Wpis z mikrobloga

Oglądając vloga pewnej Polki podróżującej po Japonii naszła mnie taka refleksja. Od małego na coś się zapalamy, często otoczenie nas w tym kształtuje, osiągamy swój cel (lub nie) i... umieramy. Nie staniemy się już innym człowiekiem, nie przeżyjemy innych przygód, nie zobaczymy innych rzeczy, miejsc, nie poznamy innych ludzi. To przerażające jak niewiele czasu mamy i jak maleńki skrawek świata możemy poznać, już pomijając to, że światem nazywamy ten znikomy okruch, pył międzygwiezdny, a na nim miliardy istnień, marzeń, pragnień, sukcesów i porażek... Mamy tylko ten moment i to miejsce we wszechświecie, a ja... piję, tęsknię za kimś, kto może już o mnie zapomniał i wciąż nie chcę przyjąć do wiadomości, że nie mam czasu, a może że mój czas już minął... (,)
  • 2
@zaorany_1: Nawet jak osiągniesz cele i spełnisz marzenia to niekoniecznie będziesz zapamiętany. Poza tym co to za różnica czy zostaniesz, skoro i tak będziesz martwy i nie będzie Cię obchodziło. Więcej nie rozwijam tematu bo ostatecznie jedynym wyjściem jest wiara w Boga, a tutaj ten temat wywołuje jedynie gównoburze, bo 3/4 mirków to gimboateiści którzy nie wiedzą w ogóle że istnieje coś takiego jak dusza (może część z nich, którzy bawią