Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Czytam sobie wyznanie mirabelki, że jej #niebieskipasek zostawił ją po roku i już nieśmiertelne teksty "hurrr durr ON NIE BYŁ CIEBIE WART ONEONE1111ONE!!" i że w ogóle taki zły, że śmiał kogoś zostawić.

Miałem podobnie. Poznałem świetną dziewczynę, na początku było bardzo przyjemnie, ale nie czułem czegoś głębszego. W pewnym momencie (dosyć szybko, bo po kilku miesiącach) po prostu wiedziałem, że to nie to i nic z tego nie będzie, choćbym się nie wiadomo jak starał. Byliśmy zbyt różni i tyle. Ja to widziałem, ale dziewczyna mocno się zaczęła angażować i chciała walczyć. Będąc pewnym, że nic z tego nie będzie i naprawdę szkoda by marnowała swój czas, nerwy i uczucia na coś, co nie ma prawa bytu, skończyłem to i też słyszałem teksty, że "nie walczyłem", że jej znajomi mówili jej, że "nie jestem jej wart", że "jestem gnojem/#!$%@?" itd.

Z jednej strony #!$%@? mnie to, naprawdę, bo może nie "byłem jej wart". Było, minęło. Z drugiej natomiast, to jest trochę krzywdzące. #!$%@?, mogłem dziewczynę zwodzić, bawić się nią, mieć darmowe ruchanie i korzystać z tego doskonale wiedząc, że za jakiś czas (może nawet po kilku latach), po prostu odejdę, bo nie jest osobą z którą mógłbym planować coś o wiele poważniejszego (a nie mamy po 15 lat tylko +24, więc siłą rzeczy myśli się już mocno na przyszłość). Mogłem sobie czekać, rozglądać się za inną i skoczyć z jednego kwiatka na drugi i miękko wylądować. Wtedy myślę, że zasłużyłbym na tekst "nie był ciebie wart", "to był gnój" i tą pogardę, jakbym był gównem. Ale tego nie zrobiłem. Moim zdaniem postąpiłem fair i tak jak należy, chociaż mimo wszystko, nie było łatwo.

Nikogo sobie nie znalazłem, jestem sam z własnego wyboru, ale nie odbram szansy byłej na znalezienie tego jedynego. W zamian tylko jestem #!$%@? i śmieciem w oczach innych, bo to ja zakończyłem związek i "nie walczyłem", a raczej nie pozorowałem walki. Lepiej było udawać kilka lat by w końcu i tak zostawić dziewczynę na lodzie.

#logikarozowychpaskow i też #logikaniebieskichpaskow bo tak również jej kumple mówili #gownowpis

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 7
OP: @Kolmetoista:

Jeśli to 2-3 to spoko, ale już np. 8 miesięcy, to wcale "szybko" nie jest.


Co? No spoko, tylko zauroczenie opada po jakiś 2 latach, a do tego jeszcze trzeba doliczyć kilka miesięcy tego "procesu", gdzie się nad tym wszystkim zastanawiasz, bo to nie jest zerwanie z dnia na dzień. Człowiek przez jakiś czas bije się sam ze sobą i to też myślę, że można liczyć w miesiącach
@AnonimoweMirkoWyznania: Po dwóch latach to opada zauroczenie-zakochanie. Ty się w niej nawet nie zakochałeś, a to co innego - to wiadomo po tych max 3 miesiącach, bo to się zwyczajnie czuje.
Żeby była jasność - nie twierdzę że po 3 miesiącach to jest miłość do grobowej deski, no ale można rozróżnić czy to zakochanie, czy tylko zwykłe spotykanie się.
OP: @Kolmetoista: Rzeczywiście, może coś w tym jest. Nawet miesiące się zgadzają, bo już koło 4 miesiąca wiedziałem, że z mojej strony to raczej nic nie będzie, ale jeszcze dałem temu chwilę, bo jeszcze nie byłem w 100% pewien. Jednak wracając do tematu myślę, że i tak długo jej nie zwodziłem i zachowałem się fair w stosunku do niej. Mam wrażenie, że właśnie tego obecnie brakuje i ludzie wolą tkwić