Wpis z mikrobloga

Czytam sobie co się odwaliło na parkingu w #poznan i uwierzcie, już nic mnie nie zdziwi.

Pamiętam jakby to było wczoraj, połowa 2014 roku, miałam wtedy przyjemność pracować w zespole do spraw orzekania o niepełnosprawności w momencie wejścia nowych przepisów dotyczących kart parkingowych. Po mieście rozchodziły się cudowne wiadomości, że trzeba koniecznie się pojawić, popytać o wnioski i takie tam.

Ból tyłka numer jeden:
Ale jak to nowa karta? Po co? Jak to taka osoba musi się osobiście pojawić i złożyć wniosek i odebrać kartę, a jeszcze nawet nie wiadomo, czy nowa karta jej się należy?!?!?!?!

Jeśli komuś faktycznie ta karta była potrzebna to rodzina nie widziała problemu w przywiezieniu osoby niepełnosprawnej do nas (nie musieli nawet wychodzić z samochodu, na tyle docenialiśmy, że pojawili się z taką osobą, że schodziliśmy do nich na parking)

Numer dwa:

Były jednak osoby (często dzieci, które korzystają z kart rodziców), które mówiły, że rodzic nie może się pojawić, bo jest na tyle chory, że nie da rady osobiście... co wtedy?
Gdy dostawali odmowę, że rodzic ponownie musi stawić się na komisje w celu orzeczenia czy karta się należy, to nagle można było się z nim pojawić i okazywało się, że nie ma na tyle dużych problemów zdrowotnych, żeby karta była im potrzebna.
Więc można się domyślać, kto częściej w takich rodzinach korzystał z tej karty.

Pomijam już fakt lekarzy, którzy przeważnie sami pojawiają się na takich komisjach u innego lekarza orzecznika, I JAK TO TAK NIE MOGĘ MIEĆ KARTY?!?! GDZIE JA MAM TERAZ PARKOWAĆ POD SZPITALEM W KTÓRYM PRACUJE ŻEBY MIEĆ BLISKO?!?!?

Mnóstwo mam takich historii, wiem co czują osoby, które faktycznie wykorzystują karty jak należy, w momencie gdy chcą gdzieś parkować a miejsce, które im się należy, jest zajęte przez kogoś kto nie ma karty i nie zazdroszczę im ani trochę innych udogodnień, które im się w pełni należą a ludzie mają o to ból dupy.

#niepelnosprawni #oswiadczenie #truestory
  • 4
Ból tyłka numer jeden:

Ale jak to nowa karta? Po co? Jak to taka osoba musi się osobiście pojawić i złożyć wniosek i odebrać kartę, a jeszcze nawet nie wiadomo, czy nowa karta jej się należy?!?!?!?!


@Perlite: Osoba po 70tce która miała poważny wypadek kilkadziesiąt lat temu i wydaną wtedy kartę inwalidzką(problemy z chodzeniem), musi jeździć wypełniać wnioski, chodzić na komisje lekarskie i odwoływać się od odmowy wydania karty.
Według Ciebie,
@liwa12 to nie był nasz wymysł, tak mówiły przepisy, osoba musi się zjawić osobiście. Skoro korzysta z tej karty to znaczy, że gdzieś przecież jeździ, czy też ktoś ją zawozi w różne miejsca (lekarz, jakieś sprawy w urzędach) można wtedy przy okazji podjechać i jeśli panie z biura mają jakiekolwiek uczucia to wyjdą na parking żeby wszystko załatwić jak się należy.

A jeśli stan takiej osoby nie pozwala na pojawienie się na