Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Czy u was też tak jest, że co drugie pokolenie jest walnięte w czerep?

Moja Babcia, kobieta która przeżyła Syberię, Hitlera, Stalina, odbudowę Gdańska, komunizm, Solidarność i przemianę ustrojową, rządy PO (i jestem pewien że przeżyje jeszcze dużo, o ile nie zabije się miłością do tłustych potraw), ostatnio złapała w szpitalu jakąś bardziej ciężką odmianę grypy żołądkowej, powodowanej w tym wypadku przez jakąś bakterię. Skończyło się na tym że przez 1.5 miesiąca ta prawie 90 letnia kobieta miała biegunkę, nie mogła wstać sama na nogi, nic nie jadła, ledwo co żyła itd. Przez niejedzenie utraciła do tego dużo masy mięśniowej i zwyczajnie nie jest w formie (90 letnia kobieta po 1,5 miesiąca choroby ma prawo).

No i oczywiście trzeba się taką osobą zająć. Teoretycznie główny ciężar powinien spaść na dzieci Babci, a naszych rodziców. I tu zaczęły się schody, a raczej popieprzone tango psychiczne pokolenia naszych rodziców. Doszukiwanie się kto jest bardziej odpowiedzialny i kto jakie ma na siebie obowiązki brać. Epickie fochy i awantury jeśli ktoś nie dopełnia obowiązków, lub nie czuje się dostatecznie uznany za swoje działania. Unikanie wizyt, albo wizyty na 3 minuty bez choćby podania szklanki wody tej starej kobiecie. Ciągnące się tygodniami przerzucanie się kto ma zdecydować czy będzie pani do sprzątania, pielęgniarka, czy może jakiś ośrodek spokojnej starości, całkowity closterfuck. I coś, co najbardziej mnie rozsierdziło, aż do momentu bluzgania wprost do rodziny: teksty typu "qwarqq, zrozum, to już ten wiek, Babcia pomału odchodzi, to już czas, ona nawet siły wstać nie ma, czas się pogodzić" powiedziane podniosłym głosem pełnym nawiedzenia. Nie, to nie to że 1,5 miesiąca leży w łóżku nie jedząc nic, nie to że zjadła własne mięśnie, nie, mimo że jest sprawna umysłowo to czas umierać.

W pewnym momencie, my, wnuki, przeliśmy sprawę opieki nad Babcią. I nagle z osoby która nic nie je, ta kobieta zaczęła jeść małe porcie normalnych obiadów. Wiecie jak to zrobiliśmy? Po prostu ją zapytaliśmy na co ma ochotę, na co ma smaka. Szok, nie?

Kwestie dogadania kto kiedy jedzie jej pomóc ogranicza się do 3-zdaniowych telefonów ("możesz wtedy?" "średnio, ale mogę wtedy", "ok, to ja w tym terminie"), zamiast całonocnych awantur. Tak samo skoordynowanie kto co przywiezie albo co kto ma zrobić na miejscu. A organizują się cztery zamiast dwóch osób.

Zamiast ponad 5 tygodni przepierać się kto decyduje, czy pielęgniarka czy ośrodek, i kto z babcią pogada o tak ciężkim temacie jak dom starców, udało się znaleźć i załatwić ośrodek rehabilitacyjny który zajmuje się przywracaniem osób starszych do sprawności po zawałach, udarach i innych. I jak się nie stawia na kimś krzyżyka, to załatwienie takiej sprawy z osobą zainteresowaną jest banalnie proste.

Podobno jest coś teoria o naprzemienności pokoleń, i faktycznie: jakimś cudem całe pokolenie wnuków nie dość że jest w stanie się dogadać szybko i sprawnie między sobą, ale także z drugim pokoleniem wstecz, czyli Babcią. Za to z rodzinnych opowieści mojej matki oraz wujka, wiem że oni z babcią nigdy się nie dogadywali, ale z prababcią nadawali na tych samych falach. Babcia z prababcią oczywiście się nie dogadywały do samego końca.

Ale jeśli taka naprzemienność pokoleń następuje, to wręcz fascynujące, bo wychodzi na to że mamy różne typy osobowości powiązane ze sobą, i co ciekawe, w drodze wychowania jeden tworzy drugi, naprzemiennie, od setek lat.

Anyway, trochę #gorzkiezale

#rodzina #zycie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Shyvana
  • 6
ngo psychiczne po


@AnonimoweMirkoWyznania: coś w tym jest. Ja ze swoją matką nie rozmawiam już z 10 lat no może okazyjnie jak prosiłem na wesele lub ostatnio na chrzciny (oczywiście nie przyszła), z ojcem podobnie bo to alkoholik teraz nie rozmawiamy bo jest w ciągu, a jak nie jest to nie mamy o czym bo ma tak już zaoraną przez wódę głowę. Ale z dziadkami mógłbym iść konie kraść.