Wpis z mikrobloga

Historia z dzisiaj o moim chwilowym odpiwniczeniu, w które wciąż nie mogę uwierzyć.
TL;DR


Background: za często z domu nie wychodzę, głównie na uczelnię. Nie jestem może jakimś grubym majonezożercą, który nigdy w życiu nie widział nieba, ale no nieśmiałość, słaba otwartość i raczej nudne życie to słowa, które mnie mogą nieźle opisać. Dodatkowo - nie umiem into rozmowa i jak mam gadać o niczym, to nic z tego nie wychodzi. Na dzisiaj plan był taki, by iść na pocztę i do biblioteki po książkę. Zacząłem więc ten plan wdrażać w życie.

Sprawa na poczcie poszła całkiem żwawo. Był dziś ładny dzień, więc postanowiłem po załatwieniu tej sprawy iść do biblioteki na piechta - wszak trochę ruchu się przyda, by jednak tym grubasem się nie stać. Jestem w połowie drogi, mam właśnie przejść przez Marszałkowską (Wawa here), ale słyszę "Hi, do you speak English?". W tym miejscu dodam, że - z uwagi na swoje nudne życie - zawsze miałem nadzieję, by ktoś do mnie tak podszedł, a ja wtedy jak heros wykorzystam swoje skillsy językowe i wprowadzę obcokrajowca w potrzebie w polskie realia. Back to the story.

Odpowiadam... "yup" (tak, taki wygadany jestem). Dziewczyna, bo to dziewczyna była, mówi, że chce się dostać na Ratusz Arsenał, by dojść na stare miasto. Mówię, że no to jest tu i tam itd., ale zasadniczo można też podskoczyć na piechta, bo nie jest tragicznie daleko, a Krakowskie Przedmieście chyba warto całe pooglądać. Ona, że git, że o to jej chodzi i pójdzie na nogach. A że szedłem w tym samym kierunku, to jeszcze udzieliłem paru wskazówek, mały small talk (to jest niesamowite, bo ja i small talk to jak sernik i rodzynki dla niektórych - to się nie dodaje) i... się sobie przedstawiliśmy. Okazało się, że dziewczyna jest z Chorwacji, studiuje w Bratysławie, a na weekend przyjechała do Polski zobaczyć Kraków i Warszawę. Normalnie pewnie bym powiedział, że to i tamto jest tu i tam, good luck, girl. A dzisiaj nie... Dzisiaj byłem zaskakująco towarzyski, przeszliśmy się po starówce, pojechaliśmy do Łazienek, na obiad w fajnej knajpie, połaziliśmy generalnie tu i tam i po 5 godzinach odprowadziłem ją na autobus do Krk. Tak z niczego.

Może się to nie wydaje niczym niesamowitym, ale dla mnie jest niezwykłym przeżyciem, bo zazwyczaj mam problem z podtrzymanie konwersacji przez 5 minut, a tu po angielsku gadaliśmy bez przerwy przez 5 godzin i chyba było całkiem miło. Musiałem się tym podzielić, bo czuje dobrze człowiek.


  • 8