną kanapkę A.

Kobita zupełnie nie orientuje się w asortymencie i menu, nie wie o co mi chodzi, więc jej mówię że dostałem kanapkę A, tańszą od kanapki B a nie tą chciałem, chciałem kanapkę B i za nią zapłaciłem.
Wszystko kulturalnie z uśmiechem na twarzy, nawet głosu nie podniosłem (chociaż mija już pół godziny odkąd wszedłem do fast foodziaka).
Kobita mówi, że skonsultuje się z kuchnią, poszła, wraca za 2 minuty i wlepia wzrok w menu zawieszone nad ladą i nadal nie rozumie co się stało cyt" I don't understand what seems to be a problem"

Pokazuje jej już lekko zirytowany palcem na na kanapkę na menu i mówię, że to ta trzecia na zdjęciu i czytam jej skład tej kanapki, pokazując moją i mówiąc że w środku nie ma onion rings, nie ma bekonu i że niech sama spojrzy do środka kanapki która mi dała, to nie jest ta kanapka! to inna kanapka, tańsza.

Wzięła, poszła na kuchnie, czekam kolejne 5 minut. Kolejka prawie pod wyjście z lokalu, ludzie patrzą na mnie jak na debila (mam to w dupie, przywykłem, lata doświadczeń).

Podczas czekania stanąłem sobie z boku i patrzę co się dzieje na kuchni przez ten lufcik.

I co widzę? No k..... gość który robi kanapki na kuchni nie używa rękawiczek, dotyka rękami brudnej ścierki którą ma do zmywania blatu i potem od razu łapami bierze półprodukty i robi kanapki (w tym moją). Do tego drapie się po spoconej twarzy. Kasjerka to widzi, nie reaguje, czeka aż zrobi kanapkę.

Jako osoba która przepracowała w fast foodzie za młodu 3 lata nie wytrzymałem, pękłem, będzie tego, tak dalej być nie będzie.
Przychodzi kasjerka z moją kanapką, ani przepraszam że Pan czekał, ani pocałuj się dupę głupi fiucie. Położyła kanapkę na ladzie i woła następną osobę z kolejki.

Mówię do niej "I would like to speak with your manager please" zrobiła minę srającego psa i poszła do pokoju menadżerów.

Wraca i mówi, że menadżerka liczy pieniądze i ze zaraz przyjdzie. Po jej minie widzę, że ona już wie, że będzie complainment.

OK, czekam na menadżera, czekam na menadżera 5 minut, czekam na menadżera 10 minut (bo liczy pieniądze)
W końcu otwierają się drzwi pokoju menadżerskiego.

Wchodzi ona, cała na biało (nie no żart).

Kurna Mirki. Jebło mnie, zakochałem się jak dzieciak, wchodzi menadżerka 8,7/10 (co w mojej skali oznacza "ocież k.... ja pier.... ale szprycha/przyszła matka moich dzieci"
Idzie w moim kierunku w zwolnionym tempie, nie wiadomo skąd wiejący wiaterek rozwiewa jej włosy (też w zwolnionym tempie), uśmiecha się do mnie nienagannym uśmiechem, rozchylając te swoje delikatne usteczka i pokazując nienagannie białe ząbki i poprawiając apaszkę (oczywiście że kurna w zwolnionym tempie).

Ja stoję z otwartą japą jak jakiś niedorozwój, dobrze że mi przynajmniej ślina nie ciekła bokiem, ręce jak z waty a nogi jak ugotowany makaron (nie Al Dente).
W słuchawce w prawym uchu leci Frank Sinatra - I've Got You Under My Skin.

Zebrałem się na odwagę i pytam "Can I speak with You in private"
odpowiada że "Sure" i wychodzi za mną na salę by usiąść ze mną przy stoliku. Zapach damskich perfum wypełnia moje nozdrza.

Siadając mam już ułożony cały scenariusz co i jak jej powiem. Przerywa mi i pyta w jakim języku oprócz angielskiego normalnie mówię, odpowiadam że Polski.

Odpowiada cyt" Super, ja też po polsku, więc się świetnie zrozumiemy, przejdźmy sobie na ty i się przedstawia ( )

Polka! (no kurna lepiej być nie mogło. Alleluja)
Przedstawiam jej sytuację, bla bla bla, szmery bajery.
Kobieta moich marzeń przyznaje mi rację, mówi że sytuacja na kuchni nie powinna mieć miejsca, szczerze opowiada mi, że nie jest tu lubiana bo zwraca ludziom na kuchni uwagę, jest surową menadżerką a gość na kuchni jest już na ostatnim ostrzeżeniu i że pracuje tam już trzy lata i nadal nie stosuje się do podstawowych zasad higieny. że stara się o drugą kasjerkę ale góra ma to w tyle więc pozostaje jej tylko walczyć. Że serdecznie mnie przeprasza ale ma związane ręce. Mówiąc to ma oczy kota ze Shreka, minę potrąconej sarenki. Tak mi się jej żal zrobiło że hej.

Pytam gdzie mogę napisać skargę w tej sprawie bo widzę, że ścisłe centrum, godzina mego pobytu minęła a ja nadal bez kanapki, że chciałbym jej pomóc w tej batalii i napisać pismo w tej sprawie, napisać o tym o czym ona mi właśnie mówi.

Odpowiedziała że mogę wejść na stronę fast fooda, znaleźć adres e-mail i naskrobać maila. Co oczywiście planuję zrobić i nie omieszkam napisać samych pochwał o Pani Menadżerce, przyszłej matce moich dzieci.

Już mieliśmy się rozejść ale myślę sobie, kurna, nie mogę tego tak zostawić. Jak stąd wyjdę to nie wiem kiedy i czy wrócę, nie wiem czy ona będzie tu jeszcze wtedy pracowała, pytam więc czy jeśli to nie problem to czy może mi napisać na paragonie swoje dane personalne bo chciałbym wspomnieć o niej w mailu który mam zamiar napisać, że bardzo dobrze przyjęto moje uwagi.

Dodałem że numer telefonu też tylko dla mnie bo chciałbym ją zaprosić na kawę. Uśmiechnęła się jeszcze piękniej niż za pierwszym razem i napisała numer.

Koniec tej opowieści jest taki, że dostałem wreszcie tą swoją kanapkę, zrobioną osobiście przez moją przyszłą żonę bo zastrzegłem że z rąk tego pana na kuchni nic nie wezmę.

No i bingo, szykuje się kawa z przyszła matką moich dzieci.
Możecie dać z kilka plusów na odwagę.

#namarinwuk #emigracja #zakochanywykop #rozowepaski #milosc #chwalesie

Pardon za ewentualne błędy, na szybkiego pisałem na kolanie.
  • 77