Wpis z mikrobloga

[ #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #uroda #rozowepaski #kosmetyki ]

Przeczytałam sobie o tym, jak to pewną gwiazdkę Hollywoodu zabiła źle sporządzona farba do włosów (amoniak i te sprawy, wtedy królowały platynowe blondy) i pomyślałam, że skrobnę post na temat zabójczych kosmetyków, jako że niedawno przeglądałam opracowanie na ten temat i co nieco jeszcze w głowie zostało. :)

Jedziemy! A pointa zawsze aktualna, niestety.

Kontrowersyjną kwestią jest botoks, który jest niczym innym, jak jadem kiełbasianym (nazwa toksyna botulinowa jest eufemizmem w uszach wielu chętnych) wstrzykiwanym tu i ówdzie dla wypełnienia danej strefy; zastrzyki takie muszą być co określony czas ponawiane, a sam botoks nie wiotczeje w sposób naturalny razem ze skórą, wywołując kuriozalny efekt. O tym jednak nie wiem zbyt wiele, toteż zostawię chętnym do doczytania. Ciekawostka - botulina jest... bronią chemiczną grupy A.

W dawniejszych czasach kobiety ogólnie były zabijane przez makijaż. Yep, that's right, zabijane przez makijaż. Dosłownie. Jak? O tym za momencik.

Egipcjanki używały barwnika do oczu z ołowiem i wierzyły, że pozwala pozbyć się infekcji. Pierwszy tusz do rzęs składał się z mieszanki sadzy, oliwy i białka. Podobnie jak i dziś, farbowano włosy oraz brwi henną.

Na porządku dziennym było zakraplanie sobie oczu wyciągiem z Belladonny, po naszemu "wilczej jagody", ze względu na atropinę (do tej pory znajduje zastosowanie w okulistyce podczas badań) i jej długotrwałe działanie na receptory muskarynowe zwieracza źrenic (blokujące), które wywoływało spojrzenie a'la kot ze Shreka, a mężczyźni podobno wolą kobiety z wielkimi źrenicami i jest to jednocześnie bezwarunkowy odruch organizmu, gdy patrzymy na kogoś atrakcyjnego. Cóż.

Ciekawostka - nazwa Max Factor pochodzi od POLSKIEGO twórcy, Maksymiliana Faktorowicza. Zanim Faktorowicz wyemigrował do USA i wymyślił swoj słynny tusz do rzęs, kobiety wcierały w nie olejek rycynowy (polecam bardzo, 2zł w aptece, najlepsza odżywka), a w XIX w. poszły w ekstremę i podobno lały na nie krople zastygającego wosku dla uzyskania efektu "wachlarza sztucznych rzęs".

Usta, tutaj wykorzystywano ślimaki, a konkretniej ślinę ślimaka szkarłatnego. Innym rozwiązaniem był np. sok z malin lub utarte płatki kwiatów zawierające pożądane pigmenty. Skupię się jednak na Egipcie, bo i ta kultura mnie fascynuje, i to właśnie jej dotyczyło wspomniane wcześniej opracowanie - w grobowcach znaleziono pierwszą szminkę faraonów (czyli nie byle jaką, taki współczesny MAC), pastę z ochry wyciskaną przez łodygę rośliny. Wracając jednak do śmiertelnych pocałunków, muszę wspomnieć o mieszaninie jodu z bromem, która dawała ukochany przez Egipcjanki efekt fioletowych ust. W średniowiecznej Polsce zaś nie było aż tak trująco, ale żmijowato - tak. Miejsce fioletowego wynalazku zastąpiła krew węża, która dodatkowo pomagała w pozbyciu się nieprzyjemnego zapachu z ust. :)

Narodziny współczesnej szminki - tutaj wiki datuje to wydarzenie na 1 maja 1883, kiedy to zaprezentowano pałeczkę do malowania ust utworzona z wosku pszczelego, łoju jelenia i olejku rycynowego. Była ona zawijana w bibułę, nie posiadała żadnej "obudowy". Opakowanie dla szminek pod taką postacią, jaką znamy dziś, zaprojektowano dopiero w 1900 roku.

Wspomnę tu o Polce żydowskiego pochodzenia, Helenie Rubinstein (swoją drogą, tusz sprzedawany pod jej nazwiskiem jest rewelacyjny, miałam i polecam), która nadepnęła na odcisk Elizabeth Arden (tak, tej) i przekonywała kobiety, że z pomalowanymi ustami są bardziej sexy. Ardenka reprezentowała odmienne przekonanie. Kto wygrał? Wiadomo. To Helena Rubinstein jest autorką cytatu "nie ma brzydkich kobiet, są tylko leniwe". Od siebie dodałabym też, że "i biedne", w ramach rozrywki można wygooglać sobie ceny kosmetyków jej licencjonowanej firmy.

