Wpis z mikrobloga

#przegryw #coolstory #friendzone #tyleprzegrac #gorzkiezale

Mirasy, no ja pierdzielem! Co w tej mojej robocie, to nawet ja nie. Napiszę Wam wszystko tak zwięźle, jak to tylko możliwe, ale mam sporo do opowiedzenia, więc nie będzie krótko. Opowiem Wam o takim stulejarzu i stulejannach, z którymi przyszło mi pracować...

Pierwsza #rozowypasek to taka supermodelka, której nikt nie chciał z castingu wybrać. Niczego sobie gąska, takie Sixth_sense/django (8/10), ale do niczego się nie nadaje. Ciągle poprawia fryzurę na głowie, nakłada tapetę, patrzy w lusterko czy paznokcie robi. Jest strasznie egocentryczna i nigdy - nigdy! - nie pomyślała w robocie o czymkolwiek, tylko o swoich potrzebach! Jest po prostu durna jak te wszystkie @Szumilewicze czy @Axelia. Dziwię się, miraski, że wystarcza jej pamięci operacyjnej, żeby oddychać i chodzić jednocześnie.

Druga laska to całkowite przeciwieństwo. Takie przeciwieństwo, że pewno jest jedną z najlepszych MENSIAR (z MENSY) na świecie, nie wiem. Mogłaby w naszej dziedzinie zostać, kim by chciała, ma łeb jak sklep i jest bardzo zaangażowana w projekty. A ciągle pracuje w naszej ekipie i ani myśli przejść do innej grupy. Ale jeśli chodzi o higiene, czy ogólne ogarnięcie, to jest 0 w skali 1-10. kacvava/jango. Nie jestem nawet pewien czy goli lub chociaż czesze boberka. Nie wiem, może jest lesbijką, bo zawsze, gdy przejeżdżamy obok sklepu z narzędziami jęczy i mruczy jak kot z cieką.

Ale wisienką na tym parszywym torcie jest ten #!$%@? ćpun. Ale nie jest to taki zwykły stulejarz śmieszek leszek pociarz kapuściak. Ten człowiek - dam sobie gółowę uciąć! - jest najarany przed pracą, podczas pracy i jestem pewien, że po robocie też wyciąga lufkę i zjara coś, zanim chociaż ubierze czapkę. Prawdopodobnie nie był trzeźwy od dekady, a ma 22 lata lub coś. Ubiera się, jak lumpeksiarz z USA '60. A żeby #!$%@? było śmieszniej, przychodzi do pracy z wielkim, capiącym psem. Każdego #!$%@? poranka muszę patrzeć i wąchać tego wielkiego doga niemieckiego (wielkie, brązowe, obrzydliwe paskudztwo), który łasi się do swopjego zjaranego jakimś dopalaczem właściciela. Ja jebe, mirasy, czasami nawet mi się wydaje, że ten koleś próbuje gadać z tym psem i z wzajemnścią zresztą. Już na sam koniec, i ćpun i jego zwierz bez przerwy są na gastrofazie (pies może nie, ale ćpun mówi, że też) i jęczą, że chcą jeść, więc wielokrotnie (czasami jednego dnia!) zatrzymujemy sie przy Macu czy KFC.

No nic, wożę tych #!$%@?ów po okolicy moim vanem i rozwiązujemy misterne zagadki i łapiemy duchy.

  • 2