Wpis z mikrobloga

znalezione :) po wyjściu Adama Z.

Pod wejściem do aresztu przy ul. Młyńskiej czekał na niego jego adwokat, mec. Ireneusz Adamczak.

Gdy Adam wszedł do mojego samochodu, ciężko oddychał. Miałem wrażenie, jakby wolność go przytłoczyła. Ale bardzo się ucieszył. Ale potem, w aucie, działo się z nim coś dziwnego. Gdy tylko ruszyliśmy powiedział, że mu niedobrze, że czuje, jakby zaraz miał zemdleć. Poprosił o otworzenie okna. Uspokoił się dopiero, gdy wyjechaliśmy z Poznania - powiedział nam mec. Adamczak.

Adam Z. prosto z aresztu pojechał do swojej rodzinnej Piły, do domu rodziców. Czekali tam na niego stęsknieni rodzice. Uradowany 25-latek rzucił im się w ramiona.

To tam mój klient będzie się meldował na komendzie. Długo przekonywałem go, że powinien zostać właśnie w Pile, z bliskimi, którzy go wspierają. Poznań mógłby mieć na niego zły wpływ. Choć Piła jest dużo mniejsza i wszyscy go tam znają, myślę, że będzie mu tam lepiej. Adam jest świadomy tego, że może się spotkać z nieprzychylnymi komentarzami, ale cały czas tłumaczę mu, że musi to przetrwać, przejść przez to spokojnie. Teraz jak nigdy musi się pilnować, dobrze prowadzić. Nie zrobić żadnego głupstwa - tłumaczy obrońca Adama Z.

25-latek za jakiś czas będzie musiał wrócić do pracy. - Przygotowuję go na to, że być może nie będzie to jego wymarzona praca, coś, co robił do tej pory. Ale powoli wszystko się wyprostuje. Będę też obserwował Adama, patrzył, jak znosi pobyt na wolności. Był taki moment w areszcie, kiedy Adam był bardzo przybity, załamany, trochę chory i starałem się mu tak po ojcowsku pomóc. Być może taka pomoc w formie terapii będzie potrzebna też teraz. Ale młody organizm szybko radzi sobie z traumami, mam nadzieję, że obędzie się bez tego - mówi Ireneusz Adamczak.


#ewatylman
  • 5