I przechodzimy do czegoś, co mnie osobiście najbardziej interesuje - policzków, czyli bladego lub nie lica. W starożytności blada cera była synonimem piękna, przekonanie to utrzymało się b. długo ze względu na panienki pozostające w cieniu, podczas gdy prace na polach wykonywali niewolnicy; stąd też te parasolki, rękawiczki, zanim wymyślono SPF 50 trzeba było bardzo uważać, by się nie opalić i wizualnie nie spaść do plebsu. ;) Domyślam się, że gdy jakaś panna zasnęła na słońcu, to przez najbliższe trzy tygodnie nie pokazywała się publicznie - cóż to byłoby za faux pas na salonach... ALE! Wracając do rzeczy ciekawych i istotnych, nie mogę nie wspomnieć o upuszczaniu krwi dla uzyskania takiej właśnie cery. Była to częsta praktyka jeszcze na dworach europejskich w XIV wieku. Innym pomysłem było picie octu albo, co akurat logiczne, unikanie jak się da słońca i... powietrza. To drugie musiało być trudne. Modne było nawet DOMALOWYWANIE na twarzy niebieskich żyłek, co dopełniało melancholijnego, anemicznego "looku". Moda na białą cerę minęła (ale czy na pewno?) dopiero, gdy Coco Chanel zaczęła promować opaleniznę.

Egipt, a blade poliki - w grobowcach znaleziono krem o następującym składzie: tłuszcz zwierzęcy 90%, resztę stanowiły żywice i balsamy, smarowidła tworzono też na lanolinie. W starożytności jednak upiększające lico kosmetyki składały się z takich rarytasów, jak np. wątroby jaszczurek czy mirra. Żeby zaś zaróżowić policzki, używano maku zamoczonego w zimnej wodzie. :) Egipcjanie byli mistrzami w pozyskiwaniu z danej rośliny wszystkiego, co tylko się dało.

Pudrów i róży używali zarówno mężczyźni, jak i kobiety; miał chronić przed bakteriami, no ale jak wiemy, najczęściej po prostu maskowano nim brud. Skład takiego pudru nie był zbyt zachęcający, jako że znaleźlibyśmy w nim rtęć, biały ołów oraz kredę. Piękno zawsze miało swoją cenę, tu było nim "blanche" - z francuskiego "bielidło".

W latach upadku higieny i paru innych rzeczy, mam na myśli w. XVII - XIX, damy na wypryski spowodowane powyższym nakładały tzw. "muszki", kawałki czarnego jedwabiu. ( ͡º ͜ʖ͡º)

Dopiero w 1799 roku parlament angielski zabronił używania szkodliwych kosmetyków - ale jak określić, co jest szkodliwe, przy długofalowych skutkach i jednoczesnym zalewie nowości na rynku...? - a w XIX w, co przyjęto z ulgą, rozpoczęło się prężne działanie przemysłu mydlarskiego.

Mimo to, niektórzy w XXI w. nadal potrafią ewakuować pół autobusu latem po prostu przez ukazanie pachy. ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
Pobierz k.....e - [ #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #uroda #rozowepaski #kosmetyki ]

...
źródło: comment_hH0OL7D2ZxrTChXMuhCaeM9r9mpAe7yv.jpg
  • 12
@Truski: dziękuję, myślę, że co jakiś czas będę wrzucać takie rzeczy w ramach ratowania poziomu mirko/wykopu. ;) Mam taki rozstrzał tematyczny, że ciężko to objąć tagiem. No i regularność to nie jest moje drugie imię, ale tak od strzału - będę publikować, traktuję to też jako wprawki dla mnie.

@Catttana: tusz do rzęs dostałam w prezencie (mówiąc o HR), no naprawdę miałam kocie rzęsy (teatralny efekt, nie każdemu pasuje, ja
@mtos: teraz to już po ptokach, mam dawno zamknięta zakładkę; ale zrobię google reversed image search i jak coś znajdę, to PMnę Cię, a jak nie - no to nie, ale zalecam żebyś sam zrobił to samo, może będziesz miał więcej szczęścia. :)

@good: używałam kilku, jednak pisząc ten post i robiąc dygresję tuszową, miałam na myśli dokładnie Lash Queen Feline Extravaganzę - klik do Sephory
@k_baudelaire: ` fajny wpis :D `

Kiedyś czytałem o tym, że na początku XXw bardzo popularne były kosmetyki "wzbogacone" o pierwiastki promieniotwórcze, np. pomadki, pudry, a nawet pasty do zębów! z solami radu albo torem. Opakowania zachęcały obietnicami wiecznego zdrowia i promieniującego piękna ( ͡° ͜ʖ ͡°)